sobota, 6 kwietnia 2013

6 rozdział

Zainspirowała mnie jedna dziewczyna, która uważa, że bardzo dobrze piszę. Cieszę się, że ktoś uważa, że to jest dobre. Dziękuję.. i wiem, że może za szybko dodaję, ale ktoś mnie poprosił ;**






-Już mówiłem Haz, że nic się nie stało. Byłeś pijany to się zdarza.- uśmiechnął się i podał mi sztuczce. Usiedliśmy i szybko zjedliśmy śniadanie. Odetchnęliśmy po posiłku, a chwilę później dostałem sms’a. Był od Niall’a. ‘Jak się czuje Haz? Wpadnijcie do nas.’ Uśmiechnąłem się i zaproponowałem spacer. Chłopak oczywiście się zgodził. Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy na świeże powietrze.
-Dokąd idziemy?- zapytał zaniepokojony Haz.
-Do Niall’a.- powiedziałem, a chłopak się momentalnie zatrzymał.
-Ja nie chcę tam iść.- powiedział i się ode mnie odwrócił. Podbiegłem do niego i załapałem za rękę.
-Dlaczego nie? Przecież to twój przyjaciel.- powiedziałem, a chłopak nie chętnie odpowiedział.
-Wiem, że to mój przyjaciel, ale wstyd mi za wczoraj.- spuścił głowę. Złapałem go za podbródek i uniosłem do góry.
-Haz, nie przejmuj się tym co było wczoraj.- złapałem go za rękę i pociągnąłem w stronę domu Niall’a.
            Zapukałem do drzwi, a Haz stał za mną niepewnie. Po chwili drzwi otworzył nam uśmiechnięty blondyn.
-Wchodźcie.- powiedział i zrobił miejsce w przejściu. Wszedłem do środka mając nadzieję, że Harry się w końcu opamięta. Usiedliśmy przy stole i rozmawialiśmy o wczorajszym wieczorze. Było do przewidzenia, że Harry nie będzie chciał o tym mówić. Zauważyłem łzę w oku przyjaciela, więc zmieniłem szybko temat. Rozmawialiśmy tak przez około dwie godziny. Atmosfera jednak ciągle była napięta. Harry nie chciał się odzywać, a Zayn nie zwracał uwagi na zadawane mu pytania. Samo spotkanie było w sobie dziwne. Takie przereklamowane. Czworo znajomych siedzących przy stole i rozmawiających. Jak na herbatce u babci. W pewnym momencie nie wytrzymałem i szturchnąłem Niall’a. Dałem mu do zrozumienia, że Hazzie jest przykro i poprosiłem by z nim porozmawiał.
Blondyn wstał od stołu i poprosił Harrego na rozmowę. Harry zgodził się bez zastanowienia, a ja zostałem sam z Zayn’em. Przypatrywałem się jego czynnością. Co chwilę poprawiał grzywkę lub kołnierz.
-Zayn?- zapytałem zaniepokojony ruchami chłopaka. On spokojnie zwrócił wzrok w moją stronę i się zapytał o co chodzi. Byłem nieco skołowany, ponieważ nie wiedziałem co mu odpowiedzieć.
-Już nic. Przepraszam.- odpowiedziałem, a chłopak zaczął się głośno śmiać. Nie mogę powiedzieć, że Zayn jest do końca normalny. Na pozór jest zwyczajnym nastolatkiem, ale gdy spędzi się z nim czas można się go przestraszyć. No nic, czekałem, aż Haz i Niall wrócą z rozmowy.
            Nieco zdenerwowany rozglądałem się po mieszkaniu blondyna. Mieszkał sam, nie miał dziewczyny, a utrzymywał taki porządek. Byłem ciekaw jak mu się to udaje. Dostrzegłem zdjęcie Hazzy stojące na komodzie. Na zdjęciu Harry mógł mieć góra szesnaście lat. Uśmiechał się i miałem wrażenie, że patrzy prosto na mnie. Pewnie nie dopuszczałem do siebie tej wiadomości, że Haz mógłby być dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Nie chciałem popsuć tego co jest między nami. Moje rozmyślenie przerwały nadchodzące kroki. Do kuchni wszedł zapłakany Harry i poklepujący go Niall.
-Już wszystko dobrze. Wyjaśniliśmy sobie z Harrym parę spraw i jest wszystko w porządku.- powiedział blondyn wyciągając telefon. Podał nam herbatę i poszliśmy do salonu. W telewizji leciał jakiś ciekawy film. Mówił on o dziewczynce, która przeżyła straszny wypadek i zaczynała żyć od nowa. Moje skupienia przerwał mi dzwonek telefonu. Dostałem wiadomość od Niall’a. ‘Harremy zależy na tobie, nie zmarnuj tego.’ Przeczytałem ją kilka razy i spojrzałem na blondyna. Patrzył się na mnie i pokręcił głową. Przyznam, że lekko zszokowała mnie ta wiadomość. Mi również bardzo zależy na Harrym, ale nie jestem dobry w wyznawaniu swoich uczuć. Jedyne co mogłem zrobić to pokazać Harremu, że jest dla mnie kimś ważnym. Objąłem go ręką i przyciągnąłem do siebie. Chłopak nie protestował i wtulił się w mój tors. Teraz czułem jego ciepły oddech na swojej skórze.
            Film się skończył, a Haz leżał na moich kolanach. Zayn zerknął na Loczka i zobaczył, że śpi. Nie chciałem go budzić, ale nie miałem wyboru. Było już dosyć późno, a ja jutro pracuję. Delikatnie potrząsnąłem ciałem Harrego. Otworzył leniwie lewe oko i prawe i spojrzał na mnie swoimi zniewalającymi, zielonymi tęczówkami. Jego źrenice były rozszerzone. Wpatrywał się we mnie i uśmiechnął się nieśmiało.
-Czas wstawać śpiąca królewno.- powiedział Zayn. Harry zaśmiał się i podniósł z moich kolan. Nagle całe ciepło uleciało.
-Zimno mi.- powiedział Haz łapiąc się za ramiona. Cały drżał. Podałem mu koc, którym byłem okryty.
            Odwiozłem Harrego pod dom, a sam udałem się do siebie. Zrobiłem sobie gorącą herbatę i usiadłem przed telewizorem. Oglądałem jakiś dziwny film, którego zupełnie nie rozumiałem. Najpierw córka zabiła ojca, a później jej brat jej dzieci. Naprawdę wytwórnie nie wiedzą o czym mają robić filmy. Ten długi i jakże ‘zajmujący’ seans przerwał mi dzwonek telefonu. Spojrzałem na nadawcę. Dostałem wiadomość od Harrego. ‘Otwórz drzwi.’ Nie zastanawiając się dłużej podszedłem do drzwi frontowych i je szeroko otworzyłem. Moim oczom ukazał się Harry.
-Cześć, Lou.- chłopak spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Złapałem go za ramię i wprowadziłem do środka.
-Co ty tu robisz o takiej porze?- zapytałem nieco zmartwiony.
-Zostawiłem klucze u Niall’a, a nie chcę go budzić. Myślałem, że może u ciebie mógłbym przenocować.- uśmiechnąłem się tylko szeroko i pokiwałem głową. Zaprowadziłem go do salonu i dałem ciepłe ubranie. Szybko zrobiłem jeszcze jedną herbatę i usiadłem z nim na kanapie.
-Jak to się stało, że ich zapomniałeś?- zapytałem próbując wyciągnąć od niego jak najwięcej na ten temat. Harry tylko wzruszył ramionami i wziął głęboki oddech.
-Co oglądamy?- zapytał przerywając głuchą ciszę.
-Jakiś film o rodzinie, która się morduje. Strasznie dziwne, nie potrafię zrozumieć celu tego filmu.- odpowiedziałem na jednym tchu. Chłopak spojrzał na mnie spod uroczej grzywki. Miał ogromne rumieńce. Jego oczy świeciły jakoś inaczej. Urocze dołeczki przy ustach były jeszcze większe. Zauważyłem jak Haz zatrzepotał rzęsami. Automatycznie korciki moich ust uniosły się ku górze. Chłopak widząc to zaśmiał się radośnie. Nie potrzebowałem teraz niczego innego. Tylko jego uśmiech, śmiech i wzrok sprawiały, że miałem ochotę żyć. Dzięki jego osobie byłem naprawdę szczęśliwy. Nie potrzebowałem góry pieniędzy, chciałem tylko jego.

2 komentarze:

  1. Nie denerwuj mnie pytaniami czy blog jest fajny, albo czy moze byc!! Jest poprostu Genialnyyyyyyy i czekam na rodzial 7 *.*

    OdpowiedzUsuń