Ten jest troszkę krótki, ale obiecuję, że następny będzie o wiele, wiele dłuższy ♥♥♥♥
Serce Harrego biło nierównomiernie.
Ale jego skóra nie była już zimna, wręcz przeciwnie. Rozgrzała się i to bardzo
mocno. Na jego policzki wróciły rumieńce. Oddychał znacznie głębiej, a jego
twarz znów promieniała.
Postanowiłem zadzwonić do przełożonego i poprosić o wolne do czasu gdy Harry nie wyzdrowieje.
-Halo? Emily? To ty?- zapytałem lekko nie pewnie.
-Tak to ja. Z kim mam przyjemność.- zapytała jak zawsze radośnie.
-Z tej strony Louis. Możesz mnie połączyć z panem Fergusonem?- pan Ferguson to mój przełożony. Był najwyższym z najwyższych dla ułatwienia sprawy.
-Już łączę, proszę chwile poczekać.- czekałem cały roztrzęsiony. Miałem tylko nadzieję, że dostane krótki urlop na czas wyjścia Harrego ze szpitala. Po krótkim czasie odezwał się głęboki, niski, męski głos. To był pan Ferguson.
-Witam, z tej strony Louis.
-Dzień dobry Louis. W jakiej wprawie dzwonisz?- mężczyzna się mnie zapytał, a ja nie mogłem wydusić z siebie słowa. Pozbierałem się szybko, nabrałem powietrza i zacząłem mówić.
-Chciałbym prosić o tydzień wolnego.- mój głos brzmiał niepewnie. Pewnie dlatego, że się strasznie bałem, że odmówi. Czekałem, aż się odezwie. W mojej głowie trwało to godziny, ale w rzeczywistości parę sekund.
-Dobrze, ale powiedz dlaczego.- w tym momencie mój głos się załamał. Kompletnie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Gdyby dowiedział się kim dla mnie jest Harry, czy to by nie miało wpływu na moją pracę? Mimo wszystko, Harry był najważniejszy. Nie przejmowałem się już swoją pracą. Chciałem tylko by mój ukochany doszedł do siebie.
-Mój chłopak miał wypadek samochodowy. Potrzebuje mojej pomocy. Proszę mnie zrozumieć.- dało się zauważyć, że moja wypowiedź nieco zdziwiła mężczyznę. Jednak nie trwało to długo.
-Oczywiście, że rozumiem każdy ma swoje prywatne życie.- powiedział spokojnym tonem. Zrobiło mi się nagle ciepło na sercu, że jest ktoś kto naprawdę mnie rozumie.
-Dziękuję bardzo.- już miałem się rozłączyć kiedy przypomniałem sobie o Rose.
-Niech pan zaczeka. Jest jeszcze jedna sprawa. Moja klientka, Rose Calder. Kojarzy pan?- usłyszałem jak mężczyzna coś za mruczał.
-Tak, pamiętam.- powiedział nadal grzecznie. Ten mężczyzna mimo swojego wieku, a miał on 64 lata, był naprawdę wspaniałomyślny. Zawsze wysłuchał, nieważne o co chodziła, ale zawsze miał dla kogoś czas.
-Mógłby pan się nią zająć do czasu mojego powrotu? Obiecuję, że nadrobię stracone godziny. Chodzi o to, żeby tylko miała pomoc w czasie mojej nieobecności.- wydukałem szybko. Bez zastanowienia mężczyzna się zgodził. Pożegnaliśmy się, a ja wróciłem do Sali Hazzy.
Harry leżał lekko podparty poduszką. Obok niego klęczała pielęgniarka. Próbowała podać chłopakowi jakiś lek. Podszedłem do niego i poprawiłem poduszkę.
-Dziękuję pani. Ja z nim zostanę.- pielęgniarka się uśmiechnęła i wyszła z pomieszczenia. Harry patrzył na mnie pół przytomny. Uśmiechał się delikatnie. Usiadłem obok i wpatrywałem się w jego prawie nieruchome ciało. Było mi tak źle. Tak nieprzyjemnie. To uczucie było niedopisania. Wypełniała mnie taka gorycz, taka nienawiść, ale wyłącznie do samego siebie. Byłem przybity, że przeze mnie cierpi osoba, na której bardzo mi zależy.
-Louech…- wyszeptał Harry, a moje oczy przeniosły się na jego usta. Wyglądało na to, że chce mi coś powiedzieć. Tak bardzo chciałem siedzieć z nim teraz w domu i popijać herbatę. Pewnie oglądalibyśmy jakiś bezsensowny film, ale i tak byśmy się bawili genialnie w swoim towarzystwie.
Zawsze pragnąłem poznać kogoś, przy kim czułbym się tak swobodnie jak z Harrym. Bez żadnych zahamowań. Pozwalałbym sobie z nią na wszystko. Najważniejsze było by ta osoba mnie uszczęśliwiała swoją obecnością. Już od podstawówki ciągnęło mnie coś do kolegów, ale w tedy byłem tego jeszcze nie świadomy. Nie wiedziałem, że może istnieć związek dwóch mężczyzn. Dopiero w wieku piętnastu lat zauważałem pewne zmiany w mojej orientacji. Całkowicie inaczej patrzyłem na dziewczyn, a na chłopców. Co prawda miałem kilka dziewczyn, ale chyba od niechcenia. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale nie zależało mi na nich. Gdy skończyłem szkołę i poszedłem na studia, poznałem ludzi takich jak ja. Był jeden chłopak, który miał wielu znajomych. Między innymi znalazło się tam wiele dziewczyn. Na początku naszej znajomości wszystko było skomplikowane, ale później się zaprzyjaźniliśmy. Gdy dowiedziałem się, że Mark był homoseksualistą, mocno mną to wstrząsnęło, ale właśnie w tedy zdałem sobie sprawę, że nie mógłbym być z kobietą.
Postanowiłem zadzwonić do przełożonego i poprosić o wolne do czasu gdy Harry nie wyzdrowieje.
-Halo? Emily? To ty?- zapytałem lekko nie pewnie.
-Tak to ja. Z kim mam przyjemność.- zapytała jak zawsze radośnie.
-Z tej strony Louis. Możesz mnie połączyć z panem Fergusonem?- pan Ferguson to mój przełożony. Był najwyższym z najwyższych dla ułatwienia sprawy.
-Już łączę, proszę chwile poczekać.- czekałem cały roztrzęsiony. Miałem tylko nadzieję, że dostane krótki urlop na czas wyjścia Harrego ze szpitala. Po krótkim czasie odezwał się głęboki, niski, męski głos. To był pan Ferguson.
-Witam, z tej strony Louis.
-Dzień dobry Louis. W jakiej wprawie dzwonisz?- mężczyzna się mnie zapytał, a ja nie mogłem wydusić z siebie słowa. Pozbierałem się szybko, nabrałem powietrza i zacząłem mówić.
-Chciałbym prosić o tydzień wolnego.- mój głos brzmiał niepewnie. Pewnie dlatego, że się strasznie bałem, że odmówi. Czekałem, aż się odezwie. W mojej głowie trwało to godziny, ale w rzeczywistości parę sekund.
-Dobrze, ale powiedz dlaczego.- w tym momencie mój głos się załamał. Kompletnie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Gdyby dowiedział się kim dla mnie jest Harry, czy to by nie miało wpływu na moją pracę? Mimo wszystko, Harry był najważniejszy. Nie przejmowałem się już swoją pracą. Chciałem tylko by mój ukochany doszedł do siebie.
-Mój chłopak miał wypadek samochodowy. Potrzebuje mojej pomocy. Proszę mnie zrozumieć.- dało się zauważyć, że moja wypowiedź nieco zdziwiła mężczyznę. Jednak nie trwało to długo.
-Oczywiście, że rozumiem każdy ma swoje prywatne życie.- powiedział spokojnym tonem. Zrobiło mi się nagle ciepło na sercu, że jest ktoś kto naprawdę mnie rozumie.
-Dziękuję bardzo.- już miałem się rozłączyć kiedy przypomniałem sobie o Rose.
-Niech pan zaczeka. Jest jeszcze jedna sprawa. Moja klientka, Rose Calder. Kojarzy pan?- usłyszałem jak mężczyzna coś za mruczał.
-Tak, pamiętam.- powiedział nadal grzecznie. Ten mężczyzna mimo swojego wieku, a miał on 64 lata, był naprawdę wspaniałomyślny. Zawsze wysłuchał, nieważne o co chodziła, ale zawsze miał dla kogoś czas.
-Mógłby pan się nią zająć do czasu mojego powrotu? Obiecuję, że nadrobię stracone godziny. Chodzi o to, żeby tylko miała pomoc w czasie mojej nieobecności.- wydukałem szybko. Bez zastanowienia mężczyzna się zgodził. Pożegnaliśmy się, a ja wróciłem do Sali Hazzy.
Harry leżał lekko podparty poduszką. Obok niego klęczała pielęgniarka. Próbowała podać chłopakowi jakiś lek. Podszedłem do niego i poprawiłem poduszkę.
-Dziękuję pani. Ja z nim zostanę.- pielęgniarka się uśmiechnęła i wyszła z pomieszczenia. Harry patrzył na mnie pół przytomny. Uśmiechał się delikatnie. Usiadłem obok i wpatrywałem się w jego prawie nieruchome ciało. Było mi tak źle. Tak nieprzyjemnie. To uczucie było niedopisania. Wypełniała mnie taka gorycz, taka nienawiść, ale wyłącznie do samego siebie. Byłem przybity, że przeze mnie cierpi osoba, na której bardzo mi zależy.
-Louech…- wyszeptał Harry, a moje oczy przeniosły się na jego usta. Wyglądało na to, że chce mi coś powiedzieć. Tak bardzo chciałem siedzieć z nim teraz w domu i popijać herbatę. Pewnie oglądalibyśmy jakiś bezsensowny film, ale i tak byśmy się bawili genialnie w swoim towarzystwie.
Zawsze pragnąłem poznać kogoś, przy kim czułbym się tak swobodnie jak z Harrym. Bez żadnych zahamowań. Pozwalałbym sobie z nią na wszystko. Najważniejsze było by ta osoba mnie uszczęśliwiała swoją obecnością. Już od podstawówki ciągnęło mnie coś do kolegów, ale w tedy byłem tego jeszcze nie świadomy. Nie wiedziałem, że może istnieć związek dwóch mężczyzn. Dopiero w wieku piętnastu lat zauważałem pewne zmiany w mojej orientacji. Całkowicie inaczej patrzyłem na dziewczyn, a na chłopców. Co prawda miałem kilka dziewczyn, ale chyba od niechcenia. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale nie zależało mi na nich. Gdy skończyłem szkołę i poszedłem na studia, poznałem ludzi takich jak ja. Był jeden chłopak, który miał wielu znajomych. Między innymi znalazło się tam wiele dziewczyn. Na początku naszej znajomości wszystko było skomplikowane, ale później się zaprzyjaźniliśmy. Gdy dowiedziałem się, że Mark był homoseksualistą, mocno mną to wstrząsnęło, ale właśnie w tedy zdałem sobie sprawę, że nie mógłbym być z kobietą.
Zajmowałem się tak Harrym przez pięć
dni. Pomagałem mu chodzić o kulach. Ten widok zawsze przypominał mi, że to
przeze mnie Haz tak cierpi. Przez te wszystkie dni nie rozmawialiśmy o tym co
się stało. Najwidoczniej chłopak nie chciał ze mną rozmawiać na ten temat, a
przyznam, że to bolało. Harry jest dla mnie naprawdę kimś ważnym. Mam tylko
nadzieję, ze on jest tego świadomy. Jestem w stanie poświęcić mu swoją każdą
chwilę, aby tylko móc spędzić go z nim.
Jak zwykle genialniasty!! :** Kiedy next?? *.*
OdpowiedzUsuńNiee wiem :'( Mam napisany, ale raczej nie dodam za szybko ;**
OdpowiedzUsuń