_________________________________________________________________________________
Nic się w moim życiu nie zmienia,
kolejny dzień pracy, kolejna godzina i kolejny miesiąc. Tylko ta podświadomość,
że pomagam ludziom trzyma mnie przy zdrowym rozsądku. Pomimo mojego młodego
wieku cieszyłem się, że jestem psychologiem.
No nic, trzeba wstać.-pomyślałem.
Spojrzałem na zegarek i się przeraziłem! Miałem niecałe pół godziny by się
ubrać, wypić kawę i dojść do pracy. Nie zastanawiając się dłużej wyskoczyłem z
łóżka i udałem się do łazienki. Szybko umyłem zęby, po czym ubrałem czyste
spodnie i białą koszulę. Zarzuciłem czarną marynarkę i zaparzyłem kawę.
Pierwszy łyk napoju od razu postawił mnie na nogi. Po raz kolejny spojrzałem na
zegarek, zostało mi tylko 15 minut. Rzuciłem się w stronę drzwi. Ubrałem
trampki i czarną, skurzaną kurtkę. Wychodząc zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem
w stronę mojej pracy. Już po paru minutach byłem na miejscu. Spokojnym krokiem
ruszyłem w stronę recepcji.
-Dzień dobry
Emily!- uśmiechnąłem się.
-Dzień dobry
Panie Tomlinson!- Równie entuzjastycznie odpowiedziała podając mi klucze do
pokoju i grafik na dzisiejszy dzień. Spokojnym tempem doszedłem do swojego
gabinetu. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Usiadłem za biurkiem.
Po kilku minutach usłyszałem pukanie
do drzwi.
-Proszę!-
krzyknąłem. Zauważyłem w otwierających się drzwiach chłopaka. Wyglądał dość
niecodziennie. Miał brązowe, bardzo kręcone włosy i urocze dołeczki pod
zielonymi oczami. Ubrane na sobie wytarte spodnie z jeansu nakrywała koszula w
kratę. Zatrzymał się przy drzwiach widząc, że wstaje. Podszedłem do niego się
przywitać.
-Proszę
usiądź.- uśmiechnięty powiedziałem i wskazałem na fotel stojący przy ścianie.
Chłopak spojrzał się na mnie nie pewnie i ruszył usiąść. Poszedłem za nim i
usiadłem w fotelu naprzeciwko.
-Powiedz mi
jak się nazywasz?- zapytałem, a w oku chłopaka zauważyłem błysk.
-Harry,
nazywam się Harry.- zawahał się. Ciekawiła mnie jego osoba sam nie wiedziałem
dlaczego, ale jego wzrok nie dawał mi spokoju.
-Ja jestem
Louis. Miło mi Cię poznać Harry. Powiedz jak się masz?- zapytałem, a zdziwiony
chłopak spojrzał na mnie spod uroczej grzywki.
-Dobrze, ale
myślałem, że porozmawiamy o mnie.- na słowa Harrego uśmiechnąłem się.
-Oczywiście,
porozmawiamy o Tobie, ale na początku wolę Cię lepiej poznać.
-Więc ile
masz lat Harry?- mówiąc to uśmiechnąłem się i zauważyłem jak chłopak słysząc
swoje imię poczerwieniał.
-Mam 19
lat.- pomyślałem, że wcale nie jest dużo młodszy ode mnie. Między nami były 2
lata różnicy.
-Powiedz mi,
w czym problem?- zapytałem, a chłopak się nie odezwał.
-Harry?
Wszystko w porządku? Jestem tu by Ci pomóc, nie wstydź się.- Harry spojrzał na
mnie i się krzywo uśmiechnął.
-Problem w
tym, że nie potrafię powiedzieć jaki mam problem.
-Nie
rozumiem.- odpowiedziałem spokojnie, ale stanowczo.
-Ciężko mi o
tym mówić. To nie jest takie łatwe jak się wydaje.- zauważyłem na policzku
chłopaka pojedynczą łzę. Nie panując nad sobą otarłem łzę i przytuliłem go
mocno. Zdziwiony zauważyłem, że w momencie gdy chciałem się oderwać chłopak
przytulił mnie jeszcze bardziej. Po jakimś czasie puścił mnie i spojrzał w moją
stronę.
-Po prostu
patrząc w oczy ludzi widzę jak szydzą ze mnie choć tak nie jest.- w pewnym
momencie Harry stał się dla mnie jak otwarta książka. Mówił mi wszystko, nie
ważne było czy pasowało do tematu, ale nie hamował się przy mnie. I śmiało mogę
stwierdzić, że ja mógłbym mu powiedziesz również wszystko. Pomimo tego, że
znamy się niecałe 30 minut zaprzyjaźniliśmy się.
-Doskonale
Cię rozumiem, Harry.- ostatnie wypowiedziane przeze mnie słowo zabrzmiało
trochę dziwnie. Pod wpływem tonu mojego głosu Harry się uśmiechnął, a jego
dołeczki powiększyły się jeszcze bardziej.
Spojrzeliśmy obaj na zegar i
stwierdziliśmy, że powinniśmy zakończyć nasze spotkanie. Miałem dobre zdanie na
temat Harrego, więc zaproponowałem mu kolejne spotkanie. Bez zastanowienia
chłopak odwrócił się do tyłu i przez ramie powiedział, że z wielką chęcią
przyjdzie na kolejną rozmowę. Odprowadziłem go do drzwi gabinetu, a on
podziękował mi za pomoc. Po czym pożegnaliśmy się i poszliśmy w swoje strony.
Ponownie usiadłem za biurkiem, ale tym razem na mojej twarzy gościł uśmiech,
który nie chciał zejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz