Jeszcze nigdy nie było tutaj tylu ludzi. Ethan zdecydowanie powinien podwyższyć moją wypłatę. Nie rozumiem, dlaczego nie zatrudni osób szukających pracy. Przydałaby nam się duża pomoc.
W skład personelu, wchodzą cztery osoby. Ana, jako kelnerka (wraz ze mną), Susan przy kasie i Dan w kuchennej części.
Może i niechętnie, ale muszę przyznać, że żeński personel, dostaje dużo wyższe napiwki.
Cóż, gdybym to jak przyszedł do pracy w pończochach i krótkiej czarnej spódniczce, powiedzmy, że efekt, którego oczekuję, nie był by tak pożądany.
Nauczyłem się, że w życiu geja, nie wszyscy traktują nas tolerancyjnie, dlatego wolę się ukrywać, a nie rozgłaszać na lewo i prawo, że jestem innej orientacji (co i tak robi około trzy czwarte Nowego Jorku). Jednak pozostała część, która jest wówczas niewyobrażalnie delikatna na tego typu sprawy, stawia wyjątkowo trwały opór i sprzeciwia się związkom homoseksualnym.
- Harry! - piskliwy głos Any rozbrzmiał na zapleczu, gdzie aktualnie, przebierałem się do swojej zmiany.
- Tutaj, Annie!
Chwilę później, mogłem przyjrzeć się jej skromnemu uniformowi. Mówiąc skromnemu, nie miałem na myśli okazałości ubioru. Bardziej ilości materiału, który pokazywał więcej niż zasłaniał.
- Mógłbyś obsłużyć tego chłopaka z ósemki? Obiecałam, że oddzwonię do mamy, bo jak już wiesz, obiecałam, że odwiedzę ją w Georgi i na prawdę strasznie..
- Tak! Jasne, w porządku! Tylko proszę cię, nie mów tyle kochanie - wtrąciłem się szybko.
Rany! Ile ta dziewczyna potrafi mówić?!
No dobrze, rozumiem, że nie byłem dla niej najmilszy, wnioskując po wyrazie jej twarzy, ale to nie zmienia faktu, że ta dziewczyna swoją gadatliwą stroną, jest wstanie mnie zamordować.
Uśmiechnąłem się do niej, mając nadzieję, że to choć trochę złagodzi obecną sytuację. A jednak miałem rację.
Na jej bladych policzkach zagościły rumieńce, a na ustach ogromny i piękny uśmiech.
Owszem, jestem gejem, ale potrafię docenić piękno w kobietach, a trzeba przyznać, że ta jest wyjątkowo urodziwa.
- Bardzo ci dziękuję! - z tym pięknym uśmiechem stanęła na palcach i podarowała mi soczystego całusa w policzek.
Uśmiechnąłem się do niej krzywo, by nie mogła wyczuć zniechęcenia, kierowanego do tego niepotrzebnego czynu. No bo, proszę... Kto dziękuję ludziom za każdym razem ich całując?
Złapałem szybko granatowy fartuszek z logiem firmy Collins'a i ruszyłem w stronę kawiarni.
- Witaj, Susan!
- Cześć, Harry! Ana ci mówiła? Ósemka do obsłużenia - uśmiechnęła się i rzuciła mi notatnik.
Susan jest całkowicie inna niż Ana. Również ubiera się dosyć wyzywająco, jednak nie o to chodzi. Susan jest osobą wytrwałą. Nie skacze z kwiatka na kwiatek, jak to Dan kiedyś określił. Jest dosyć sympatyczna i nie klei się do każdego napotkanego faceta, to miła odmiana.
- Emm, Harry? Słuchaj, wiem, że masz już klienta, ale mógłbyś jeszcze zanieść kawę, o tej pani z pod szóstki? To po drodze, bardzo cię proszę.
Nie sposób było jej odmówić.
- Nie ma problemu - zaśmiałem się biorąc tackę z napojem i ruszyłem do danego stolika.
Tak bardzo skupiłem się na szukaniu stolika z odpowiednim numerem, że nie zauważyłem dosyć twardego torsu, na którego wylałem zawartość tacki.
- Cholera! Przepraszam, bardzo! - odłożyłem tackę na najbliższy stolik i zdjąłem fartuszek, starając się wyczyścić nim obrzydliwą brązową plamę.
- W porządku! Jeżeli będziesz dalej tak tarł, przetrzesz się do mojej skóry.
Cholera... Jaki głos.
Uniosłem głowę i ujrzałem najcudowniejszy widok, jaki miałem szansę spotkać. Mimowolnie zamarłem.
Para szmaragdowych oczu, wpatrywała się we mnie z mało skrywanym rozbawieniem. Malinowe usta ułożone w najcudowniejszy uśmiech jaki widziałem, wydawały się uśmiechać tylko i wyłącznie dla mnie.
Bo uśmiechają się do ciebie, ty idioto. W końcu to ty jesteś obiektem jego żywego rozbawienia, podpowiadało mi sumienie.
- Bardzo pana przepraszam. Jeżeli pan sobie tego życzy, osobiście zapłacę za pralnie, na prawdę. To nie było celowe.
- Spokojnie - zaśmiał się. - Puszczę na to oko, jeżeli dostanę numer telefonu najseksowniejszej części personelu - i po jego uroczym uśmiechu nie został nawet cień. W zamian niego wstąpił łobuzerski uśmieszek, który przyprawiał mnie o gęsią skórę i o dziwne uczucie.. Tam, na dole.
Ale nie mam na co liczyć. Przed chwilą sam powiedział, że liczy na numer do "najseksowniejszej części personelu". Czyli inaczej mówiąc, do Any. Jestem pewien, że ona będzie bardziej niż chętna.
- Emm.. oczywiście, mogę iść porozmawiać z drugą kelnerką. Jestem pewien, że nie odmówi.
Kiedy miałem się już odwrócić, w kawiarni rozbrzmiał głęboki i.. szczery śmiech.
Odwróciłem się z wyraźną konsternacją na twarzy. O co temu chłopakowi chodzi? A myślałem, że to Ethan jest tym dziwnym.
Szatyn musiał zauważyć moje zmieszanie, bo momentalnie spoważniał, choć w jego oczach nadal dryfowało rozbawienie.
- Mówiłem o tobie, głuptasie!
Trzy słowa; pieprz-mnie-teraz.
Nie wierzę. On mówił o mnie! Ten cholernie seksowny mężczyzna, którego imienia jeszcze nie znam, mówił o mnie, jako o najseksowniejszej części personelu.
A przecież widział Ane i Susan w króciutkich spódniczkach, a jednak swoją uwagę zwrócił na mnie.
O Boże, jednak mnie kochasz.
- Przepraszam, czy mógłby pan powtórzyć? Wydaje mi się, że nie zrozumiałem - jestem pewien, że moja twarz (i nie tylko) spąsowiała.
- Ależ tak, kochanie. Mówiłem, że przymknę oko na tą wpadkę, jeżeli dasz mi swój numer. I przestań z tym "proszę pana", bo czuję się staro. Nazywam się Louis, miło mi cię poznać... - spojrzał na plakietkę doczepioną do szarego T-shirtu. Taki obowiązek na wymysł Ethan'a. - ...Harry.
O rany, moje imię w jego ustach, brzmi tak kusząco pożądliwie. Jeszcze trochę i jestem niemal pewny, że będzie mógł on podziwiać mój wzwód w pełnej krasie.
- Kochanie, będziesz tu tak stał i wgapiał się we mnie, czy może usiądziemy?
- Przykro mi, proszę pa.. - spojrzał się na mnie dość groźnie, co spowodowało natychmiastową poprawę. - Louis. Ale jestem w pracy do trzeciej, więc chcąc nie chcąc, musiałbyś czekać na mnie cztery godziny - uśmiechnąłem się przepraszająco, ubierając pognieciony fartuszek i sięgając po tackę wraz z notesem.
- To dla mnie żaden problem, jestem pewien, że przez ten czas dostarczysz mi wspaniałych widoków - odparł i spojrzał się wymownie na moje kroczę doprowadzając mnie tym, do maksymalnej ilości wstydu jak na jeden dzień.
Odchrząknąłem wymownie, by znów spojrzał mi w oczy, a nie... no tam.
Uniósł swój wzrok na mnie, a jego uśmiech tylko się poszerzył, gdy dostrzegł rumieńce, które opanowały moje policzki.
- Więc? Co ty na to, Harry? Czy taki układ ci pasuję? A po pracy możemy ewentualnie pójść na spacer.
- Dobrze, tak. W porządku, ale teraz bardzo pana przepraszam, ale muszę wracać do pracy - chciałem się już odwrócić i odejść, ale powstrzymało mnie od tego, czyjeś silne ramię, które jak wnioskuję należało do niego.
- Przepraszasz kogo...? - zapytał niebezpiecznie spokojnie.
Uświadamiając sobie mój błąd, poprawiłem się szybko mówiąc:
- Przepraszam Lou, ale muszę wrócić do pracy.
Zauważyłem, jak zareagował, gdy zwróciłem się do niego "Lou". Wzdrygnął się. Ledwie widocznie, ale jednak.
- Tak lepiej - szepnął i sam się odwrócił wracając do swojego stolika.
Chwileczkę... Wracając do stolika numer osiem. O kurwa.
~*~*~
Mniej więcej właśnie tak będą teraz wyglądać dodawane rozdziały, one shoty, lub jakiekolwiek inne rodzaje literackie.
Tak jak obiecałam One Shot specjalnie dla Bullshit xx !! ♥
Z okazji walentynek, życzę wam wszystkim znalezienia tej jednej jedynej osoby, która będzie was kochać i szanować.
Ja osobiście, nie szukam już miłości, a sama obchodzę Dzień Singla... praktycznie codziennie ;)x
Jednak mam nadzieję, że choć niektórzy z was są szczęśliwie zakochani.
Do usłyszenia i.. kocham was! ♥
JEST NIESAMOWITY! JEZUSIE, ASDFGHJKL *-* CHCĘ WIĘCEJ! I OCZYWIŚCIE 37 ROZDZIAŁ TEŻ CHCĘ < 3 JAK DLA MNIE MOŻESZ CODZIENNIE DODAWAĆ NOWE I NIGDY NIE KOŃCZYĆ TEGO FF, BO MOGĘ JE CZYTAĆ WIECZNIE! DO NASTĘPNEGO! xXxLouehxXx (kiedyś Bullshit xx)! DZIĘKUJĘ BARDZO ZA TEN SHOT < 3
OdpowiedzUsuńświetny, czekam na więcej! :) kiedy planujesz dodać nowy rozdział na blogu?
OdpowiedzUsuńMyślę, że do niedzieli powinien być dodany, ale nic nie obiecuję ;)x
Usuń