wtorek, 30 kwietnia 2013

*Imagin Niall*

Ten zastępczy imagin.. jeszcze raz przepraszam :((





Pamiętam to do dziś. Ten pierwszy dzień z Niall’em. W tedy byliśmy mali. Bawiliśmy się w piaskownicy. Byliśmy sobą. Później przyjaźniliśmy się przez wszystkie lata podstawówki. Byliśmy ze sobą naprawdę blisko. Mówiliśmy przyjaciele na zawsze, aż Niall postanowił spełnić swoje marzenie. Jako dobra przyjaciółka pomagałam mu w spełnieniu się. Wiem, że nie powinnam, ale teraz tego żałuję. W wieku szesnastu lat Niall wziął udział w X Faktorze.  Udało im się. Wyprowadził się do Londynu. Z początku do mnie pisał, ale po kilku miesiącach przestał. Był to dla mnie ogromny cios. Minęły cztery lata. Powoli popadałam w depresję. Cięłam się mając jedno pragnienie. Znów zobaczyć mojego, kochanego, jedynego przyjaciela. Przez te cztery lata byłam ofiarą. Ciągle zakochana w jednym chłopaku. Próbowałam wybić go sobie z głowy, ale nie potrafiłam. Nie było dnia żebym o nim nie rozmyślała. Codziennie słyszałam jego głęboki głos w radiu. Jego twarz w telewizji. Jego imię w sieci.
                Pewnego dnia już nie wytrzymałam. Z tej tęsknoty postanowiłam się upić. Usłyszałam, że w ten wieczór gdy miałam iść do klubu będą w nim występować chłopacy z zespołu One Direction. Ślepo w duszy marzyłam, że spotkam Niall’a. Nadeszła godzina szósta wieczorem. Odstawiona zamówiłam taksówkę i czekałam przed domem. Mimo tego, że byłam nieszczęśliwie zakochana, miałam swoje życie. Chodziłam do szkoły. Dobrze się uczyłam, ale nie miałam wielu znajomych. Tego wieczoru miało się wszystko zmienić. Dochodząc do klubu zdziwiłam się nieco. Kolejka przed nim nie była porywająco długa. Może trzy- cztery osoby w niej stały. Teraz byłam już prawie pewna, że tego wieczoru nie spotkam Niall’a.
                Nieśmiało weszłam do środka. Był tłum ludzi. Wszędzie półnagie kobiety odsłaniające części ciała, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. No, ale cóż… była noc. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie drinka. Piałam i piłam i piłam. Nie widziałam w tym nic złego. Nagle usłyszałam dźwięk gitary elektrycznej. Odwróciłam się na pięcie i zauważyłam reflektor na scenie. Oświetlał on mężczyznę w blond włosach. Był on dobrze zbudowany. Nagle spostrzegłam, że spogląda na mnie.
T.I.: O Boże.- powiedziałaś sama do siebie. Tą oświetloną osobą był Niall. Dojrzał mnie z tłumu ludzi. Wpatrywał się we mnie nie odrywając wzroku nawet na sekundę. Na scenę wkroczyli inny chłopacy z boys-bandu. Jeden z niech w kręconych włosach pot rzedł do Niall’a. Coś do niego powiedział, a Niall tylko wskazał ruchem ręki na mnie. Udawałam, że tego nie widzę.
                Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie mogłam uwierzyć, że znów go widzę. Mimowolnie mu pomachałam. ‘Po co to zrobiłaś?’ Zapytałam zawiedziona swoim zachowanie. Ogólnie wieczór przebiegał bardzo przyjemnie. Duża ilość alkoholu poprawiła mój stracony humor. Muzyka jak zawsze była przyjemna. Przez cały koncert, o ile można tak to nazwać, śmiałam się i tańczyłam. Zupełnie nie przejmowała się tym co ludzie teraz o mnie myślą. Niestety w końcu przestali grać. Uspokojona usidłam do baru. Siedziałam tam jakiś czas zatapiając swoje smutki w kończącym się drinku. Samotność mnie dobijała. Zdenerwowana wyszłam z klubu.
                Szłam pustą ulicą. Myślałam, że nikt mnie nie widzi, a jednak ktoś mnie ciągle obserwował. Nie byłam tego świadoma więc pod wpływem alkoholu wygłupiałam się w najlepsze. Darłam się na cały głos. W pewnym momencie usłyszałam czyjś chichot. Przyznam, że się przestraszyłam. Przyspieszyłam z lekka kroku. Udałam się do parku niedaleko. Roztrzęsiona usiadłam na ławce. Schowałam twarz w dłonie i się popłakałam. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Czy to naprawdę tak na mnie działał alkohol, czy tylko już do końca popadłam w depresję. Jakiś czas tak siedziałam, ale już nie sama. Nie uświadomiłam sobie tego, że od samego początku ktoś ze mną siedział. Potniosłam lekko głowę, a moim oczom ukazał się Niall. Siedział on obok wpatrując się we mnie.
Niall: Boże, już zapomniałem jakaś ty piękna.- powiedział blondyn i się delikatnie uśmiechnął. Widząc to rzuciłam mu się na szyję i z płaczem mówiłam, że tak bardzo za nim tęskniłam.
                Niall: No już nie płacz.- mówił i poklepywał mnie po plecach.
T.I.: Jak mogę nie płakać?! Zostawiłeś mnie tutaj i nie utrzymywałeś ze mną kontaktu.- mówiłam cały czas płacząc.
Niall: Przepraszam. Na jednym z koncertów ukradziono mi telefon, w którym miałem wszystkie adresy i kontakty.- powiedział ze skruchą w głosie. Spojrzałam na niego zaczerwionymi oczami.
T.I.: Ale chyba wiedziałeś jak się nazywam. Mogłeś do mnie napisać.
Niall: Tak, ale nie miałem odwagi po tak długim czasie się do ciebie odezwać. Naprawdę przepraszam. Nie chciałem cię zranić.- po tych słowach spełniło się moje największe marzenie. Niall delikatni się o mnie oparł, złapał moje policzki i podarował mi najbardziej namiętny pocałunek jakie kiedykolwiek przeżyłam. Oderwaliśmy się od siebie, a ja nadal miałam przymknięte powieki.
                Od tego czasu czułam jego ciepło. Mimo tego, że jest on gwiazdą, a ja zwyczajną dziewczyną, która powoli układa sobie życie czuliśmy do siebie coś więcej niż przyjaźń. Codziennie do mnie dzwonił i mówił jak bardzo mnie kocha. Udawało nam się nawet spotykać. Gdy chłopcy mieli wolne, Niall przyjeżdżał do mnie na noc i spędzaliśmy ze sobą naprawdę piękne chwilę. Nigdy nie przestanę go kochać.

INFORMACJA

Przepraszam jak najmocniej, ale dzisiaj nie dam rady dodać 13 rozdziału w zamian za to dodam Imagina.. jestem zmęczona i nie dam rady wymyśleć nic więcej niż imaginy ;** Dziękuję, za tak liczną liczbę odsłon ♥♥ Kocham was!!!

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

12 rozdział

Jestem mile zaskoczona 1000 odsłon ;** Dziękuję za piękne komentarze ♥ Czytając je, aż mi się ciepło na sercu zrobiło <33 Postaram się częściej dodawać rozdziały i imaginy ;33





Stanąłem jak wryty i spoglądałem na Harrego. Stał on naprzeciwko mnie podpierając się o futrynę drzwi wejściowych z tarasu. Ta sytuacja była trochę niezręczna, zważając na to, że przed chwilą właśnie pokłóciliśmy się o dziewczynę, z którą rozmawiałem przez telefon.
Odchrząknąłem i poszedłem do góry, mając nadzieję, że dana sytuacja pójdzie w niepamięć. Prawdę mówiąc zachowałem się jak ostatni idiota. Usiadłem na łóżku i podparłem głowę dłońmi.

-Jestem idiotą.- powiedziałem sam do siebie, a na ramieniu poczułem ciepłą dłoń. Automatycznie uniosłem powieki ku górze by ujrzeć właściciela dłoni. Harry siedział obok mnie i głaskał moje ramie.
-Nie mów tak. Nie jesteś idiotą.- powiedział i przytulił mnie do siebie. Czułem od niego bijące ciepło. Przez moje ciało przeszła fala gorąca spowodowana jego dotykiem.
-Jestem Harreh... zraniłem Cię, a tak bardzo tego nie chciałem. Obiecałem Ci, że nigdy Cię nie skrzywdzę, a jednak to zrobiłem i muszę przyznać, że jest mi z tym cholernie źle.- powiedziałem, a po moim poliku spłynęła szczera łza. Czułem się tak podle. Przecież składałem tyle obietnic, a nawet tej jednej nie potrafiłem dotrzymać.

Chłopak otarł mój policzek i przekręcił moją twarz bym spojrzał mu prosto w oczy. 
-Ale przyznałeś się do tego i żałujesz, że to zrobiłeś, i to jest dla mnie najważniejsze.- wypowiadając ostatnie słowa podarował mi słodki pocałunek. Oderwałem się chwilę później od niego, tym samym kończąc nasz pocałunek głośnym mlaśnięciem.

Jeszcze raz spojrzałem w jego zaszklone, zielone tęczówki i wstałem ciągnąc go za rękę. Postanowiłem, że ten ostatni dzień wolnego, spędzę tylko i wyłącznie z Harrym. 
-Dokąd mnie ciągniesz?- zapytał, a ja zachichotałem.
-Co powiesz na mały spacer?- wysłałem chłopakowi tajemnicze spojrzenie.
-Dobrze, a gdzie dokładnie?- ścisnąłem jego dłoń nieco mocniej i pociągnąłem do korytarza.
-Ubierz się cieplej.- wtrąciłem już szybko i wychodziłem z domu po samochód. Faktycznie mogło to trochę dziwnie wyglądać... spacer i do tego samochód. Wydawało mi się, że Haz podejrzewa co mam zamiar zrobić.

Jakieś niecałe pięć minut później, z domu wybiegł Loczek. Pokierował się w moją stronę i usiadł na miejscu pasażera. 
-Powiesz mi w końcu dokąd jedziemy?- jego ciekawość mnie zdumiała, ale ja nadal pozostawałem tajemniczy. Nie mogłem pozwolić by moja niespodzianka wyszła teraz na jaw.
-Już mówiłem, że to niespodzianka. Dowiesz się jak dojedziemy.- resztę drogi pozostałem cicho, a Harry podziwiał widoki za oknem. Co chwilę spoglądałem na niego i cieszyłem się widząc szczęśliwego Hazzę. Przynosiło mi to tak wielką satysfakcję, że czułem niesamowite ciepło bijące od jego osoby.

-Jesteśmy.- wyszeptałem i otwarłem mu drzwi. Wyciągnąłem do niego rękę i zaprowadziłem go w stronę chłodnego powietrza.
Zasłoniłem oczy i odsłoniłem je dopiero gdy doszliśmy na plażę. 

INFORMACJA

WOW!! Jestem na prawdę zaskoczona!! *.* W jeden dzień doszłam z 862 do 1000 ;33 Dziękuję wam z całego serca!! To jest dla mnie na prawdę bardzo ważne ♥♥ I jeszcze jedno:

Postaram się dodać już dzisiaj kolejny rozdział :D Mam nadzieję, że wam się spodoba ;** Jeszcze raz bardzo dziękuję <3

sobota, 27 kwietnia 2013

*Imagin Zayn*


   Mogę was prosić o komentowanie? Nawet z anonima.. to dla mnie na prawdę bardzo ważne :') Dziękuję za ponad 830 wejść <3 





Miałam już dość braku czasu. Wciąż zabiegana, wszystko nie poukładane. Cała ja! Nie byłam jak te wszystkie plastikowe lalunie. Byłam po prostu inna. Nie kręcił mnie kolor różowy, albo spanie u koleżanki. Żenada. Jednak postanowiłam zrobić coś ze swoim życiem. I tak nie miałam nic do stracenia. Nikt specjalnie nie zwracał na mnie uwagi. Obiecałam sobie, że przezwyciężę strach i zrobię sobie tatuaż. Miałam lekką panikę w oczach, ale jakoś to przeżyję.
   Jak zwykle, wytarte jeansy i czarna koszulka. Mój image. Szybkim krokiem wyszłam z domu, i ruszyłam w stronę salonu. Szłam zastanawiając się nad swoim życiem. Rodzice mnie olali, a przyjaciele odwrócili się. Zostały mi tylko zdjęcia, które i tak nie mają dla mnie najmniejszego znaczenia. Jedyne co mnie bolało, to to, że nie ma na świecie takiej osoby jak ja, albo chociaż takiej, która mnie rozumie. Nie zwlekając dłużej przyspieszyłam kroku i doszłam do upragnionego celu. Widać było, że miejsce ma powodzenie. Wielu dzieciaków tam chodziło i niszczyło sobie ciało. Zresztą ja nie byłam lepsza. Czekałam na swoją kolej. Przede mną robił sobie tatuaż jakiś chłopak. Zauważyłam, że podczas zabiegu cały czas spoglądał na mnie. Miał czarne włosy i brązowe oczy. Tak na oko mógł mieć około 20 lat. Wydawał się być oazą spokoju. Nie ruszało go to, że ktoś nacinał mu skórę. Nadeszła moja kolej. Grzecznie czekałam, aż tatuażysta poprosi mnie na fotel. Podchodząc do niego ktoś złapał mnie za ramię i odciągnął na bok. Zdenerwowana odepchnęłam rękę ukazując moją wściekła minę.
Chłopak: A jednak się nic nie zmieniłaś. Jak zawsze urocza.- powiedział i zachichotał. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
T.I.:  Ale o co chodzi?- zapytałam załamanym głosem. Zauważyłam lekką niepewność na twarzy przystojnego chłopaka.
Chłopak: Nie pamiętasz mnie. Może mówi ci coś imię Zayn, kolega z podstawówki.- i teraz dopiero załapałam o co chodzi. Przecież to był Zayn. Zayn Malik. Chłopak, w którym się potajemnie podkochiwałam od pierwszej klasy. Z uśmiechem na twarzy przytuliłam go mocno.
T.I: Boże Zayn. Jak ty się zmieniłeś!- krzyczałam z radości. Chwilę później pomyślałam. ‘Znowu się zaczęło.’ Znów mój cały świat stanie na głowie. Przyjaciel spojrzał się na mnie i szeroko uśmiechnął.
Zayn: Ja się zmieniłem?! To ty przychodzisz robić sobie tatuaż.- zaśmiał się i ponownie złapał mnie za ręce. Zaczął ciągnąć mnie w stronę drzwi. Zatrzymałam się próbując wyrwać się z jego ucisku. Spojrzał na mnie groźnie.
Zayn: Nie pozwolę ci zniszczyć sobie tak pięknego ciała.- jego słowa mnie bardzo zaskoczyły. On chyba nie zdawał sobie sprawy co właśnie teraz powiedział.

                T.I.: Pięknego?- zapytałam zauroczona jego słowem.
Zayn: Tak, pięknego, no przecież jeszcze pamiętam.- zaczerwieniłam się i udałam za nim. Schlebiało mi, że powiedział ‘pięknego’, ale nadal nie mogłam pojąć dlaczego dodał ‘ jeszcze pamiętam’… Nie zastanawiałam się nad tym. Stanęliśmy przed salonem.
Zayn: Jak twoi rodzice?- zapytał, a w moich oczach zagościły łzy. Wzięłam się w garść i odpowiedziałam ze sztucznym uśmieszkiem.
T.I.:  Wszystko dobrze, tylko nie odzywamy się do siebie od półtora roku.- zauważyłam, że na moje słowa, chłopaka złapało coś w gardle.
Zayn: I jak sobie radzisz?- zapytał z takim przejęciem w głosie, że aż w to uwierzyłam.
T.I.: Dobrze, a z resztą co ci do tego? Zostawiłeś mnie samą i wyjechałaś.- dodałam, ale szybko tego pożałowałam. Nie chciałam tego powiedzieć. To miała być moja tajemnica.
Zayn: Przecież już cię przepraszałem.- dodał i zapadła chwila ciszy- Ale żeby ci to wynagrodzić zapraszam na dziś wieczór do mnie. Robię prywatkę dla przyjaciół.- uśmiechnął się szeroko, a ja nie potrafiłam odmówić. Zgodziłam się, a chłopak zaproponował, że po mnie podjedzie.
                Tak minęło mi to popołudnie. Wróciłam do domu i posprzątałam. Faktycznie, mój świat stanął na głowie. Wiedziała, że tak będzie, ale wyszło mi to na dobre. Postarałam się. Wzięłam kąpiel i uczesałam włosy. Tym razem nie wyglądałam, no tak jak wyglądałam. Teraz promieniałam. Chciałam, aby ten wieczór był idealny. Ubrałam nadal jeansy, ale tym razem króciutkie do ud i różowo niebieską koszulkę. Spojrzałam w lustro i się nie poznałam. Wyglądałam zupełnie jak półtora roku temu. Młoda, ze zdrową cerą. Nadeszła godzina wyjścia. Usłyszałam cichutkie pukanie do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam nie pewnie.
Zayn: Wow, nie wiem co powiedzieć.- uśmiechnęłam się i  założyłam kosmyk brązowych włosów za ucho.
T.I.: A jednak coś powiedziałeś.- zaśmiałam się i puściłam mu oczko. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam z Zayn’em do samochodu. Droga, którą przebyliśmy wcale nie była taka długa. Miło nam się jechało i rozmawiało. Próbowaliśmy nadgonić nasz stracony czas.
                Wyszłam z samochodu jako pierwsza, a moim oczom ukazał się piękny dom z ogromnym ogrodem. Zaprosił mnie do środka. Troszkę zdezorientowana weszłam. Na kanapie siedziała już grupka chłopaków. Jeden blondyn był tylko w kuchni i penetrował Zayn’owi lodówkę.
Zayn: Chłopaki to jest T.I. Moja stara przyjaciółka.- wszyscy powitali mnie chórem, a  ja się starałam ukryć zażenowanie. Siedzieliśmy tak długi czas, aż wkroczył alkohol. Przyznam, że nie wiem ile wypiłam. Może pięć, albo piętnaście kieliszków. Było tego tak dużo, że nie sposób spamiętać.
                 Jakiś czas później jeden z chłopaków-Louis- zaproponował spacer. Nie było sprzeciwień. Nieco pijani wyszliśmy się przejść. Byłam nieco niedysponowana, więc Zayn pomagał mi iść. W którymś momencie potknęłam się doprowadzając nie tylko siebie, ale i przyjaciela do upadku. Wylądowałam na jego torsie. Leżeliśmy tak chwile patrząc sobie w oczy.
Zayn: Przepraszam.- powiedział i nagle mnie czule pocałował. Nie protestowałam temu działaniu. Tak długo na to czekałam. Przez te wszystkie lata. Mogłam śmiało stwierdzić, że Zayn był najlepszym co mnie w życiu spotkało.
                 Jakiś miesiąc później zamieszkaliśmy razem. Sprzedałam mój dom i wprowadziłam się do niego. Każdego dnia okazywał mi jak bardzo mnie kocha. Byłam nim zauroczona. Każda minuta z nim spędzona sprawiała, ze byłam szczęśliwa. Zayn sprawił, że wyszłam na prostą i pokochałam życie.

wtorek, 23 kwietnia 2013

11 rozdział 2 część


W tym samym momencie doszedłem w jego buzi. Chłopak połknął płyn i położył się obok mnie. Jeszcze nigdy nie czułem się tak jak w tej chwili. Byłem tak strasznie szczęśliwy. Miałem ochotę wykrzyczeć to całemu światu, ale niestety patrząc na godzinę, nie powinienem tego robić.
-Wiesz, kiedyś Cię zabiję.- wydyszałem.
-Też Cię kocham.- powiedział chichocząc. Jeszcze raz musnął moje usta i położył się obok. Zasnąłem myśląc, jak wielkie mam szczęście, że poznałem Harrego.

Rano obudziłem się wtulony w tors chłopaka. Harry wpatrywał się w moją osobę i głaskał moje włosy.
-Dzień dobry.- powiedział, a ja przymknąłem powieki pod wpływem jego dotyku. Zawsze był on taki delikatny i ostrożny, że nie miałem siły się ruszać.
-Dzień dobry. Jak się spało?- nadal leżałem na torsie chłopaka oddychając głęboko, starając się poczuć jego intensywny zapach.
-Wspaniale, a wiesz dlaczego?
-Dlaczego?- zapytałem i podniosłem lekko głowę.
-Bo z Tobą.- wyszeptał i pocałował mnie w czoło. To było takie słodki i uroczę z jego strony. Harry miał taki przyjemny dotyk.

Wstałem i udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i wyszedłem z pomieszczenia. Harrego już nie było w sypialni, ale za to był w salonie. Siedział na kanapie i trzymał mój telefon.
-Co robisz?- zapytałem, a chłopak spojrzał na mnie spod grzywki.
-Kim jest Rose?- zapytał, a jego wyraz twarzy zmienił nieco swój kształt. Jego oddech zdawał się być coraz cięższy i głębszy. Automatycznie spiąłem wszystkie swoje mięśnie. Nie miałem pojęcia co powiedzieć. Nie byłem w stanie nic z siebie wykrztusić. W dodatku Harry patrzał na mnie bardzo surowym wzrokiem. Przebiegał mnie nim na wylot. Czułem jak na mnie naciska.
-Wiedziałem!- powiedział i wybiegł na taras. Ruszyłem od razu za nim. Harry siedział na schodach i cicho pociągał nosem. 
-Harry...-zacząłem niepewnie.
-Zostaw mnie!- wykrzyczał, a w jego głosie można było wyraźnie poczuć ból.
-Harry, to jest moja klientka. Ja jej tylko pomagam.- powiedziałem i ukucnąłem przed przyjacielem. On lekko podniósł głowę i spojrzał swoimi zapłakanymi oczami w moje.
-To skąd ma Twój numer?- zapytał drżącym głosem. Już mu miałem odpowiedzieć, kiedy w moim gardle pojawiła się wielka gula. Zastanawiało mnie to, skąd ona wzięła mój numer telefonu. No, ale chwila... przecież jedyną osobą mogącą dać jej mój numer był pan Ferguson. 

Usiadłem obok chłopaka i objąłem go ramieniem.
-Pewnie dał go jej pan Ferguson. Wiesz kto to, prawda?- starałem się opanować sytuacje, ale moje spięte mięśnie zdradzały mnie od samego początku.
-Wiem... Na pewno mówisz prawdę?- zapytał się mnie i spojrzał zielonymi, świecącymi tęczówkami.
-Na pewno.- odpowiedziałem i przytuliłem go do siebie. Harry objął moją talię rękoma i wtulił się w moje ciało. 
-Przepraszam.- wyszeptał, a ja pocałowałem go w czubek głowy.
-Nie przejmuj się, ja pewnie też bym się tak zachował.- jeszcze raz pocałowałem czubek jego głowy i wstałem z tarasu. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Zerknąłem kto dzwoni. Dzwonił nie kto inny jak Rose. Wszedłem do domu i odebrałem, zostawiając Harrego samego na zewnątrz.
-Halo?- zapytałem do słuchawki.
-Halo? Louis? Czy to ty?- mówił roztrzęsiony głos kobiecy. Brzmiał dokładnie ja Rose.
-Tak, to ja. To ty Rose?- zapytałem, a dziewczyna zaczęła płakać.

-Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego odszedłeś?- mówiła ledwo zrozumiale.
-Przepraszam Cię, ale mam też swoje życie osobiste.- wycedziłem, a dziewczyna zaczęła jeszcze bardzie płakać.
-Dlaczego płaczesz?- zapytałem jednak, bo nie widziałem sensu w zaistniałej sytuacji.
-Bo mnie zostawiłeś, a zajmował się mną pan Ferguson! Jak mogłeś mnie tak zostawić?- Rose zaczynała działać mi na nerwach. Powoli traciłem do niej cierpliwość.
-Już Ci mówiłem, ze sprawy osobiste.- powtórzyłem swoje wcześniejsze słowa,a dziewczyna umilkła.
-Ale jutro będziesz?- zapytała się mnie, oniemiałem. Niemalże zapomniałem, że jutro muszę iść do pracy. Z Harrym tak fantastycznie spędza nam się czas, że nie zauważyłem jak on szybko ucieka. 
-Naturalnie, jutro muszę iść do pracy.- specjalnie podkreśliłem słowo 'muszę' i usłyszałem sygnał wyłączonej komórki. Odwróciłem się na pięcie, a tuż za mną stał nie kto inny jak Harry.

piątek, 19 kwietnia 2013

11 rozdział 1 część

Jeżeli dacie radę, to udostępniajcie mojego bloga gdzie się da!! :D Będę w tedy o wiele aktywniejsza ;))
Proszę o komentowanie ;** To mnie motywuje do dalszej pracy , a gdy nikt nie komentuje to nie widzę sensu na dalsze pisanie :/ Tak przynajmniej wiem, że komuś się to podoba ♥♥♥ PS: To moja pierwsza'TAKA' część... więc dajcie mi swoją opinie :D







-Kocham Cię.- wyszeptał ledwo słyszalnie Harry. Słyszałem, że te najważniejsze rzeczy słyszy się jako te najcichsze, aby usłyszała je tylko osoba, do której to kierujemy. Wiem, że tłumaczenie jest zawiłe, ale mógłbym rozmawia na ten temat o każdej porze. Spojrzałem w lśniące, zielone tęczówki chłopaka. Posłał mi uroczy uśmiech, a kąciki moich ust, automatycznie się podniosły.
-Ja Ciebie też, nawet nie masz pojęcia jak bardzo.- powiedziałem to i zatopiłem swoje wargi w ustach chłopaka. Był on taki subtelny. Nigdzie się nie speszył. Jego dotyk sprawiał, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. 
Pocałunek trwał bardzo długo. Można by powiedzieć, że zupełnie zatraciliśmy się w tej pieszczocie. 
Oderwałem się od chłopaka, zakańczając nasz pocałunek głośnym mlaśnięciem. 
-Nie jesteś zmęczony?- byłem troskliwym człowiekiem. Martwiłem się, o osoby które kocham. Harry był na pierwszym miejscu, więc nawet się nie zastanawiałem nad podjęciem decyzji.
-Szczerze? Troszkę tak.- powiedział i się uśmiechnął. Podniosłem głowę i spojrzałem na zegarek. Faktycznie było już po drugiej.
-Choć już spać.- powiedziałem i chwyciłem dłoń chłopaka. Była ona rozgrzana i trochę wilgotna.
Zaprowadziłem go na górę i wskazałem łazienkę, a sam poszedłem przygotować sobie ubrania.
Niespełna dziesięć minut później do pokoju wkroczył Harry. Podniosłem swój wzrok i ujrzałem chłopaka w samych bokserkach. Na sam widok jego mięśni moje serce przyspieszyło. Znów czułem ten ucisk w podbrzuszu. Harry pomimo tego, że był szalenie przystojny, miał dobrze wyrobione mięśnie. Widząc jak Haz mi się przygląda zaczerwieniłem się. W końcu to ja błądziłem wzrokiem po jego prawie nagim ciele. Chłopak zaśmiał się pod nosem.
-Co Cię tak bawi?- zapytałem udając, że nie wiem o co chodzi.
-Uroczo się rumienisz, wiesz?- powiedział, a ja strzeliłem jeszcze większego buraka. To było nie do opisania. Jak jeden chłopak mógł sprawiać mi taką przyjemność samym towarzystwem?
-Przestań już i się połóż.-powiedziałem i sam położyłem się wygodnie do łóżka. Chwile później koło mnie ułożył się Harry. Leżeliśmy naprzeciw siebie. 
Pogładziłem kciukiem wierzch skóry policzka przyjaciela. Był taki ciepły i taki czuły. Dostarczał mi wszystkiego czego potrzebowałem, a potrzebowałem tylko jego.

-Masz piękne oczy.- wyszeptałem,a Haz spojrzał się na mnie. Całkowicie zatopiłem się w kolorze tęczówek mojego chłopaka.

-Lou...- zaczął- czy wszystko co mówiłeś było prawdą?
-Oczywiście, że tak głuptasie. Pamiętaj, że jesteś moim całym światem i kocham Cię nad życie. Nie potrafiłbym Cię zranić, a co dopiero okłamać.- pocałowałem jego rozgrzane usta. Były takie miękkie. Chłopak od razu pogłębił nasz pocałunek. Byłem prawie pewien, że tego wieczoru może dojść do czegoś więcej. 
Rozchyliłem lekko wargi by zaczerpnąć powietrza, Harry szybko wykorzystał moją nieuwagę i wśliznął swój język do mojej jamy ustnej. Pieścił moje podniebienie przez bliskie pięć minut. Sprawiał mi on tak wielką przyjemność. Jego dotyk koił moje najskrytsze pragnienia.
Harry zjechał ręką na wysokość mojego przyrodzenia i ścisnął je na skutek czego cicho jęknąłem.
-Jesteś pewny?- zapytałem błagając w duszy by był. Tak bardzo pragnąłem tego co miało się zaraz wydarzyć.
-Pewny jak nigdy.- powiedział i wrócił do poprzedniej czynności. Zaczął całować moją szyję i obojczyki. Błądziłem rękoma po jego plecach nie wiedząc jak się zachować.
Wielu ludzi uznało by ten moment za gejowskiego pornola, ale ja  śmiało mogłem stwierdzić, że się kochaliśmy. 
Gdy chłopak doszedł do podbrzusza, momentalnie w moich bokserkach zaczęło brakować miejsca. Delikatnie Haz zdjął ze mnie bieliznę i zaczął scałowywać skórę wewnątrz moich ud.
Nasze oddechy stały się coraz cięższe i płytsze.
W pewnym momencie Harry chwycił mojego kolegę, który był  już boleśnie twardy.
Zaczął jeździć po całej długości mojego penisa w górę i w dół. Zacząłem po cichu pojękiwać czując jak wielką ulgę sprawia mi mój chłopak. Harry robił to coraz szybciej, a mój penis zaczął pulsować.
-Haz..- stękałem starając się poinformować chłopaka o zbliżającym się końcu. W momencie wypowiadania przeze mnie imienia towarzysza, poczułem wilgotny język na główce mojego członka. Harry mocno zassał główkę penisa, a ja krzyknąłem czując narastające podniecenie.

środa, 17 kwietnia 2013

10 rozdział

To już 10 rozdział. Dziękuję za tak wiele odsłon, ale proszę tez o komentarze, To motywuje mnie do dalszego działania. Myślę, że blog jest miły 'dla oka'. Może nie każdy teraz zrozumiał co napisałam, ale to nic :) Jeszcze raz bardzo dziękuję <3
Troszkę dłuższy nie? xD






-I jak się czujesz?- pytałem się przyjaciela, choć on i tak nie udzielał mi odpowiedzi. Byłem pewien, ze to przez ostatnio zaistniałą sytuację. Mimo to,  że każdego dnia przepraszałem go miliony razy, on nie zwracał na to uwagi. Wiem, że teraz nie będzie tak kolorowo. Jestem świadomy tego, że Harry może przestać mnie traktować jak dawniej.
-Porozmawiasz w końcu ze mną?- byłem już wykończony. Ciągłe prośby o rozmowę. Ciągłe starania, które i tak szły na nic. Miałem dość nieustającego błagania, by zamienił ze mną choć jedno słowo. Wydawało mi się, że Harry się nie przejmował moimi uczuciami, że dla niego nie jest ważne to co czuję.
-O czym mielibyśmy rozmawiać?- zapytała się mnie, a ja po raz pierwszy od pięciu dni usłyszałem jego głos. Brzmiał on inaczej. Był bardziej zachrypnięty i głębszy niż zazwyczaj.
-Jak to o czym?- byłem w szoku. Harry wydawał się być kimś zupełnie innym. Zawsze wydawał się rozumieć co czuję. I nie musiałem mu mówić tego jaki on jest cudowny, po prostu on to wiedział. Tym razem wydawał się być szorstki i chłodny. Nie okazywał najmniejszych słabości. Był nieugięty względem mnie.
-Harry…- zacząłem i podszedłem do chłopaka. Złapałem go za policzek, a on odtrącił moją dłoń.- wiem, że Cię zraniłem. Poświęcałem Ci za mało czasu. Całą swoją uwagę poświęcałem Rose, wiem, ale ona potrzebuje mojej pomocy. To jest moja praca. Może czasami jest niewygodnie, ale się staram i zawsze jestem na szczycie. Każdą wolną chwilę chciałbym spędzić z Tobą. Pamiętaj, że jesteś moim całym światem. Dzięki Tobie jestem lepszym człowiekiem. Sprawiasz, że się uśmiecham. Śnisz mi się w nocy, a ja się budzę z uśmiechem na twarzy. Wystarczy, że poczuję twój zapach, a już moje serce bije o wiele szybciej. Twoja obecność sprawia, że zaczynam czuć się swobodnie. Jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym. Nie chcę Cię stracić.- chłopak patrzał na mnie już zupełnie inaczej. Tak jakby zapomniał o tym co się stało. Teraz liczyła się tylko ta chwila. Ja i Harry. Nie ważne jak to wyglądało ze strony osób trzecich. Nie obchodziło mnie zdanie innych.
            Haz podszedł do mnie bliżej. Złapał mnie za ramiona i lekko stanął na palcach. Wpatrywał się w moje oczy i uśmiechał się promieniście. Dokładnie czułem jego oddech. Jego zapach, który mnie stale otaczał. Jego obecność, która była mi niezbędna do normalnego funkcjonowania. Gdy zbliżył się do mnie jeszcze na kilka centymetrów, czułem jak moje serce przyspiesza. Mój oddech stał się ciężki i płytki. W pewnym momencie Loczek zlikwidował całkowicie przestrzeń, która nas dzieliła. Po raz drugi poczułem jego słodkie, delikatne, gładkie i pełne namiętności usta na swoich. Tak bardzo mi ich brakowało. Tego uczucia, które mówi, że jesteś szczęśliwy, ale szczęście Ci nie wystarcza. Ucisk w podbrzuszu nie dawał mi spokoju. W moim brzuchu wirowało. A w głowie krążyły różne, sprośne myśli.
-Kocham Cię.- po raz pierwszy usłyszałem te słowa z ust Harrego. Nigdy nie zapomnę tego momentu jak jego błyszczące, zielone oczy wpatrywały się we mnie i mówiły ‘kocham Cię’. Jego wyraz twarzy był taki niewinny. Ta chwila była zdecydowanie najlepszą jaką kiedykolwiek miałem. To zdarzenie na zawsze zagości w moim sercu.
            Podarowałem Hazzie jeszcze jeden pocałunek i wyprowadziłem ze szpitala. Szliśmy chwilę, aż do Harrego zadzwonił telefon.
-Halo?- patrzyłem jak chłopak rozmawia przez telefon i zacząłem się martwić. Jego głos zdawał się być zaniepokojony. Delikatnie podtrzymywałem go na ramieniu aby nie upadł. Dopiero wyszedł ze szpitala, nie powinien się przemęczać.
            Rozmowa się zakończyła, a wzrok Harrego utkwił na moich butach.
-Co się stało?- byłem ciekaw kto dzwonił, a sądząc po minie Loczka można było wywnioskować, że coś się stało.
- Mam do Ciebie prośbę. Mógłbym u Ciebie przenocować przez tydzień? Mama wyjechała na delegację, a mówi, że nie powinienem być teraz sam.- automatycznie kąciki moich ust się podniosły. To było najlepsze wyjście w tym momencie. Aby naprawić relacje pomiędzy mną i Harrym postanowiłem spędzać z nim jak najwięcej czasu.
-Oczywiście, że tak.- odpowiedziałem, a Harry się szeroko uśmiechnął. Miał on taki piękny uśmiech. Właśnie tego mi brakowało. Jego uśmiechu, wzroku, głosu. Po prostu jego.
            Udaliśmy się do mojego domu. Powoli Haz dawał sobie radę. Nie potrzebował już mojej podpory. Wystarczyły mu tylko dwie kule.
-Jak się czujesz?- mimo tego, że chłopak wydawał się być zdrowszy, nadal się o niego martwiłem. W końcu wypadek samochodowy to nie to samo co przeziębienie. Zależało mi na nim i nie chciałem, aby znowu coś mu się stało.
-Już lepiej, dziękuję.- ta wiadomość podniosła mnie na duchu. Cieszyłem się widząc, że z pewnością mój najlepszy przyjaciel czuje się już lepiej.
 Siedzieliśmy w salonie na kanapie. Harry zasypiał na moim ramieniu, a ja oglądałem jakiś film. Ten moment przypominał mi wieczór gdy ja i Haz przeżyliśmy swój pierwszy pocałunek.
            Wpatrywałem się w mojego przyjaciela. Leżał on na moim torsie. Czułem bicie jego serca. Na twarz Hazzy spadły jego loki. Odgarnąłem je i pogłaskałem go po policzku. Loczek ciężko oddychał, ale się uśmiechał. Jego zimny oddech ochładzał moją rozgrzaną szyję. Było mi tak przyjemnie. Faktycznie Harry sprawiał, że jest mi lepiej. Nikt nigdy mnie nie traktował w sposób jaki on to robi. Za każdym razem, gdy byłem w jego towarzystwie, przypominał mi się Mark. Może nie byliśmy kimś specjalnym dla siebie, ale zawsze darzyliśmy się specjalnymi uczuciami.
            Film, który oglądałem już się kończył. Mój trans filmowy przerwał gwałtowny ruch. Harry szeroko otwarł oczy i usiadł.
-Co się stało?- zapytałem. Byłem nieco zszokowany zachowaniem przyjaciela. Rozejrzał się po pokoju i spojrzał w końcu na mnie.
-Śniło mi się coś strasznego.- odpowiedział ciężko oddychając. Miał rozszerzone źrenice i bladą twarz.
-Co takiego?- przytuliłem go do siebie. Był cały roztrzęsiony.
-Nie ważne, już wszystko dobrze.- powiedział i się we mnie wtulił. Siedziałem tak głaszcząc go po plecach. Właśnie takie momenty lubiłem. Spokojne i ciepłe. Obecność Harrego była najważniejsza, bo te momenty nie miały by sensu.
-Chce mi się pić. Masz herbatę?- uśmiechnąłem się i pokiwałem głową. Złapałem chłopaka za rękę i pociągnąłem do kuchni. On usiadł przy stole, a ja wstawiłem wodę na herbatę. Dopiero w kuchni spojrzałem na zegarek. Było już po drugiej w nocy. Przy Loczku czas szybko leciał. Nie spostrzegłem nawet kiedy minęła dwudziesta trzecia.
            Stałem przy kuchence, kiedy przyjaciel się we mnie wtulił.
-Loueh…- wyszeptał mi do ucha, na skutek czego zadrżałem. Odwróciłem głowę w stronę Hazzy i się uśmiechnąłem.
-Wiesz jaki jesteś ciepły?- powiedział, a ja zachichotałem pod nosem. Nie wiedziałem do czego to przyrównać. Uznałem, że to był komplement.
-Dlatego, że jesteś kolo mnie.- puściłem mu oczko, a Harry się zaczerwienił.
 Czajnik zaczął gwizdać, więc zalałem nam herbatę i zaniosłem do salonu. Wróciłem do kuchni i zabrałem ze sobą chłopaka. Usiedliśmy na kanapie, a w telewizji zapowiedzieli jakiś straszny film.
-Proszę przełącz.- powiedział Haz błagalnym głosem. Widziałem, że jego oczy zaczęły się świecić.
-Dlaczego?- byłem nieco zdziwiony zachowaniem Harrego. Przecież zawsze oglądał ze mną filmy nie zważając na rodzaj.
-Bo nie lubię tego filmu.- powiedział i osunął się ode mnie.
-Nie przesadzaj.- powiedziałem i objąłem mężczyznę ręką. Schował on twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czułem jego ciepły oddech na swojej skórze. Przyjemny dreszcz przebiegał mi wzdłuż ciała. Na rękach pojawiała się gęsia skórka. Przycisnąłem go mocniej do swojego torsu chcąc poczuć mocniej jego dotyk. Byle czuć jego obecność blisko mnie.

niedziela, 14 kwietnia 2013

9 rozdział

Przepraszam, że o tak późnej porze piszę, ale nie miałam neta ;// Cieszę się, że jest już ponad 500 wejść :D Jestem na prawdę miło zaskoczona ;** Kocham was, i dziękuję, że czytacie co piszę <33 Zapraszam do czytania ♥♥♥
Ten jest troszkę krótki, ale obiecuję, że następny będzie o wiele, wiele dłuższy ♥♥♥♥






            Serce Harrego biło nierównomiernie. Ale jego skóra nie była już zimna, wręcz przeciwnie. Rozgrzała się i to bardzo mocno. Na jego policzki wróciły rumieńce. Oddychał znacznie głębiej, a jego twarz znów promieniała.
            Postanowiłem zadzwonić do przełożonego i poprosić o wolne do czasu gdy Harry nie wyzdrowieje.
-Halo? Emily? To ty?- zapytałem lekko nie pewnie.
-Tak to ja. Z kim mam przyjemność.- zapytała jak zawsze radośnie.
-Z tej strony Louis. Możesz mnie połączyć z panem Fergusonem?- pan Ferguson to mój przełożony. Był najwyższym z najwyższych dla ułatwienia sprawy.
-Już łączę, proszę chwile poczekać.- czekałem cały roztrzęsiony. Miałem tylko nadzieję, że dostane krótki urlop na czas wyjścia Harrego ze szpitala. Po krótkim czasie odezwał się głęboki, niski, męski głos. To był pan Ferguson.
-Witam, z tej strony Louis.
-Dzień dobry Louis. W jakiej wprawie dzwonisz?- mężczyzna się mnie zapytał, a ja nie mogłem wydusić z siebie słowa. Pozbierałem się szybko, nabrałem powietrza i zacząłem mówić.
-Chciałbym prosić o tydzień wolnego.- mój głos brzmiał niepewnie. Pewnie dlatego, że się strasznie bałem, że odmówi. Czekałem, aż się odezwie. W mojej głowie trwało to godziny, ale w rzeczywistości parę sekund.
-Dobrze, ale powiedz dlaczego.- w tym momencie mój głos się załamał. Kompletnie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Gdyby dowiedział się kim dla mnie jest Harry, czy to by nie miało wpływu na moją pracę? Mimo wszystko, Harry był najważniejszy. Nie przejmowałem się już swoją pracą. Chciałem tylko by mój ukochany doszedł do siebie.
-Mój chłopak miał wypadek samochodowy. Potrzebuje mojej pomocy. Proszę mnie zrozumieć.- dało się zauważyć, że moja wypowiedź nieco zdziwiła mężczyznę. Jednak nie trwało to długo.
-Oczywiście, że rozumiem każdy ma swoje prywatne życie.- powiedział spokojnym tonem. Zrobiło mi się nagle ciepło na sercu, że jest ktoś kto naprawdę mnie rozumie.
-Dziękuję bardzo.- już miałem się rozłączyć kiedy przypomniałem sobie o Rose.
-Niech pan zaczeka. Jest jeszcze jedna sprawa. Moja klientka, Rose Calder. Kojarzy pan?- usłyszałem jak mężczyzna coś za mruczał.
-Tak, pamiętam.- powiedział nadal grzecznie. Ten mężczyzna mimo swojego wieku, a miał on 64 lata, był naprawdę wspaniałomyślny. Zawsze wysłuchał, nieważne o co chodziła, ale zawsze miał dla kogoś czas.
-Mógłby pan się nią zająć do czasu mojego powrotu? Obiecuję, że nadrobię stracone godziny. Chodzi o to, żeby tylko miała pomoc w czasie mojej nieobecności.- wydukałem szybko. Bez zastanowienia mężczyzna się zgodził. Pożegnaliśmy się, a ja wróciłem do Sali Hazzy.
            Harry leżał lekko podparty poduszką. Obok niego klęczała pielęgniarka. Próbowała podać chłopakowi jakiś lek. Podszedłem do niego i poprawiłem poduszkę.
-Dziękuję pani. Ja z nim zostanę.- pielęgniarka się uśmiechnęła i wyszła z pomieszczenia. Harry patrzył na mnie pół przytomny. Uśmiechał się delikatnie. Usiadłem obok i wpatrywałem się w jego prawie nieruchome ciało. Było mi tak źle. Tak nieprzyjemnie. To uczucie było niedopisania. Wypełniała mnie taka gorycz, taka nienawiść, ale wyłącznie do samego siebie. Byłem przybity, że przeze mnie cierpi osoba, na której bardzo mi zależy.
-Louech…- wyszeptał Harry, a moje oczy przeniosły się na jego usta. Wyglądało na to,  że chce mi coś powiedzieć. Tak bardzo chciałem siedzieć z nim teraz w domu i popijać herbatę. Pewnie oglądalibyśmy jakiś bezsensowny film, ale i tak byśmy się bawili genialnie w swoim towarzystwie.
            Zawsze pragnąłem poznać kogoś, przy kim czułbym się tak swobodnie jak z Harrym. Bez żadnych zahamowań. Pozwalałbym sobie z nią na wszystko. Najważniejsze było by ta osoba mnie uszczęśliwiała swoją obecnością. Już od podstawówki ciągnęło mnie coś do kolegów, ale w tedy byłem tego jeszcze nie świadomy. Nie wiedziałem, że może istnieć związek dwóch mężczyzn. Dopiero w wieku piętnastu lat zauważałem pewne zmiany w mojej orientacji. Całkowicie inaczej patrzyłem na dziewczyn, a na chłopców. Co prawda miałem kilka dziewczyn, ale chyba od niechcenia. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale nie zależało mi na nich. Gdy skończyłem szkołę i poszedłem na studia, poznałem ludzi takich jak ja. Był jeden chłopak, który miał wielu znajomych. Między innymi znalazło się tam wiele dziewczyn. Na początku naszej znajomości wszystko było skomplikowane, ale później się zaprzyjaźniliśmy. Gdy dowiedziałem się, że Mark był homoseksualistą, mocno mną to wstrząsnęło, ale właśnie w tedy zdałem sobie sprawę, że nie mógłbym być z kobietą.
            Zajmowałem się tak Harrym przez pięć dni. Pomagałem mu chodzić o kulach. Ten widok zawsze przypominał mi, że to przeze mnie Haz tak cierpi. Przez te wszystkie dni nie rozmawialiśmy o tym co się stało. Najwidoczniej chłopak nie chciał ze mną rozmawiać na ten temat, a przyznam, że to bolało. Harry jest dla mnie naprawdę kimś ważnym. Mam tylko nadzieję, ze on jest tego świadomy. Jestem w stanie poświęcić mu swoją każdą chwilę, aby tylko móc spędzić go z nim.



środa, 10 kwietnia 2013

*Imagin Niall*

Ten imagin jest specjalnie dla Domii ;** tak bardzo chciałaś Twego 'męża', że nie śmiem się nie zgodzić <33
Mówicie czy się podoba bo too baaaaaaaaaaaaaaaaaardzo ważne ;33









                Przez ostatni tydzień nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Serce biło mi z zawrotną prędkością. W brzuchu mi wirowało, a moje myśli pokrywało tylko jego spojrzenie. Nie wychodziłam z domu. Nie jadłam i nie piłam. Myślałam tylko o nim. Czasami zamykałam się w pokoju i płakałam, prosząc by Bóg skończył moje męki i dał mi odejść.
                Był wtorek. Dzień, w którym wszystko miało się zmienić. Postanowiłam wyjść do ludzi. Ubrałam się przyzwoicie i wyszłam z domu. Była zima. Śnieg padał na pustych drogach, a ja spacerowałam bez celu. Przyglądałam się płatkom śniegu, które były tak różne. Wszystkie były piękne, ale szczególnie jedna przykuła moją uwagę. Odróżniała się od wszystkich swoim kształtem. Można by rzec, że była ‘inna’. Właśnie ja byłam taką śnieżynką, odróżniającą się od wszystkich ludzi. Pragnęłam tylko by ktoś mnie zauważył. Tym kimś był Niall, a dokładniej Niall Horan. Niebieskooki blondyn, który był całym moim światem. Może i tego nie wiedział bo się tylko przyjaźniliśmy, Lae od półtora roku moje uczucia były nieopanowane. Każdego dnia kochałam go coraz bardziej i byłam przekonana, że moje uczucia były nieodwzajemnione. Kryłam to więc w sobie, ale to pragnienie by się ujawnić niszczyło mnie od środka.
                kończąc swoje przemyślenia kontynuowałam spacer. Nadal przyglądałam się śnieżynką, ale już nie z takim zafascynowaniem. W którymś momencie pośliznęłam się na zamarzniętej kałuży. Nawet nie poczułam bólu przy upadku. Od jakiegoś czasu już nic mnie nie ruszało. Powoli wstałam i spojrzałam na księżyc. Bił on takim blaskiem. Wyróżniał się na ciemnym niebie.
                Udałam się do parku na ławkę, na której pierwszy raz rozmawiałam z Niall’em. Wyryliśmy na niej swoje imiona. Teraz te wspomnienia pokrywała gruba warstwa śniegu. Odgarnęłam zimne płatki i usiadłam zasłaniając twarz dłońmi. Zaczęłam po cichu płakać. Moje łzy spływały na beton, a ja bezradnie łkałam. Było mi okropnie zimno. Po jakimś czasie zasnęłam.
                Rano obudziłam się opatulona kocami, ale już nie w parku. Leżałam u kogoś w domu na łóżku. Rozejrzałam się chwilę i stwierdziłam, że to mieszkanie Niall’a. Z przerażeniem usiadłam i zaczęłam się kołysać. Na korytarzu usłyszałam czyjeś kroki. Uspokoiłam się momentalnie widząc czyjąś postać w drzwiach. W futrynie stał Niall. Trzymał on dwa kubki pełne gorącej herbaty. Podszedł do mnie ostrożnie i usiadł obok. Postawił kubki na szafce i mocno mnie do siebie przytulił.
Niall: Tak za tobą tęskniłem. Dlaczego nie odbierałaś i nie odpisywałaś na moje wiadomości?- zapytał mnie jednym tchem. Ja się tylko krzywo uśmiechnęłam i spuściłam głowę. Blondyn widząc smutek malujący się na mojej twarzy, złapał mnie za podbródek/ Po moim policzku spłynęła łza. Pod wpływem impulsu wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
Niall: Ale już nie płacz. Powiedz mi co się stało.- chłopak był nadal niczego nie świadomy.
T.I.: Nie zrozumiesz. Nie wiesz jak jest ciężko osobie ślepo zakochanej.- powiedziałam przez słone łzy.
Niall: Wiem…- mruknął i spuścił głowę. Zaskoczyła mnie jego odpowiedź. Czyli chłopak, poza którym nie widziałam świata był już zakochany? W mojej głowie cały czas gościło to pytanie. Po moich policzka spływało coraz więcej łez.
Niall: Chciałbym to powiedzieć dziewczynie, którą kocham nad życie, ale boję się jej reakcji. On jest taka niewinna. Ma piękne oczy, które mówią o niej wszystko.- i zaczął mi opisywać swoją ukochaną. Kidy powiedział, że na prawym udzie ma znamię w kształcie małego serduszka podniosłam głowę. W tedy zdałam sobie sprawę, że mówił o mnie. Niall Horan naprawdę mówił o mnie.
T.I.: A chłopak, w którym ja się bezgranicznie kocham jest niebieskookim blondynem.- Niall spojrzał na mnie i się nieśmiało uśmiechnął. Postarałam się nieco zmniejszyć odległość między naszymi ustami. Byłam tak blisko, że stykaliśmy się nosami. W pewnym momencie Niall zlikwidował przestrzeń, która nas dzieliła. Zaczął delikatnie muskać moje wargi. Robił to z takim wyczuciem. Tak delikatnie i tak słodko. Byłam tak bardzo podniecona. Taka szczęśliwa, a zarazem napalona na mojego wymarzonego chłopaka. Właśnie w tedy przeżyłam swój pierwszy, najsłodszy i najbardziej namiętny pocałunek.

8 rozdział

Jednak dzisiaj dodam <33 I może w sobotę :D Między innymi będą też imaginy ;))







            Z Rose rozmawialiśmy dłuższy czas o tym jak jej było z jej byłym chłopakiem. Opowiadała mi jak świetnie się razem bawili. Mówiła jaki on był wyrozumiały i kochany. Jej słowa płynęły jak rzeka, nie zatrzymywała się. Mówiła co jej w duszy zagrało. Wszystko o czym pomyślała przedstawiła mi w postaci tego prostego opowiadania. Jej zajmującą przemowę przerwał mi telefon.
-Przepraszam, musze odebrać.- wstałem z fotela i wyszedłem z gabinetu.
-Halo?- odezwałem się do słuchawki.
-Dzień dobry Lou.- odezwał się głos po drugiej stronie.
-To ty Haz.- zapytałem nieco zdenerwowany.
-Tak ja, a kto inny miałby do Ciebie dzwonić?- wyglądało na to, że chłopak był czymś rozbawiony. Cały czas chichotał.
-Harry, ja pracuję nie mogę rozmawiać.- powiedziałem zasmucony. Tak bardzo chciałem usłyszeć jego ciepły głos. Wsłuchiwać się w jego brzmienie, Lae niestety byłem już dorosły i właśnie pracowałem.
-No dobrze, rozumiem. Trzeba było powiedzieć, że nie chcesz ze mną rozmawiać.- to były ostatnie słowa jakie usłyszałem. Ostatnie dźwięki dobiegające mnie telefonu to sygnał rozłączonej rozmowy. Skarciłem się w myślach. Nie chciałem, żeby tak to wyszło. Pewnie Harry teraz się na mnie obrazi.
            Nie mogąc tak odbiegać od swojej pracy wróciłem do klientki. Przeprosiłem ją i poprosiłem o kontynuację rozmowy. Rozmawialiśmy tak przez dwie godziny. Czas nam się nieco dłużył, ale trzeba było jej pomóc. Teraz Rose była najważniejsza. Musiałem ją wyciągnąć z tej depresji. Sądziłem, że jak zobaczy we mnie przyjaciela będzie dobrze. Otworzy się bardziej przede mną i będziemy mogli o wszystkim porozmawiać.
            Nasze spotkania trwały przez tydzień. Na razie zawsze przez dwie godziny. Kiedy nadeszła niedziela, mogłem wreszcie odpocząć. Wyspałem się i zapomniałem o całym swoim świecie. I właśnie w tym był problem. Bo moim całym światem był Harry, o którym zapomniałem jak ostatni egoista. Szybko wybrałem jego numer telefonu i starałem się do niego zadzwonić. Dzwoniłem raz, później drugi i trzeci, ale mój przyjaciel nie odbierał. W końcu postanowiłem się do niego wybrać. Postawiłem włosy na żel i szybko wyszedłem z domu. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę zamieszkania Hazzy. Jakieś dwieście metrów od jego domu zadzwoniłem po raz ostatni. Ku mojemu zdziwieniu chłopak odebrał.
-Czego chcesz?- zapytał oschle, a mi na sam jego głos zrzedła mina.
-Chcę porozmawiać.- powiedziałem, a Harry się rozłączył. Chwilę później doszedłem do budynku w którym mieszkał mój przyjaciel. Zapukałem do środka, ale nikt nie otwierał. Nie odpuszczałem i cały czas waliłem w drzwi i wołałem, żeby ktoś mnie wpuści, ale nikt nie odpowiadał. Zdeterminowany zadzwoniłem do Niall’a.
-Hej, widziałeś Harrego?- zapytałem zdenerwowany do słuchawki telefonu.
-Cześć Louis. Tak widziałem. Siedzi u mnie i się wypłakuję. Chcesz coś może jeszcze wiedzieć?- blondyn zapytał się mnie sarkastycznie. Było mi strasznie głupio i przykro, że Harry przez mnie płakał. Nie mogłem uwierzyć, ze doprowadziłem go do takiego stanu.
-Zaraz u Ciebie będę.- powiedziałem, a chłopak się rozłączył. Teraz najważniejsze było to by znaleźć się jak najszybciej przy Harrym. Ruszyłem w stronę mieszkania blondyna. Starałem się iść jak najszybciej. Nie zwracałem uwagi na trącanych przechodniów.  Myślałem tylko o Loczku.
            Dochodziłem do budynku, w którym mieszkał Niall. Zauważyłem wysokiego chłopaka, w kręconych włosach, wybiegającego z pomieszczenia.
-Harry?!- krzyknąłem mając nadzieję, że młody mężczyzna się zatrzyma. On tylko odwrócił głowę i przyspieszył kroku. Zdążyłem spostrzec jego twarz. To był Harry. Miał całe czerwone oczy i mizerny wyraz twarzy.
-Zaczekaj!- krzyczałem, ale nie zwracał on na mnie uwagi. Zacząłem biec w jego stronę. Chłopak widząc to również zaczął biec. Wybiegł na ulicę i nie zauważył nadjeżdżającego samochodu.
-Harry!!- wołałem, ale on się nie ruszał. Przestraszony podbiegłem do niego mając nadzieję, że się ocknie, ale on leżał tam bez ruchu. Kilka metrów dalej zatrzymał się kierowca samochodu.
-Niech pan dzwoni na pogotowie!- rozkazałem, a mężczyzna zrobił to co mówiłem. Płakałem i przytulałem chłopaka do swojej piersi. Chwilę później przyjechała karetka. Wybiegli z niej mężczyźni w czerwonych kombinezonach. Położyli Harrego na nosze i zabrali do pojazdu.
-Proszę poczekać, mogę jechać z wami?- zapytałem roztrzęsiony.
-A kim pan jest dla poszkodowanego?- zapytał się mnie mężczyzna mierząc mnie wzrokiem. Nie byłem pewny co odpowiedzieć, ale śmiało się odezwałem.
-Jestem jego chłopakiem.- powiedziałem dumny, mając nadzieję, że mężczyzna mnie ze sobą zabierze. On wskazał ręką, że mam wchodzić.
            Siedziałem w poczekalni wypłakując się w katanę. Boże, dlaczego poświęcałem mu tak mało czasu? Moje rozmyślenia przerwał blondyn, który podbiegł do mnie jak oparzony.
-Co się stało?- pytał nie mogąc się uspokoić. Widziałem przerażenie w jego oczach. Nie byłem wstanie nic z siebie wykrztusić.
-Harry miał wypadek.- wykrztusiłem zasłaniając twarz dłońmi.
-To wszystko moja wina.- ciągnąłem swoją wypowiedź płacząc jak małe dziecko. Byłem taki przerażony, a co jak coś mu się stało.
            Po krótkim czasie podszedł do mnie lekarz i oznajmił, że mogę go zobaczyć. Nie myśląc długo weszłam do sali zostawiając Niall’a samego w poczekalni. Moim oczom ukazał się Harry leżący na łóżku operacyjnym podłączony to wielu kroplówek. Leżał tam bez ruchu tylko wpatrywał się we mnie przymkniętymi oczami.
-Boże, Harry!- powiedziałem podbiegając do niego i łapiąc jego zimną dłoń.
-Przepraszam, to wszystko moja wina. To przeze mnie miałeś wypadek. Tak wiem, jestem idiotą. Poświęcałem ci za mało uwagi. Tak bardzo Cię przepraszam Haz.- powiedziałem to i rozpłakałem się jak małe dziecko.
 
Schyliłem głowę, a łzy spadły na dłoń przyjaciela. Harry delikatnie poruszył dłonią. Podniosłem automatycznie głowę i spojrzałem mu w oczy. Chłopak delikatnie się uśmiechnął, ale w końcu przestał bo to był dla niego za duży wysiłek. 
-Potrzebujesz czegoś?- zapytałem, a chłopak chwycił moją dłoń i przyłożył ją sobie do serca. Zupełnie jak tego wieczoru, w moim domu gdy się upił. Byłem jednocześnie szczęśliwy i wściekły, ale tą wściekłość kierowałem w zupełności na samego siebie.

niedziela, 7 kwietnia 2013

7 rozdział

Chciałabym was poinformować, że teraz rozdziały będę dodawała ze znacznym odstępem. Może dwa tygodniowo nie więcej.. przykro mi, ale ja nic nie zrobię.. Muszę się uczyć;//







Spojrzałem mu prosto w oczy i zakręciło mi się w głowie. Chłopak przyłożył dłoń do mojego policzka i przetarł palcem wierzch jego skóry. Zbliżyłem go nico do siebie. Złapałem jego twarz w dłonie i złączyłem nasze wargi. Siedzieliśmy tak chwilę bez ruchu. Jednak można się było spodziewać, że Harry chce czegoś więcej. Nachylił się nade mną ciężarem swojego ciała i zaczął delikatnie muskać moje usta. Robił to z takim wyczuciem i namiętnością. Postanowiłem, że nie będę taki łatwy i zaczęliśmy walkę o dominacje. Toczyliśmy istną wojnę. Nikt nie dawał za wygraną.
            Zasapani otwarliśmy oczy i spojrzeliśmy po sobie z przerażeniem. Byłem taki zmieszany. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, gdzie podziać swój wzrok. Chłopak uśmiechnął się i podarował mi jeszcze jeden namiętny pocałunek. Nie miałem nic przeciwko, ale byłem zszokowany jego odwagą. To on zrobił pierwszy krok. Ja nigdy bym nie odważył się wykonać pierwszego podejścia.
            Oderwaliśmy się od siebie i wróciliśmy do oglądania filmu. Ten wieczór był pełen wrażeń. Co chwile któryś z nas spoglądał na drugiego. Cały czas na naszych twarzach gościły rumieńce. Od pocałunku moje serce waliło jak młotem. Nie potrafiłem się skupić.
-Louis?- zapytał się mnie chłopak. Ja tylko na niego spojrzałem.
-Jesteś na mnie zły?- ponownie zadał mi pytanie. Niby za co miałem być na niego zły? Za to, że przekazał mi co czuje. To nie dorzeczne. Nie można wstydzić się uczuć. Może druga osoba ich nie odwzajemnia, ale nie można się ich obawiać. Trzeba być silnym, więc i ja byłem. Przybliżyłem się do niego i delikatnie musnąłem jego usta.
-Nie mam za co.- odpowiedziałem ciężko oddychając.
-Cały czas dręczy mnie jedno pytanie. Dlaczego nie przerwałeś tego pocałunku?- chłopak nie dawał za wygraną. Spojrzałem w jego głębokie, zielone oczy i zamarłem z przerażenie. Nadszedł moment, którego tak się obawiałem. Muszę rozmawiać o swoich uczuciach. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem.
-Wiem, że może zabrzmi to banalnie, ale ja nie potrafię mówić o swoich uczuciach. Chodzi o to, że naprawdę bardzo cię lubię. Odkąd pojawiłeś się w moim życiu wszystko się zmieniło. Codziennie rano budzę się z myślą o tobie. Pracuję myśląc o tobie i zasypiam myśląc o tobie. Harry, stałeś się centrum mojego całego świata. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez twojej osoby. Jesteś kimś, przy kim czuję się sobą. Nie muszę nikogo udawać. Sprawiasz, że jestem lepszym człowiekiem.- skończyłem swoją długą przemowę, a w oczach chłopaka dostrzegłem łzy. Właśnie uświadomiłem sobie co przed chwilą powiedziałem. Radość opanowała moje serce. W środku było mi jakoś cieplej. Tak inaczej. Przyjemnie.
-To było takie szczere. Ja też cię naprawdę bardzo lubię. Od pierwszego spotkania, u ciebie w gabinecie, zrozumiałem, że jesteś kimś niezwykłym. Twoje oczy mówiły same za siebie. Tak pięknie się do mnie uśmiechałeś chociaż w ogóle mnie nie znałeś.
Pomyślałem ‘W końcu to wyznał.’ Byłem szczęśliwy, wiedziałem, że coś do niego czuję. Nie każdy potrafi zrozumieć, a co dopiero docenić takie uczucie jakim się obdarzaliśmy, ale w tym momencie liczył się tylko Harry. Spojrzałem mu prosto w oczy.
-Louis, wydaje mi się…- nie pozwoliłem mu dokończyć.
-Tak, ja ciebie też.- szybko powiedziałem i wtuliłem się w ciało chłopaka. Głaskałem jego loki starając się poczuć jego zapach. Wtuleni w siebie zasnęliśmy na kanapie.
            Rano obudziłem się pierwszy. Starałem się zachowywać bardzo cicho by nie obudzić śpiącego Harrego. Podnosząc głowę wpatrywałem się w twarz ukochanego. Jego powieki nie były do końca przymknięte, a usta były lekko rozchylone. Wyglądało to tak słodko i uroczo. Chciałem wpatrywać się w niego w nieskończoność, ale niestety jestem realistą. Szybko się ubrałem i wyszedłem z domu zostawiając otwarte drzwi. Wiem, że to nierozsądne, ale nie mogłem zrobić niczego innego. Szybko  doszedłem do celu. Jak zwykle przywitałem się z Emily i udałem się do gabinetu.
           

           

Zerknąłem na grafik i zauważyłem nowe nazwisko. Niejaka Rose Calder miała się zjawić na godzinę dwunastą. Spojrzałem na zegar, było za piętnaście dwunasta. Przyszykowałem się do pracy i czekałem w spokoju na klientkę.
 O godzinie dwunastej do moich drzwi ktoś zapukał.
-Proszę wejść.- krzyknąłem, a drzwi od gabinetu powoli się otworzyły.  
Do pokoju weszła wysoka brunetka o brązowych oczach. Miała długie włosy i przyznam, że była dobrze zbudowana.
-Dzień dobry.- powiedziała nieśmiało dziewczyna. Uśmiechnąłem się i  podszedłem podając rękę.-Witaj, ty pewnie jesteś Rose?- zapytałem starając się wywrzeć dobre pierwsze wrażenie. -Tak, to ja. Miło mi pana poznać.- powiedziała cieniutkim głosikiem. Mogłem śmiało przyznać, że był on piskliwy.
-Mi również miło Cię poznać. Proszę, mów mi Louis.- jeszcze raz podarowałem dziewczynie promienisty uśmiech i zaprosiłem na fotel. 
Rose sprawiała wrażenie skromnej i grzecznej dziewczyny. Wydawała się być taka spokojna i nieśmiała.
-Możesz mi o sobie coś powiedzieć?
-Nazywam się Rose Calder. Mam prawie 20 lat. Mieszkam tu w Londynie i studiuje w City University.- byłem zaskoczony. Ładna i do tego mądra dziewczyna musiała mieć, rzeczywiście jakiś problem.
-A powiedz mi, co Cię do mnie sprowadza?- zapytałem starając się dowiedzieć w czym problem, bo przecież po to tu jestem by jej pomóc.
-To bardzo osobiste. Przez ostatni czas jestem odosobniona. Parę tygodni temu zerwał ze mną chłopak, a byliśmy ze sobą prawie 3 lata. To był dla mnie wielki  
cios. Nie potrafię się pogodzić z faktem, że mężczyzna, którego kochałam już mnie nie kocha.- starałem się zrozumieć o co chodzi, ale przecież ludzie się ciągle rozchodzą. -Rozumiem Cię. Czasami tak była, że osoba na której nam zależy po prostu odchodzi, a uczucie które było między nami pękło jak bańka mydlana.- dziewczyna zakryła dłońmi twarz, a jej rękawy zjechały niżej. Teraz dopiero się domyślałem o co chodzi.Ta dziewczyna się cięła. Była tak zdesperowana z miłości, że nie mogąc pohamować swojego pragnienia, wyżywała się na swoim ciele. Na jej rękach widniało wiele blizn, niektóre z nich przypominały męskie imię.
Sięgnąłem do niej ręką i zakryłem blizny. Rose spojrzała na mnie cała zapłakana. Próbowała coś powiedzieć, ale nie można było jej zrozumieć przez łzy.
-Proszę, pomóż mi. Ja nie potrafię dłużej tak żyć.- poczułem jakiś ucisk w podbrzuszu. Żal mi było tej dziewczyny. Była naprawdę zakochana, ale najwidoczniej ten idiota tego nie zauważył i zlekceważył jej uczucia.
-Spokojnie, pomogę Ci bo po to tu jestem.- przytuliłem dziewczynę, aby przestała płakać, a ona się we mnie wtuliła.

*Imagin Louis*


Obudziłam się w jego objęciach. Był taki ciepły i czuły. Leżał wpatrując się we mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam czubek jego nosa. Oboje zaśmialiśmy się po cichu i usiedliśmy na łóżku.
Lou: Dzień dobry.- powiedział czule, a jego kąciki ust automatycznie się podniosły. Moją odpowiedziom był pocałunek, który chłopak szybko odwzajemnił. Nasze usta muskały się z tak głęboką namiętnością i żarem. Pragnęłam poczuć go całym swoim ciałem. W pewnym momencie Louis złapał mnie za pośladki i posadził na sobie. Nie przerywaliśmy jednak pocałunku, który jak dla mnie mógł by trwać wieczność.
Delikatnie położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi.
T.I.: Lou, kocham cię.- powiedziałam całując jego gorącą skórę. Chłopak podniósł głowę i spojrzał w moje oczy.
Lou: Ja Ciebie też i pamiętaj o tym.- mówiąc to złożył na moich ustach delikatny pocałunek i wstał.
Lou: Chyba czas na śniadanie.- złapał mnie za rękę i wyciągnął z sypialni. Udałam się do łazienki myśląc jakim on jest cudownym chłopakiem. Byliśmy ze sobą już 2 lata, a ja z każdą minutą kochałam go coraz mocniej i mocniej. 
Wchodząc do pomieszczenia zdjęłam bluzkę i obejrzałam się do tyłu. Jak zwykle miałam rację. Louis stał w drzwiach wpatrując się we mnie jak w obrazek.
T.I.: Lou! Wyjdź z tąd! Ja się przebieram!- krzyknęłam uśmiechnięta, a chłopak posłał mi całusa i wyszedł. Szybko umyłam zęby i założyłam zwiewną, różową bluzkę i krótkie spodenki z jeansu. Rozpuściłam swoje długie, brązowe włosy i wróciłam do sypialni. Otworzyłam szeroko okno i przyjrzałam się dokładnie cudownemu widokowi. Gorące promienie słońca ogrzewały moją delikatną cerę. Leciutki wietrzyk nieśmiało kołysał korony drzew. 
Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Był to Louis. Odwróciłam się i mocno w niego wtuliłam. Czułam się przy nim taka bezpieczna i taka, wolna. Nie mogłam tego inaczej określić. W jego towarzystwie mogłam być po prostu sobą.
   Lou: Zejdź na dół na śniadanie.- poprosił mnie chłopak.
T.I.: Za chwilę.- odpowiedziałam nadal stojąc w tej pozycji. Tak bardzo chciałam go przytulić, czuć zapach jego włosów, czuć jego obecność. Pragnęłam jego ciepła i bliskości. Tylko on zapewniał mi szczęście z tego jaka jestem. Był on chłopakiem idealnym.
   Oderwałam się od niego ze smutkiem w oczach. On widząc to delikatnie musnął moje usta swoimi wargami, wziął na ręce i wyniósł z pokoju. Delikatnie postawił mnie na ziemi i złapał za rękę.
Lou: Mam dla Ciebie niespodziankę.- powiedział sympatycznie. Ruszyliśmy w stronę kuchni. Już na schodach poczułam cudowną woń dobiegającą z pomieszczenia obok. Przed wejściem Louis zasłonił mi oczy i powoli wprowadził do środka. Odsłoniłam jego dłonie, a moim oczom ukazał się wspaniale uszykowany stół. Rozłożone talerze z omletami i te cudowne róże. Louis położył mi obok talerza dwie czerwone róże, a pod nimi liścik. Spokojnie podeszłam i otwarłam wiadomość. Pisał w nim, że pragnie udać się ze mną na spacer. Odwróciłam się do niego i podeszłam.
T.I.: Oczywiście, że tak!- powiedziałam i pocałowałam. Chłopak był lekko zszokowany, ale chwilę później oddał mi pocałunek. Nasze ruchy było coraz bardziej namiętne, a pożądanie nie nieograniczone. By móc go bardziej poczuć włożyłam pomiędzy jego włosy dłonie i lekko przysunęłam, on zaś krążył swoimi dłońmi po moich plecach. W pewnym momencie zjechał nieco niżej i ścisnął moje pośladki. Cicho pisnęłam do jego ust, a chłopak oderwał się ode mnie i szeroko uśmiechnął.
   Lou: Tak bardzo Cię kocham.- powiedział i wskazał mi miejsce. Usiadłam i rozkoszowałam się smakiem kuchni mojego chłopaka. Zawsze wiedziałam, że drzemie w nim talent kulinarny, ale dziś mnie naprawdę zaskoczył. Po śniadaniu udałam się z nim na obiecany spacer. Pogoda była wręcz wspaniała na spacerowanie w parku. Widok zakochanych par krążących po tym niesamowitym pejzażu był taki uroczy. Tak dobrze mieć osobę, która cię kocha i szanuje. W pewnym momencie Louis zatrzymał się i złapał mnie za ręce. Stanął naprzeciwko mnie i spojrzał głęboko w oczy. Widziałam, że się bardzo denerwował, ale jego zielononiebieskie tęczówki tak bardzo świeciły. Widok jego szczęśliwego przyprawiał mnie o dreszcze. Jeszcze chwilę tak staliśmy, aż zakończyłam tą ciszę wpijając się w jego usta bez opamiętania. Znów czułam ich smak, ten idealny smak, którego tak bardzo kochałam.
   Lou: Wiesz, że nie potrafię mówić o swoich uczuciach. Ale tym razem tak się nie da. Od kiedy pojawiłaś się w moim życiu wszystko się zmieniło.- i po tych słowach mój świat stanął na głowie. Już się domyślałam o co mu chodzi i modliłam się w duszy, aby to była prawda. W pewnym momencie chłopak sięgnął do kieszeni i wyciągnął czerwone pudełko. Moje źrenice się rozszerzyły, a Lou uklęknął.
   Lou: Chciałem przez to powiedzieć, że pragnę z tobą spędzić resztę życia. Proszę, wyjdziesz za mnie?- całkowicie oszołomiona rzuciłam się mu na szyję i zaczęłam całować.
T.I.: Oczywiście, że tak!- krzyknęłam, a chłopak objął mnie i mocno do siebie przytulił.

sobota, 6 kwietnia 2013

6 rozdział

Zainspirowała mnie jedna dziewczyna, która uważa, że bardzo dobrze piszę. Cieszę się, że ktoś uważa, że to jest dobre. Dziękuję.. i wiem, że może za szybko dodaję, ale ktoś mnie poprosił ;**






-Już mówiłem Haz, że nic się nie stało. Byłeś pijany to się zdarza.- uśmiechnął się i podał mi sztuczce. Usiedliśmy i szybko zjedliśmy śniadanie. Odetchnęliśmy po posiłku, a chwilę później dostałem sms’a. Był od Niall’a. ‘Jak się czuje Haz? Wpadnijcie do nas.’ Uśmiechnąłem się i zaproponowałem spacer. Chłopak oczywiście się zgodził. Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy na świeże powietrze.
-Dokąd idziemy?- zapytał zaniepokojony Haz.
-Do Niall’a.- powiedziałem, a chłopak się momentalnie zatrzymał.
-Ja nie chcę tam iść.- powiedział i się ode mnie odwrócił. Podbiegłem do niego i załapałem za rękę.
-Dlaczego nie? Przecież to twój przyjaciel.- powiedziałem, a chłopak nie chętnie odpowiedział.
-Wiem, że to mój przyjaciel, ale wstyd mi za wczoraj.- spuścił głowę. Złapałem go za podbródek i uniosłem do góry.
-Haz, nie przejmuj się tym co było wczoraj.- złapałem go za rękę i pociągnąłem w stronę domu Niall’a.
            Zapukałem do drzwi, a Haz stał za mną niepewnie. Po chwili drzwi otworzył nam uśmiechnięty blondyn.
-Wchodźcie.- powiedział i zrobił miejsce w przejściu. Wszedłem do środka mając nadzieję, że Harry się w końcu opamięta. Usiedliśmy przy stole i rozmawialiśmy o wczorajszym wieczorze. Było do przewidzenia, że Harry nie będzie chciał o tym mówić. Zauważyłem łzę w oku przyjaciela, więc zmieniłem szybko temat. Rozmawialiśmy tak przez około dwie godziny. Atmosfera jednak ciągle była napięta. Harry nie chciał się odzywać, a Zayn nie zwracał uwagi na zadawane mu pytania. Samo spotkanie było w sobie dziwne. Takie przereklamowane. Czworo znajomych siedzących przy stole i rozmawiających. Jak na herbatce u babci. W pewnym momencie nie wytrzymałem i szturchnąłem Niall’a. Dałem mu do zrozumienia, że Hazzie jest przykro i poprosiłem by z nim porozmawiał.
Blondyn wstał od stołu i poprosił Harrego na rozmowę. Harry zgodził się bez zastanowienia, a ja zostałem sam z Zayn’em. Przypatrywałem się jego czynnością. Co chwilę poprawiał grzywkę lub kołnierz.
-Zayn?- zapytałem zaniepokojony ruchami chłopaka. On spokojnie zwrócił wzrok w moją stronę i się zapytał o co chodzi. Byłem nieco skołowany, ponieważ nie wiedziałem co mu odpowiedzieć.
-Już nic. Przepraszam.- odpowiedziałem, a chłopak zaczął się głośno śmiać. Nie mogę powiedzieć, że Zayn jest do końca normalny. Na pozór jest zwyczajnym nastolatkiem, ale gdy spędzi się z nim czas można się go przestraszyć. No nic, czekałem, aż Haz i Niall wrócą z rozmowy.
            Nieco zdenerwowany rozglądałem się po mieszkaniu blondyna. Mieszkał sam, nie miał dziewczyny, a utrzymywał taki porządek. Byłem ciekaw jak mu się to udaje. Dostrzegłem zdjęcie Hazzy stojące na komodzie. Na zdjęciu Harry mógł mieć góra szesnaście lat. Uśmiechał się i miałem wrażenie, że patrzy prosto na mnie. Pewnie nie dopuszczałem do siebie tej wiadomości, że Haz mógłby być dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Nie chciałem popsuć tego co jest między nami. Moje rozmyślenie przerwały nadchodzące kroki. Do kuchni wszedł zapłakany Harry i poklepujący go Niall.
-Już wszystko dobrze. Wyjaśniliśmy sobie z Harrym parę spraw i jest wszystko w porządku.- powiedział blondyn wyciągając telefon. Podał nam herbatę i poszliśmy do salonu. W telewizji leciał jakiś ciekawy film. Mówił on o dziewczynce, która przeżyła straszny wypadek i zaczynała żyć od nowa. Moje skupienia przerwał mi dzwonek telefonu. Dostałem wiadomość od Niall’a. ‘Harremy zależy na tobie, nie zmarnuj tego.’ Przeczytałem ją kilka razy i spojrzałem na blondyna. Patrzył się na mnie i pokręcił głową. Przyznam, że lekko zszokowała mnie ta wiadomość. Mi również bardzo zależy na Harrym, ale nie jestem dobry w wyznawaniu swoich uczuć. Jedyne co mogłem zrobić to pokazać Harremu, że jest dla mnie kimś ważnym. Objąłem go ręką i przyciągnąłem do siebie. Chłopak nie protestował i wtulił się w mój tors. Teraz czułem jego ciepły oddech na swojej skórze.
            Film się skończył, a Haz leżał na moich kolanach. Zayn zerknął na Loczka i zobaczył, że śpi. Nie chciałem go budzić, ale nie miałem wyboru. Było już dosyć późno, a ja jutro pracuję. Delikatnie potrząsnąłem ciałem Harrego. Otworzył leniwie lewe oko i prawe i spojrzał na mnie swoimi zniewalającymi, zielonymi tęczówkami. Jego źrenice były rozszerzone. Wpatrywał się we mnie i uśmiechnął się nieśmiało.
-Czas wstawać śpiąca królewno.- powiedział Zayn. Harry zaśmiał się i podniósł z moich kolan. Nagle całe ciepło uleciało.
-Zimno mi.- powiedział Haz łapiąc się za ramiona. Cały drżał. Podałem mu koc, którym byłem okryty.
            Odwiozłem Harrego pod dom, a sam udałem się do siebie. Zrobiłem sobie gorącą herbatę i usiadłem przed telewizorem. Oglądałem jakiś dziwny film, którego zupełnie nie rozumiałem. Najpierw córka zabiła ojca, a później jej brat jej dzieci. Naprawdę wytwórnie nie wiedzą o czym mają robić filmy. Ten długi i jakże ‘zajmujący’ seans przerwał mi dzwonek telefonu. Spojrzałem na nadawcę. Dostałem wiadomość od Harrego. ‘Otwórz drzwi.’ Nie zastanawiając się dłużej podszedłem do drzwi frontowych i je szeroko otworzyłem. Moim oczom ukazał się Harry.
-Cześć, Lou.- chłopak spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Złapałem go za ramię i wprowadziłem do środka.
-Co ty tu robisz o takiej porze?- zapytałem nieco zmartwiony.
-Zostawiłem klucze u Niall’a, a nie chcę go budzić. Myślałem, że może u ciebie mógłbym przenocować.- uśmiechnąłem się tylko szeroko i pokiwałem głową. Zaprowadziłem go do salonu i dałem ciepłe ubranie. Szybko zrobiłem jeszcze jedną herbatę i usiadłem z nim na kanapie.
-Jak to się stało, że ich zapomniałeś?- zapytałem próbując wyciągnąć od niego jak najwięcej na ten temat. Harry tylko wzruszył ramionami i wziął głęboki oddech.
-Co oglądamy?- zapytał przerywając głuchą ciszę.
-Jakiś film o rodzinie, która się morduje. Strasznie dziwne, nie potrafię zrozumieć celu tego filmu.- odpowiedziałem na jednym tchu. Chłopak spojrzał na mnie spod uroczej grzywki. Miał ogromne rumieńce. Jego oczy świeciły jakoś inaczej. Urocze dołeczki przy ustach były jeszcze większe. Zauważyłem jak Haz zatrzepotał rzęsami. Automatycznie korciki moich ust uniosły się ku górze. Chłopak widząc to zaśmiał się radośnie. Nie potrzebowałem teraz niczego innego. Tylko jego uśmiech, śmiech i wzrok sprawiały, że miałem ochotę żyć. Dzięki jego osobie byłem naprawdę szczęśliwy. Nie potrzebowałem góry pieniędzy, chciałem tylko jego.

5 rozdział

Bardzo wam dziękuję za tyle odsłon.. To dla mnie naprawdę bardzo ważne!! Mam tylko nadzieję, ze wam się podoba to w jaki sposób pisze ;33 Proszę jeszcze o komentowanie!! Kocham was <33






-Harry, co ty zrobiłeś?!- krzyknąłem zmartwiony stanem przyjaciela.
-I tak nie mam już nic do stracenia!- krzyknął mi prosto w twarz i zaczął śmiać się płacząc.
-Tak nie będzie. Harry, jesteś pijany. Zaprowadzę Cię do domu.- złapałem go w talii i przełożyłem sobie jego rękę przez szyję. Wyszliśmy z klubu i kierowaliśmy się w stronę mojego domu.
-Ja chcę spać u siebie!- krzyczał bełkocząc. Kiwał się na wszystkie strony i wymachiwał prawą ręką. Starałem się mu wytłumaczyć, że jest zbyt pijany, ale on się spierał, że jest trzeźwy. Postawiłem na swoim i zaprowadziłem go do siebie.
            Przekręciłem klamkę, a Haz upadł w drzwiach. Podniosłem go i zaprowadziłem na sofę. Zamknąłem drzwi po czym udałem się do pijanego przyjaciela. Rozebrałem go do bokserek i pożyczyłem mu świeże ubrania.
-Harry, dlaczego się upiłeś?- zapytałem, a w odpowiedzi usłyszałem tylko ciche bełkotanie nie miałem zamiaru pytać drugi raz. Zaprowadziłem go na górę do sypialni i położyłem do łóżka.
-Nie zostawiaj mnie samego.- odezwał się załamany głos Hazzy. Zatrzymałem się i usiadłem obok przyjaciela gładząc jego loki, on zaś przymknął powieki  i oddychał rytmicznie do ruchów mojej ręki. Zdobyłem się na odwagę zapytałem.
-Dlaczego się upiłeś?- twarz Hazzy znowu wydawała by się posmutnieć. Po krótkiej chwili zauważyłem na policzku chłopaka pojedynczą łzę. Otarłam ją i schyliłem nieco by lepiej widzieć jego zielone tęczówki.
            Harry mi nie odpowiedział tylko złapał za rękę i położył ją na sercu i momentalnie zasnął. Wiedziałem, że jest on delikatny, ale nie spodziewałem się, że aż w takim stopniu. Jego serce biło nierównomiernie. Na twarz Hazzy widniał szeroki uśmiech z uroczymi dołeczkami, które doprowadzały mnie do szału. Pod wpływem zauroczenia jego uśmiechem, przyłożyłem dłoń do jego twarzy i pogładziłem palcem wierzch jego skóry. Zauważyłem na twarzy Harrego uśmiech. Promienisty uśmiech, który przyprowadzał mnie o dreszcze. Automatycznie się uśmiechnąłem i bardziej nachyliłem nad chłopakiem. Pod wpływem impulsu pocałowałem go w czubek nosa, a momentalnie na całym ciele poczułem falę gorąca.
            To był pierwszy pocałunek podarowany Harremu. Miałem nadzieję, że Haz spał i nie będzie niczego pamiętał. To przeżycież było niesamowite. Sposób w jaki na niego patrzę nie jest obojętny. W momencie pocałunku uświadomiłem sobie, ile on dla mnie znaczy. Nie wyobrażam już sobie życia bez mojego przyjaciela.
            Wstałem z łóżka kiedy usłyszałem głos Harrego. Prosił, abym się położył obok. Nie mając nic przeciwko spełniłem prośbę przyjaciela. Usiadłem i ułożyłem się wygodnie obok. Chwilę później poczułem ciepłą dłoń Harrego na moim torsie. Chłopak wtulił się we mnie i zasnął jak dziecko. Aby było mi wygodnie obróciłem się na bok by lepiej widzieć twarz Hazzy. Jego wzrok chował się pod gęstymi lokami rozpływającymi się na całą twarz. Dosłownie kilka minut później zatopiony w uroku przyjaciela zasnąłem.
            Nazajutrz obudziłem się bardzo wcześnie i zszedłem na dół starając się nie obudzić śpiącego Hazzy. Usiadłem na sofie i zostałem tam przez dłuższy okres. Rozmyślałem o wczorajszym wieczorze, o klubie i nocy z Harrym. Nagle usłyszałem jakiś hałas. Zerwałem się i udałem szybkim tempem na górę. Delikatnie rozchyliłem drzwi swojej sypialni i ujrzałem Harrego. Siedział on na parapecie i wpatrywał się w widok za oknem. Zdawało mi się, że on płacze. I niestety miałem rację. Nie wydawał z siebie żadnych dźwięków, ale na jego policzkach spływały łzy. Cicho wszedłem do pomieszczenia przymykając za sobą drzwi. Podszedłem do Hazzy i objąłem go. Chłopak zareagował całkiem spokojnie. Złapał mnie za rękę i trzymał przy sercu. Staliśmy w takiej pozycji przez jakiś czas, aż Harry się do mnie odwrócił.
-Przepraszam Lou.- powiedział nadal trzymając moją dłoń.
-Nic się nie stało Haz.- powiedziałem, a po moim policzku spłynęła łza. Chłopak widząc to rzucił się na mnie i mocno do siebie przytulił.
-Haz? A czy ty pamiętasz coś z wczoraj?- odpowiedziałem pełen przerażenia.
-Wszystko, pamiętam wszystko.- po tych słowach poczerwieniałem. Czułem się co najmniej dziwnie. Chociaż z jednej strony cieszyłem się.
-To znaczy co pamiętasz?- zapytałem i oderwałem się na moment od chłopaka. Spojrzałem mu prosto w oczy, a on zbliżył się nieco i pocałował mnie w czubek nosa. Uśmiechnąłem się, a chłopak chichotał pod nosem. Zdjąłem  go z parapetu i zaprosiłem na śniadanie. Zeszliśmy na dół i udaliśmy się do kuchni.
-Na co masz ochotę?- zapytałem, a chłopak się uśmiechnął.
-Co powiesz na naleśniki?- zapytał, a ja się zgodziłem. Już miałem zacząć przygotowywać posiłek gry Harry powiedział, że mam wyjść z kuchni. Spełniłem jego prośbę trochę zaniepokojony. Udałem się do salonu. Usiadłem wygodnie i włączyłem telewizor. Przez dłuższy czas oglądałem film o samotnej dziewczynie szukającej miłości, ale mój żołądek nie dawał mi spokoju. W pewnym momencie miałem zamiar wstać i iść pomóc przyjacielowi, ale gdy wstałem wkroczył Harry. Niósł w rękach dwa talerze z pięknie przyozdobionymi naleśnikami.
-Proszę Lou.- wyszeptał i podał mi talerz. Ku mojemu zaskoczeniu na naleśniku był jakiś napis. Harry napisał czekoladom ‘przepraszam’. To było takie urocze z jego strony. Wstałem, odłożyłem talerz po czym podszedłem do chłopaka i mocno przytuliłem. Spoglądał on na mnie wielkimi oczami. Widziałem jak zbierają mu się łzy.

piątek, 5 kwietnia 2013

*Imagin Liam*

Widzę, że inaczej nie mogę xD Mimo tej powieści będę wpuszczała krótkie imaginy o chłopakach z zespołu ;33 Ten jest już drugi <333






                Tylko on był jedyną nadzieją. Jak każdego wieczoru uciekałam. Uciekałam przed życiem. Przed rodziną. Przed wszystkim. Liam Payne to chłopak, który był moją opoką. Ja bez niego nie mogłam przetrwać. Był dla mnie wszystkim. Każda nadzieja wiązała się z nim. Tym razem też tak było.
                Niby wieczór jak każdy, a jednak jeden z najgorszych. Jak zwykle pokłóciłam się z mamą. Ona traktowała nie jak śmiecia, zresztą w moich oczach była zwykłą szmatą. Nie szanowała swojej jedynej córki. Jednak dzisiaj doszło do rękoczynu. Obiecałam sobie, że od niej ucieknę. Zrobiłam to co zamierzałam. Cała mokra wybiegłam z domu zatrzaskując za sobą drzwi. Biegłam ile miała sił w nogach. Dwie ulice dalej zauważyłam moją oazę spokoju. Dom mojego ukochanego i zresztą jedynego przyjaciela.
                Trzęsąc się zapukałam do wielkich drzwi. Szybko się one otworzyły. Stał w nich Liam. Spojrzał na mnie i się przeraził. Zresztą nie dziwię mu się miałam przekrwione oko i siniaki na rękach. Objął mnie ręką i wprowadził do środka. Szybko zaprowadził do ciepłego salonu i przyniósł ręcznik.
Liam: Znowu?- zapytał z wielkim przejęciem. Co ja mu miałam odpowiedzieć. Tylko i wyłącznie powiedziałam prawdę.
T.I.: Tak, znów mnie uderzyła. Nie wiem co mam robić. Próbowałam schować jej alkohol, ale ona to zauważyła.- zaczęłam mówić, a po moich policzkach spłynęły łzy. Liam przytulił mnie i delikatnie objął. Wtuliłam się w jego ciepły tors. Głaskał mnie po plecach i próbował uspokoić. Po chwili zasnęłam na jego klatce piersiowej  .Ale po chwili się obudziłam. Chłopak niósł mnie po schodach. Trzymał mnie na rękach. Nieprzytomna spojrzałam na niego, a on się delikatnie uśmiechnął.
                Po raz kolejny otwarłam oczy, ale w tedy byłam już w suchym ubraniu i leżałam przykryta po szyję kocem. Obróciłam się ostrożnie w drugą stronę i poczułam ogromny ból uciskający moją klatkę piersiową. Koło mnie leżał Liam. Jeszcze nie spał i wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
T.I.: Dlaczego nie śpisz?- zapytałam zachrypniętym głosem. On tylko się uśmiechnął i kazał zasnąć. Odwzajemniłam uśmiech i wtuliłam się w mojego najlepszego przyjaciela. Objął mnie on ramieniem i tak zasnęłam.
                Rano obudziłam się wtulona w Liam’a. On nadal na mnie patrzył i się uśmiechał. Spojrzałam w górę i zabolała mnie głowa. Ostre światło słoneczne dobiegające z za okna raziło moje oczy.
T.I.: Spałeś chociaż trochę?- zapytałam starając się uśmiechnąć.
Liam: Spałem, ale obudziłem się nad ranem. Wiesz, że mówisz przez sen?- zapytał się mnie z podstępnym uśmieszkiem na twarzy.
T.I.:  Naprawdę, a co takiego mówiłam?- zapytałam jeszcze bardziej wtulając się w talię Liam’a.
Liam: Mówiłaś coś o twoim bohaterze, że jest twoim najlepszym przyjacielem i, że jest strasznie przystojny.- zaśmiałam się, ale po chwili przestałam przez ten okropny ból paraliżujący moje ciało.
Liam: No już połóż się jeszcze. Musisz odpocząć. Nie przemęczaj się.- powiedział odgarniając mi włosy. Przymknęłam oczy pod wpływem jego dotyku. Położyłam głowę na jego dłoni i rozkoszowałam się chwilą.

                Liam był dla mnie zawsze taki ciepły i otwarty. Pomagał mi gdy go potrzebowałam.  Teraz też mnie nie zawiódł. Leżeliśmy tak dłuższą chwilę. Liam cały czas gładził dłonią moje plecy. Podniosłam się ostrożnie i pocałowałam go w policzek.
T.I.: Dziękuję Liaś. Na ciebie zawszę mogę liczyć.- chłopak się uśmiechnął i posadził mnie sobie na  kolanach. Położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi. Było mi tak wygodnie. Tak wspaniale się czułam. Wszystko tylko po to bym mogła być z nim, właśnie w tej chwili. Można było się domyślić, że nie byliśmy dla siebie tylko przyjaciółmi. Nie okazywaliśmy sobie gestów, które mogły by nas wydać, ale byłam przekonana, że od dawna nie byłam już tylko przyjaciółką.
                Podniosłam się i spojrzałam mu w oczy. Siedziałam na nim okrakiem. Złapałam jego twarz w obie dłonie. Zmniejszyłam nieco odległość miedzy nami. Teraz stykaliśmy się nosami. Przestrzeń między nami była minimalna. W pewnym momencie Liam przycisnął mnie lekko do siebie. Zetknęliśmy się wargami. Można by to nazwać pocałunkiem chociaż nikt z nas nie kontynuował. Jednak się myliłam. Liam złapał mnie w talii i zaczął muskać moje usta. Robił to z wielką ostrożnością. Oddałam mu się w pełni bojąc się konsekwencji. Poczułam jego włosy pomiędzy palcami. Delikatnie mnie uniósł i położył na materacu. Teraz on leżał oparty na łokciach nade mną. Patrzałam się na niego jak zaczarowana. Nie miałam nic przeciwko dalszym działaniom. Spojrzałam mu głęboko w oczy i ponownie złapałam jego twarz.
T.I.: Kocham cię.- wyznałam ledwie słyszalnie, jednak na tyle głośno aby to on usłyszał. Spojrzał na mnie i wyglądał jak by właśnie spełniły się je go sny.
                Jeszcze raz podarował mi namiętny pocałunek po czym dodał.
Liam: Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz jak długo czekałem by ci to wyznać.- moje oczy się zaświeciły, a po policzkach spłynęły mi łzy. Byłam taka szczęśliwa. Pomimo tego, że mam beznadziejne życie Liam był światełkiem w tym tunelu. To prawda był moim bohaterem.
 T.I.: Dzięki tobie jestem najszczęśliwszą osobą na świecie.- wykrztusiłam, a chłopak otarł moje łzy. Jeszcze raz go przytuliłam i wstałam. Podeszłam do drzwi i oparłam się o ścianę. Uśmiechnęłam się porywczo i wskazałam palcem aby do mnie podszedł. Szybko pobiegłam na dół. Schowałam się w garderobie.
                Usłyszałam czyjeś kroki. Wychyliłam głowę, ale nikogo nie widziałam. Nagle poczułam czyjeś ciepłe dłonie na moich biodrach. Liam podszedł mnie od tyłu i zaczął scałowywać poją szyję. Odchyliłam lekko szyję, aby móc się delektować jego dotykiem. Zawsze był taki delikatny, ale od dzisiejszego poranka, gdy wyznał mi to wszystko byłam w stanie oddać mu się w każdej chwili. Odwróciłam się na palcach i spojrzałam w jego uroczę, głęboki oczy. Patrzył się na mnie ciepło. Podarował mi piękny uśmiech i zaczął wkładać ręce pod moją bluzkę. Czekając na dalsze działanie pocałowałam go. Najwidoczniej chłopak chciał przedłużyć pocałunek.
                Spędziłam u niego tydzień. Nie chciałam wracać do domu. Po tygodniu Liam mi zaproponował, abym się do niego wprowadziła. Mówił, że nie mogę ryzykować swoim życiem. Przyjęłam propozycję, a ponieważ miałam już dawno ukończony osiemnasty rok życia postanowiłam działać. Odwiedzałam mamę ze specjalistą. Starałam się jej pomóc wyjść z nałogu. Bez Liam’a by mi się nie udało. Był moim największym wsparciem. Podejrzewam, że gdyby mi nie pomógł zakończyła bym swe męki szybką śmiercią, ale teraz widzę, że warto żyć dla osoby na które ci zależy.