poniedziałek, 22 lipca 2013

Imagin Harry

Jak widać nadal jestem spragniona pisania.. więc ten imagin może być nieco 'nietypowy' :D
Myślę, że będzie można napisać tego parę części, ale dopiero w tedy, gdy wam się spodoba :)









To była cholernie dobra impreza. Każdy z nas dobrze się bawił i nie przykuwaliśmy szczególnej uwagi do swojego zachowania. Niestety ja postanowiłam odłączyć się nieco od grupy.
Stanęłam przy ścianie popijając drinka i przyglądając się ruchom spoconych ciał.

Mój wzrok przykuła sylwetka zbliżająca się do mojej osoby.
Był to wysoki chłopak o krótkich włosach i dość dobrze zbudowanym torsie. Podchodził do mnie ze strony kuchni uśmiechając się łobuzersko.
Czekałam, aż podejdzie bo ta znajomość mogła wydawać się bardzo przyjemna.
Niestety. Ku mojemu zdziwieniu, obiekt który przykuł jego uwagę stał za moimi plecami. Mogłabym rzec, że się przeraził widząc kogoś lub coś za mną. Stanął w miejscu jak wryty spoglądając to na mnie to na osobnika za mną, aż w końcu obrucił się na pięcie i wrucił do pomieszczenia.
Moja nienasycona ciekawość sprawiła, że obróciłam swoje i starałam się dostrzec obiekt, którego przestraszył się atrakcyjny chłopak.
Moim oczom ukazała się bujna burza loków zbliżających się do mnie.
Przypatrzyłam się bardziej i dostrzegłam parę zielonych oczu wyłaniających się spod długich rzęs. Wysoki chłopak w czarnych rurkach i białej koszulce zbliżał się do mnie wyraźnie pewny siebie.
Moje ciało przeszedł dreszcz. Przyznam, że przez chwilę strach mnie obleciał, ale pozbierałam się i czekałam na ciąg dalszy.
Mężczyzna podszedł do mnie i schylił się nieco.
-Zatańcz ze mną- to nie było nawet pytanie. Zabrzmiało to tak, jakby kazał mi wyjść z nim na parkiet.
Zaprotestowałam, aż poczułam jego dotyk na swoich nadgarstkach.
Ścisnął je nieco i pociągnął na sam środek parkietu. Przycisnął mnie do siebie i zaczął się ocierać o moje ciało. Już chciałam go odepchnąć i odejść, ale chwycił moje biodra w dość mocnym uścisku.
-Puść mnie!
Przekrzykiwałam muzykę trzymając silnie zaciśnięte w pięści dłonie na torcie chłopaka. Poczułam lekkie wibracje spowodowane jego ochrypłym śmiechem.
-Jesteś taka zadziorna kiedy się złościsz- wyszeptał mi do ucha, a moim ciałem wstrząsnęła kolejna fala gorąca. Czułam jego gorący oddech na skórze swojej szyi.
Byłam sparaliżowana ze strachu,  na szczęście gdzieś w środku mnie odnalazłam odrobinę odwagi i z całej siły odepchnęłam napastnika.
W ostatniej chwili silne dłonie oplotły moją talię przyciskając mnie do torsu obcego mężczyzny.
Nadal próbowałam się wydrzeć z jego uścisku. Wypięłam lekko pośladki by się odepchnąć, ale zamiast tego usłyszałam jęknięcie spowodowane silnym napieraniem na krocze napastnika.
Mężczyzna w kręconych włosach obrócił mnie do siebie i spojrzał w moje oczy.
-Mów mi Harry skarbie- wyszeptał, a ja odsunęłam się niechętnie.
-W takim razie, Harry, pozwól mi odejść z parkietu!
Krzyknęłam będąc już podenerwowana jak nigdy.
Chłopak zaśmiał się mrocznie i przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Nie to miałam na myśli!
Zaczęłam kopać i bić go pięścią po plecach. Jego reakcja była całkowicie inna niż się spodziewałam. Zamiast puścić mnie na ziemię, Jeszcze bardziej zacieśnił uścisk.
Czułam się nie komfortowo. 
Harry chwycił moje uda i postawił tuż przy ścianie. Nie czekając zbyt długo przycisnął mnie do ściany.
Starałam się obronić kolanem, ale jedyne co usłyszałam to kolejne westchnienie wywołane moim dotykiem w okolice jego intymnego miejsca.
-Jak się nazywasz piękna?
Zapytał ochrypłym głosem śliniąc się na widok mojego odkrytego dekoltu.
Ten dupek korzystał z tego, że jest wyższy ode mnie i zaczął wpatrywać się intensywnie w poje piersi.
Zakryłam je szybko rękoma, krzyżując je na klatce piersiowej co wywołało u niego niemałą zmarszczkę na czole.
-Nie chowaj swojego pięknego ciała, piękna. Zadałem ci pytanie.
Mówił opanowany choć zauważyłam drobną żyłę pulsującą na jego szczęce.
-Lizie..- wyszeptałam.
-Jak?!- krzyknął nieco głośniej.
-Ellizabeth!- odparłam równie podniesionym tonem co on.
-Piękne imię dla pięknej dziewczyny- wymruczał wprost do mojego ucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz