-Lou pomórz
mi!- krzyknął i pobiegł do kuchni, a ja oczywiście udałem się za nim. Nabraliśmy
wiele papierowych ręczników i ponownie udaliśmy się biegiem do salonu. Niall
starał się opanować sytuację, zaś Zayn stał z boku i patrzał na wszystko
spokojnie popijając kawę. Schylając się by wytrzeć ręcznikami plamę z kawy
zderzyłem się z przyjacielem czubkami głowy.
-Ała!-
krzyknął i spojrzał się na mnie z pod uroczej grzywki. Zauważyłem, że śmiał się
sam do siebie.
-Przepraszam
Niall, ale ze mnie niezdara.- powiedział chowając wzrok w pustej filiżance po
kawie. Podszedłem do niego widząc, że zbiera mu się na płacz. Niall wykonał
podobną czynność gładząc go ręką po lokach, a Zayn nadal stał z boku i popijał
kończącą się kawę.
-Ach! Haz,
nie przejmuj się. Już jest po wszystkim.- na te słowa Haz się szeroko
uśmiechnął i spojrzał na mnie świecącymi oczyma.
-No to co
robimy?- nareszcie odezwał się Zayn odkładając pusty kubek i patrząc na nas ze
zdziwieniem. Wszyscy zaśmialiśmy się głośno i usiedliśmy na wytartej, białej
sofie. Po chwili ciszy Niall wyciągnął kilka płyt z filmami.
-Na co macie
ochotę?- zapytał trzymając jedną z płyt w powietrzu.
-Mam ochotę
na jeszcze jeden kubek kawy.- wszyscy na słowa Zayn’a zaczęliśmy się śmiać.
-A ty Lou?-
zapytał się mnie Haz patrząc tymi świecącymi, zielonymi oczami. W momencie
zetknięcia się moich oczu z jego przeszły mnie dreszcze. Najwidoczniej chłopak
to zauważył bo uśmiechnął się bardziej i po cichu zaśmiał spuszczając głowę w
dół.
-Liczę się z
twoim zdaniem, Haz.- wypowiadając te słowa zaczerwieniłem się, a Harry puścił
mi oczko. W mojej głowie roiło się tysiące myśli ‘Co to oznaczało?’ Mimo tych
pytań bardzo się cieszyłem, że to zrobił. To była idealna chwila, aby z nim
szczerze porozmawiać, ale niestety nie byliśmy sami. Zauważyłem, że Niall i
Zayn przyglądają się nam z ciekawością, aby opuściły ich podejrzenia przerwałem
to cudowne pasmo spojrzeń i wróciłem do wyboru płyty.
-A co wy na
to, abyśmy poszli do klubu?- Niall rzucił to pytanie jak na wiatr.
-Z wielką
chęcią się rozerwę.- powiedział Zayn, a Haz mu przytaknął.
-Lou, masz
ochotę na rozrywkę w klubie?- powiedział Niall.
-Nie mam nic
przeciwko.- uśmiechnąłem się i udałem z chłopakami po kurtkę.
Wychodząc zdążyłem spojrzeć na
zegar. Było już po dziewiątej. Na ulicach nie było żywej duszy. Jedynie
cichutki wiaterek wiał z zachodu nieśmiało. Mimo późnej godziny na drogach było
jasno dzięki latarniom. Droga do baru zajęła nam niecałe dziesięć minut.
Przyznam, że nadal czułem się nieswojo. Harry znał Niall’a i Zayn’a od wielu
lat, a ja dopiero od trzech godzin. W środku wszyscy usiedliśmy przy barze i
czekaliśmy na kelnera.
-I co o nich
sądzisz Loueh?- zapytał się mnie Haz.
-Wydają się
być całkiem w porządku.- krzyknąłem zagłuszony przez muzykę. Niedługą chwilę
słuchania muzyki przerwał nam mężczyzna pytający ‘Co podać?’
-Poproszę
wodę.- powiedział Harry, a mnie to nieco zaskoczyło.
-Nie
pijesz?- zapytałem oszołomiony.
-Owszem
piję, ale dziś nie mam ochoty.- odparł z ponurą minom.
-A dla
mnie?- zapytałem chichocząc.
-No zgoda.-
zamówiliśmy jeszcze dwa piwa i poszliśmy na parkiet. Muzyka była wspaniała.
Można by rzec, że żyła w naszych ciałach. Robiła z nimi co chciała. W pewnym
momencie Haz podszedł do mnie i otarł się o prawe kolano. Spojrzałem na niego z
niedowierzeniem, ale w głębi duszy cieszyłem się, że to zrobił. Spojrzał mi
głęboko w oczy, zbliżył się i uśmiechnął. Był tak blisko, że mogłem poczuć jego
oddech na moich wargach. Uznałem, że również wykonam krok w przód. Teraz
staliśmy tak blisko siebie, że dotykaliśmy się czubkami nosów. Gdyby nie
nierozważnie tańczący Zayn mogło by dojść do czegoś więcej, niż spoglądanie w
oczy. Opamiętałem się i zacząłem tańczyć dalej, a Haz opuścił parkiet.
Widziałem, że udał się do łazienki i długo z niej nie wychodził. Zaniepokojony
ruszyłem w stronę pomieszczenia. Wszedłem po cichu i nagle się zatrzymałem.
Usłyszałem dwa rozmawiające głosy. Był to Harry i Niall.
-Uspokój się
Haz. Nie możesz tak myśleć!- cały czas krzyczał Niall starając się uspokoić
płaczącego Harrego. Już miałem wejść i się zapytać co się dzieje gdy usłyszałem
głos Hazzy.
-Ale gdy ja
nie potrafię przestać o nim myśleć. Byliśmy już tak blisko, ale Zayn.- i jeszcze
głośniej się rozpłakał. Z uwagą przysłuchiwałem się słowom przyjaciela. Kogo on
mógł mieć na myśli? Tak blisko, ale Zayn. W tym momencie do Glowy wpadł mi
pomysł. Chodziło o mnie. Przecież to my byliśmy blisko, a Zayn nam
przeszkodził. Nie rozmyślając długo wyszedłem z pomieszczenia trzaskając
drzwiami. Udałem się do baru i poprosiłem o kieliszek z alkoholem. Nie
wiedziałem co mam na ten temat myśleć.
Kilka minut później drzwi od
łazienki się otworzyły, a z nich wyszedł zapłakany Haz, którego trzymał w talii
Niall. Podeszli do mnie i usiedli obok. Harry nic się nie odezwał więc
atmosfera była dziwna. Byłem przekonany, że nie wiedzieli o moim potajemnym
pobycie w pomieszczeniu. Miałem rację. Widząc, że Harry się męczy. Złapałem go
za rękę. Nagle chłopak się wyprostował i spojrzał na mnie z zaskoczenia. Widać
było, że nie spodziewał się po mnie czegoś takiego. Nie miałem nic złego na
myśli. Tylko chciałem go pocieszyć. Wystraszony Haz momentalnie wyrwał swoją
dłoń i wybiegł z klubu. Pobiegłem za
nim. Zauważyłem, że siedzi przy ścianie skulony. Wydobywał z siebie ciche
pociągnięcia nosem. Wiedziałem, że płakał. Podszedłem bliżej i ukucnąłem obok.
Chłopak przechylił się na bok i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Objąłem
go i mocno przytuliłem. On wykonał podobną czynność.
-Przepraszam
Lou. Ja po prostu…- i nie dokończył bo mu przerwałem.
-Ja wiem.
Nie musisz się tłumaczyć.- powiedziałem to, a chłopak się na mnie spojrzał ze
strachem w oczach.
-Słyszałem
co mówiłeś w łazience Niall’owi.- zrobił wielkie oczy i ponownie się schował w
zagłębieniu mojej szyi. Zaczął płakać.
-Ale
Harrech… nie płacz już.- powiedziałem to, a chłopak ponownie podniósł głowę.
-Jak mam nie
płakać?! Przecież ty o wszystkim wiesz.- krzyknął mało zrozumiane słowa przez
łzy. Aby się nie denerwował udałem, że nie wiem o co chodzi.
-To znaczy
co? Słyszałem, że ktoś Cię skrzywdził. Tak?-
chłopak nagle osłupiał. Chwilę stał nieruchomo po czym odwrócił się ode mnie i
wszedł do środka. Po krótkim namyśle zrozumiałem, że to nie był dobry pomysł
okłamując go. Udałem się tą samą drogą co mój przyjaciel. Wszedłem i
rozglądałem się gdzie on jest. Siedział przy barze popijając kieliszek po
kieliszku. Podszedłem do niego i złapałem za rękę. Był kompletnie pijany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz