niedziela, 7 kwietnia 2013

*Imagin Louis*


Obudziłam się w jego objęciach. Był taki ciepły i czuły. Leżał wpatrując się we mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam czubek jego nosa. Oboje zaśmialiśmy się po cichu i usiedliśmy na łóżku.
Lou: Dzień dobry.- powiedział czule, a jego kąciki ust automatycznie się podniosły. Moją odpowiedziom był pocałunek, który chłopak szybko odwzajemnił. Nasze usta muskały się z tak głęboką namiętnością i żarem. Pragnęłam poczuć go całym swoim ciałem. W pewnym momencie Louis złapał mnie za pośladki i posadził na sobie. Nie przerywaliśmy jednak pocałunku, który jak dla mnie mógł by trwać wieczność.
Delikatnie położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi.
T.I.: Lou, kocham cię.- powiedziałam całując jego gorącą skórę. Chłopak podniósł głowę i spojrzał w moje oczy.
Lou: Ja Ciebie też i pamiętaj o tym.- mówiąc to złożył na moich ustach delikatny pocałunek i wstał.
Lou: Chyba czas na śniadanie.- złapał mnie za rękę i wyciągnął z sypialni. Udałam się do łazienki myśląc jakim on jest cudownym chłopakiem. Byliśmy ze sobą już 2 lata, a ja z każdą minutą kochałam go coraz mocniej i mocniej. 
Wchodząc do pomieszczenia zdjęłam bluzkę i obejrzałam się do tyłu. Jak zwykle miałam rację. Louis stał w drzwiach wpatrując się we mnie jak w obrazek.
T.I.: Lou! Wyjdź z tąd! Ja się przebieram!- krzyknęłam uśmiechnięta, a chłopak posłał mi całusa i wyszedł. Szybko umyłam zęby i założyłam zwiewną, różową bluzkę i krótkie spodenki z jeansu. Rozpuściłam swoje długie, brązowe włosy i wróciłam do sypialni. Otworzyłam szeroko okno i przyjrzałam się dokładnie cudownemu widokowi. Gorące promienie słońca ogrzewały moją delikatną cerę. Leciutki wietrzyk nieśmiało kołysał korony drzew. 
Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Był to Louis. Odwróciłam się i mocno w niego wtuliłam. Czułam się przy nim taka bezpieczna i taka, wolna. Nie mogłam tego inaczej określić. W jego towarzystwie mogłam być po prostu sobą.
   Lou: Zejdź na dół na śniadanie.- poprosił mnie chłopak.
T.I.: Za chwilę.- odpowiedziałam nadal stojąc w tej pozycji. Tak bardzo chciałam go przytulić, czuć zapach jego włosów, czuć jego obecność. Pragnęłam jego ciepła i bliskości. Tylko on zapewniał mi szczęście z tego jaka jestem. Był on chłopakiem idealnym.
   Oderwałam się od niego ze smutkiem w oczach. On widząc to delikatnie musnął moje usta swoimi wargami, wziął na ręce i wyniósł z pokoju. Delikatnie postawił mnie na ziemi i złapał za rękę.
Lou: Mam dla Ciebie niespodziankę.- powiedział sympatycznie. Ruszyliśmy w stronę kuchni. Już na schodach poczułam cudowną woń dobiegającą z pomieszczenia obok. Przed wejściem Louis zasłonił mi oczy i powoli wprowadził do środka. Odsłoniłam jego dłonie, a moim oczom ukazał się wspaniale uszykowany stół. Rozłożone talerze z omletami i te cudowne róże. Louis położył mi obok talerza dwie czerwone róże, a pod nimi liścik. Spokojnie podeszłam i otwarłam wiadomość. Pisał w nim, że pragnie udać się ze mną na spacer. Odwróciłam się do niego i podeszłam.
T.I.: Oczywiście, że tak!- powiedziałam i pocałowałam. Chłopak był lekko zszokowany, ale chwilę później oddał mi pocałunek. Nasze ruchy było coraz bardziej namiętne, a pożądanie nie nieograniczone. By móc go bardziej poczuć włożyłam pomiędzy jego włosy dłonie i lekko przysunęłam, on zaś krążył swoimi dłońmi po moich plecach. W pewnym momencie zjechał nieco niżej i ścisnął moje pośladki. Cicho pisnęłam do jego ust, a chłopak oderwał się ode mnie i szeroko uśmiechnął.
   Lou: Tak bardzo Cię kocham.- powiedział i wskazał mi miejsce. Usiadłam i rozkoszowałam się smakiem kuchni mojego chłopaka. Zawsze wiedziałam, że drzemie w nim talent kulinarny, ale dziś mnie naprawdę zaskoczył. Po śniadaniu udałam się z nim na obiecany spacer. Pogoda była wręcz wspaniała na spacerowanie w parku. Widok zakochanych par krążących po tym niesamowitym pejzażu był taki uroczy. Tak dobrze mieć osobę, która cię kocha i szanuje. W pewnym momencie Louis zatrzymał się i złapał mnie za ręce. Stanął naprzeciwko mnie i spojrzał głęboko w oczy. Widziałam, że się bardzo denerwował, ale jego zielononiebieskie tęczówki tak bardzo świeciły. Widok jego szczęśliwego przyprawiał mnie o dreszcze. Jeszcze chwilę tak staliśmy, aż zakończyłam tą ciszę wpijając się w jego usta bez opamiętania. Znów czułam ich smak, ten idealny smak, którego tak bardzo kochałam.
   Lou: Wiesz, że nie potrafię mówić o swoich uczuciach. Ale tym razem tak się nie da. Od kiedy pojawiłaś się w moim życiu wszystko się zmieniło.- i po tych słowach mój świat stanął na głowie. Już się domyślałam o co mu chodzi i modliłam się w duszy, aby to była prawda. W pewnym momencie chłopak sięgnął do kieszeni i wyciągnął czerwone pudełko. Moje źrenice się rozszerzyły, a Lou uklęknął.
   Lou: Chciałem przez to powiedzieć, że pragnę z tobą spędzić resztę życia. Proszę, wyjdziesz za mnie?- całkowicie oszołomiona rzuciłam się mu na szyję i zaczęłam całować.
T.I.: Oczywiście, że tak!- krzyknęłam, a chłopak objął mnie i mocno do siebie przytulił.

2 komentarze:

  1. Przepraszam, ale coś szwankuje i dla tego tak dziwnie piszę :/ Mimo wszystko można się doczytać xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwwwwww *.* Oczywiscie jak zwykle genialny Obi ;p... Kochaaaaaaaam :*

    OdpowiedzUsuń