piątek, 5 kwietnia 2013

4 rozdział


-Lou pomórz mi!- krzyknął i pobiegł do kuchni, a ja oczywiście udałem się za nim. Nabraliśmy wiele papierowych ręczników i ponownie udaliśmy się biegiem do salonu. Niall starał się opanować sytuację, zaś Zayn stał z boku i patrzał na wszystko spokojnie popijając kawę. Schylając się by wytrzeć ręcznikami plamę z kawy zderzyłem się z przyjacielem czubkami głowy.
-Ała!- krzyknął i spojrzał się na mnie z pod uroczej grzywki. Zauważyłem, że śmiał się sam do siebie.
-Przepraszam Niall, ale ze mnie niezdara.- powiedział chowając wzrok w pustej filiżance po kawie. Podszedłem do niego widząc, że zbiera mu się na płacz. Niall wykonał podobną czynność gładząc go ręką po lokach, a Zayn nadal stał z boku i popijał kończącą się kawę.
-Ach! Haz, nie przejmuj się. Już jest po wszystkim.- na te słowa Haz się szeroko uśmiechnął i spojrzał na mnie świecącymi oczyma.
-No to co robimy?- nareszcie odezwał się Zayn odkładając pusty kubek i patrząc na nas ze zdziwieniem. Wszyscy zaśmialiśmy się głośno i usiedliśmy na wytartej, białej sofie. Po chwili ciszy Niall wyciągnął kilka płyt z filmami.
-Na co macie ochotę?- zapytał trzymając jedną z płyt w powietrzu.
-Mam ochotę na jeszcze jeden kubek kawy.- wszyscy na słowa Zayn’a zaczęliśmy się śmiać.
-A ty Lou?- zapytał się mnie Haz patrząc tymi świecącymi, zielonymi oczami. W momencie zetknięcia się moich oczu z jego przeszły mnie dreszcze. Najwidoczniej chłopak to zauważył bo uśmiechnął się bardziej i po cichu zaśmiał spuszczając głowę w dół.
-Liczę się z twoim zdaniem, Haz.- wypowiadając te słowa zaczerwieniłem się, a Harry puścił mi oczko. W mojej głowie roiło się tysiące myśli ‘Co to oznaczało?’ Mimo tych pytań bardzo się cieszyłem, że to zrobił. To była idealna chwila, aby z nim szczerze porozmawiać, ale niestety nie byliśmy sami. Zauważyłem, że Niall i Zayn przyglądają się nam z ciekawością, aby opuściły ich podejrzenia przerwałem to cudowne pasmo spojrzeń i wróciłem do wyboru płyty.
-A co wy na to, abyśmy poszli do klubu?- Niall rzucił to pytanie jak na wiatr.
-Z wielką chęcią się rozerwę.- powiedział Zayn, a Haz mu przytaknął.
-Lou, masz ochotę na rozrywkę w klubie?- powiedział Niall.
-Nie mam nic przeciwko.- uśmiechnąłem się i udałem z chłopakami po kurtkę.
            Wychodząc zdążyłem spojrzeć na zegar. Było już po dziewiątej. Na ulicach nie było żywej duszy. Jedynie cichutki wiaterek wiał z zachodu nieśmiało. Mimo późnej godziny na drogach było jasno dzięki latarniom. Droga do baru zajęła nam niecałe dziesięć minut. Przyznam, że nadal czułem się nieswojo. Harry znał Niall’a i Zayn’a od wielu lat, a ja dopiero od trzech godzin. W środku wszyscy usiedliśmy przy barze i czekaliśmy na kelnera.
-I co o nich sądzisz Loueh?- zapytał się mnie Haz.
-Wydają się być całkiem w porządku.- krzyknąłem zagłuszony przez muzykę. Niedługą chwilę słuchania muzyki przerwał nam mężczyzna pytający ‘Co podać?’
-Poproszę wodę.- powiedział Harry, a mnie to nieco zaskoczyło.
-Nie pijesz?- zapytałem oszołomiony.
-Owszem piję, ale dziś nie mam ochoty.- odparł z ponurą minom.
-A dla mnie?- zapytałem chichocząc.
-No zgoda.- zamówiliśmy jeszcze dwa piwa i poszliśmy na parkiet. Muzyka była wspaniała. Można by rzec, że żyła w naszych ciałach. Robiła z nimi co chciała. W pewnym momencie Haz podszedł do mnie i otarł się o prawe kolano. Spojrzałem na niego z niedowierzeniem, ale w głębi duszy cieszyłem się, że to zrobił. Spojrzał mi głęboko w oczy, zbliżył się i uśmiechnął. Był tak blisko, że mogłem poczuć jego oddech na moich wargach. Uznałem, że również wykonam krok w przód. Teraz staliśmy tak blisko siebie, że dotykaliśmy się czubkami nosów. Gdyby nie nierozważnie tańczący Zayn mogło by dojść do czegoś więcej, niż spoglądanie w oczy. Opamiętałem się i zacząłem tańczyć dalej, a Haz opuścił parkiet. Widziałem, że udał się do łazienki i długo z niej nie wychodził. Zaniepokojony ruszyłem w stronę pomieszczenia. Wszedłem po cichu i nagle się zatrzymałem. Usłyszałem dwa rozmawiające głosy. Był to Harry i Niall.
-Uspokój się Haz. Nie możesz tak myśleć!- cały czas krzyczał Niall starając się uspokoić płaczącego Harrego. Już miałem wejść i się zapytać co się dzieje gdy usłyszałem głos Hazzy.
-Ale gdy ja nie potrafię przestać o nim myśleć. Byliśmy już tak blisko, ale Zayn.- i jeszcze głośniej się rozpłakał. Z uwagą przysłuchiwałem się słowom przyjaciela. Kogo on mógł mieć na myśli? Tak blisko, ale Zayn. W tym momencie do Glowy wpadł mi pomysł. Chodziło o mnie. Przecież to my byliśmy blisko, a Zayn nam przeszkodził. Nie rozmyślając długo wyszedłem z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Udałem się do baru i poprosiłem o kieliszek z alkoholem. Nie wiedziałem co mam na ten temat myśleć.
            Kilka minut później drzwi od łazienki się otworzyły, a z nich wyszedł zapłakany Haz, którego trzymał w talii Niall. Podeszli do mnie i usiedli obok. Harry nic się nie odezwał więc atmosfera była dziwna. Byłem przekonany, że nie wiedzieli o moim potajemnym pobycie w pomieszczeniu. Miałem rację. Widząc, że Harry się męczy. Złapałem go za rękę. Nagle chłopak się wyprostował i spojrzał na mnie z zaskoczenia. Widać było, że nie spodziewał się po mnie czegoś takiego. Nie miałem nic złego na myśli. Tylko chciałem go pocieszyć. Wystraszony Haz momentalnie wyrwał swoją dłoń i wybiegł z  klubu. Pobiegłem za nim. Zauważyłem, że siedzi przy ścianie skulony. Wydobywał z siebie ciche pociągnięcia nosem. Wiedziałem, że płakał. Podszedłem bliżej i ukucnąłem obok. Chłopak przechylił się na bok i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Objąłem go i mocno przytuliłem. On wykonał podobną czynność.
-Przepraszam Lou. Ja po prostu…- i nie dokończył bo mu przerwałem.
-Ja wiem. Nie musisz się tłumaczyć.- powiedziałem to, a chłopak się na mnie spojrzał ze strachem w oczach.
-Słyszałem co mówiłeś w łazience Niall’owi.- zrobił wielkie oczy i ponownie się schował w zagłębieniu mojej szyi. Zaczął płakać.
-Ale Harrech… nie płacz już.- powiedziałem to, a chłopak ponownie podniósł głowę.
-Jak mam nie płakać?! Przecież ty o wszystkim wiesz.- krzyknął mało zrozumiane słowa przez łzy. Aby się nie denerwował udałem, że nie wiem o co chodzi.
-To znaczy
 co? Słyszałem, że ktoś Cię skrzywdził. Tak?- chłopak nagle osłupiał. Chwilę stał nieruchomo po czym odwrócił się ode mnie i wszedł do środka. Po krótkim namyśle zrozumiałem, że to nie był dobry pomysł okłamując go. Udałem się tą samą drogą co mój przyjaciel. Wszedłem i rozglądałem się gdzie on jest. Siedział przy barze popijając kieliszek po kieliszku. Podszedłem do niego i złapałem za rękę. Był kompletnie pijany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz