sobota, 1 czerwca 2013

17 rozdział

Z okazji dnia dziecka, chciałabym złożyć wam najszczersze życzenia <3
A skoro mogę zrobić dla was jakiś prezent to dodam kolejny rozdział :)
PS: Od teraz myślę, że będę pisała w takiej czcionce :)
Jeszcze jedna BARDZO WAŻNA prośba. A mianowicie: Jak wiecie, staram się pisać na czas, ale czasem mi to nie wychodzi ;// A tym bardziej, że komentarze zaczęły zanikać, a to na prawdę motywuje.. Także, jeżeli ktoś to czyta [a wiem, że czyta po rosnącej liczbie odsłon] to proszę, niech zacznie komentować!! To dla mnie na prawdę bardzo ważne, a myślę, że niektórym się podoba ta powieść :) Jeszcze raz proszę..
Wy pomożecie mi, ja pomogę wam!! :D







-Ja również zauważyłem zmianę w zachowaniu panny Calder. Już od dawna podejrzewałem, że przywiąże się ona do pana, ale jednak powtarzałem sobie,  że to tylko przypuszczenie. Niestety się myliłem. Mam do pana propozycję, ale zanim ją zrealizuję, będzie pan musiał się z nią jeszcze pomęczyć, przez jakieś dwa tygodnie.- odparł z przejęciem w głosie. Jego wzrok nie zdradzał żadnych emocji. Jedynie po jego nierównomiernym oddechu mogłem wywnioskować, że mężczyzna przejął się tak samo jak ja.
-Dobrze, ale proszę mnie uświadomić, co pan ma zamiar zrobić.- ze zdenerwowania nie potrafiłem usiedzieć. Wstałem podszedłem do okna i zacząłem nerwowo stukać opuszkami palców o parapet.
-Spokojnie, Louis. Dowiesz się w swoim czasie, a teraz proszę byś mnie uważnie wysłuchał. Zanim ci pomogę musisz się odpowiednio zachowywać względem Rose. Ona jest delikatną dziewczyną, a w dodatku badania wykazują, że ma problemy zdrowotne. Więc staraj się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Jeżeli chcesz mogę porozmawiać z Harrym i mu wszystko wytłumaczyć.- spojrzałem raz na niego i na drzwi, za którymi z pewnością przesiadywał Harry.
-Nie ma takiej potrzeby. Postaram się mu wytłumaczyć. Mam nadzieję, że zrozumie.- ta wiadomość ugięła pode mną kolana. Byłem przerażony.. Przecież obiecałem Harremu, że będziemy spędzali ze sobą więcej czasu.
Trudno, mój ukochany będzie musiał przetrawić jakoś te dwa tygodnie. Boje się jedynie konsekwencji. A co jeżeli się od siebie oddalimy? Co jeżeli przez te dwa tygodnie Haz sobie kogoś znajdzie? To będzie koniec.. nas? Tak nie może się stać. Przecież ja go kocham.

Pożegnałem się z panem Fergusonem, a Harry ponownie nawiedził mój gabinet.
-O czym rozmawialiście?- zapytał lekko wstrząśnięty chłopak. Podszedłem do niego i złapałem silnie za ramiona.
Podniósł on lekko głowę, a jego loki zafalowały wprawiając mnie o niewidomy zawał. Sam fakt, że stałem z nim, właśnie w tym gabinecie, uczynił mnie najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.
-Harry, musimy porozmawiać.- rzekłem poważnie jak nigdy. Miałem tylko nadzieję, że niczego nie popsuję. Bo na Harrym mi bardzo zależy.
-Tak?- zapytał, a ja spojrzałem w jego zaszklone od łez zielone oczy.
-Wiesz, że jako psycholog mam obowiązki, a jako Louis kocham cię najmocniej na świecie i chciałbym spędzić z tobą jak najwięcej czasu, ale niestety takie jest życie i trzeba się z tym pogodzić. Chciałbym cię przep..- nie pozwolił mi dokończyć.
-Chcesz powiedzieć, że to koniec?! Koniec nas?!- położyłem palec na jego rozgrzanych wargach, a po chwili zastąpiłem go swoimi ustami.
Chłopak zupełnie się nie sprzeciwiał. Zatraciliśmy się całkowicie w tej pieszczocie.
Delikatnie muskałem jego usta, aż oderwałem się od niego zakańczając nasz namiętny pocałunek głośnym mlaśnięciem.
-To chyba była wystarczająca odpowiedź?- zapytałem lekko rozbawiony.
-W zupełności.- uśmiechnął się u jeszcze raz podarował mi niewinny pocałunek.

Wytłumaczyłem Harremu o co poprosił mnie przełożony, a chłopak ku mojemu zdziwieniu, przyjął to nienaganną postawą.
Udaliśmy się do mnie do domu. Mieliśmy jeszcze trzy dni, a później wróci Anne, mama Harrego.

Zaprosiłem przyjaciela do salonu, a sam udałem się przygotować kakao. Stałem przy blacie kuchennym wyczekując, aż mleko będzie gotowe.
W pewnej chwili poczułem czyjeś delikatne usta na swojej szyi i ciepłe dłonie obejmujące moją talię. Odchyliłem lekko głowę by poczuć wyraźniej dotyk Loczka. Jego dłonie ostrożnie podwinęły moją koszulkę  i wtargnęły na mój tors. Zaczęły kręcić rozmaite, nierozpoznawalne przeze mnie kształty.
-Mmmmm.. Haz.- zacząłem mruczeń pod nosem czując jak chłopak zjechał ze swoimi pocałunkami na lewy obojczyk.

3 komentarze:

  1. boski *-* Ja czekam na więcej xd

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny, uwielbiam twojego bloga! x

    OdpowiedzUsuń
  3. Na prawdę BARDZO WAM DZIĘKUJĘ! Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo jest to dla mnie ważne!
    To ogromnie miłe widząc, że komuś zależy bym nadal pisała tą powieść ♥ Cieszę się, że jesteście tu ze mną i proszę, abyście nie ustępowali <33 Dziękuję jeszcze raz z całego serca ;**

    OdpowiedzUsuń