sobota, 22 czerwca 2013

21 rozdział

Przykro mi to stwierdzić, ale uważam, że muszę zakończyć to opowiadanie ;// Oczywiście to nie jest ostatni rozdział!! :D

Dziękuję za te piękne komentarze <33 Jestem Ci bardzo wdzięczna bo wiem, że warto pisać!. Może i dla jednej osoby, ale wiem, że warto ♥
Zapraszam do czytania = komentowania ;**









Siedziałem jeszcze chwilę przy Harrym, wpatrując się w jego zaszklone źrenice. Miał podpuchnięte oczy i siną skórę. Twarz nie wyrażała żadnej emocji oprócz jednej.. strachu. 
Cały czas trzymałem jego pobladłe już dłonie i ściskałem je do swojego serca. 
-Będzie mi tego tak brakować.- wyjęknął.
-Czego? O czym ty mówisz, Haz?- zapytałem przerażony słowami chłopaka. Najwidoczniej ta wiadomość nadal do mnie nie dochodziła. Nie przyjmowałem do świadomości tego, że osoba ważna dla mnie jak nikt inny, ma nagle odejść. 
-Twojego dotyku, Lou. Tego ciepła, którym tak czysto emitujesz. Po prostu ciebie.- odparł nadal patrząc w moje oczy. Poczułem jak zaciskam ucisk wokół dłoni chłopaka. Jeszcze bardziej przycisnąłem je do klatki piersiowej i spuściłem głowę. Zacząłem się kołysać i cicho szlochać.

Ten moment przerwał hałas otwierających się drzwi. Zerknąłem w stronę postaci stojącej w futrynie drzwi i spostrzegłem doktora, który zajmował się Harrym.
-Mogę pana prosić?- zapytał niski mężczyzna, wpatrując się w moją osobę.
Ucałowałem palce Harry'ego i wyszedłem z sali.
Stanęliśmy koło drzwi, pogrążeni w niezręcznej ciszy.
-Nie będę kłamał, bo nie ma to sensu. Zapewne wie pan już, że chłopak ma białaczkę?
-Tak, niestety tak.- wyszeptałem, bijąc się ze swoimi myślami i pragnieniem nagłego wybuchu płaczu.
-Tak wiec, istnieje szansa na wyeliminowanie patologicznej populacji komórek z organizmu.- i właśnie zamarłem. Tak jakby nagle cała nadzieja, powróciła, a świat znów nabrał koloru. Czy to możliwe, że istnieje szansa, na szczęście moje i Harry'ego? 
Z wierzchu byłem opanowany, choć moje oczy zdradzały uczucia kryte we mnie. Byłem tak podekscytowany. 
-Czy to znaczy, że Harry przeżyje?- zapytałem z wielką nadzieją.
-Tak, choć nie mogę tego obiecać.- odparł.

Podbiegłem do niego i mocno uścisnąłem.

-Dziękuję panu. Na prawdę dziękuję.- powiedziałem do jego ucha.
Po chwili uścisku oderwałem się, a mężczyzna się uśmiechnął.
-Zrobię co tylko w mojej mocy, a na razie, proszę mieć nadzieję.
-Jeszcze raz dziękuję. A.. czy mogę iść jeszcze do Harry'ego?- zapytałem nieco podniecony wiadomościami z ostatniej chwili.
Lekarz pokiwał głową i wprowadził mnie do sali. Ponownie usiadłem na szpitalnym łóżku obok pół przytomnego przyjaciela.
-Jak się czujesz?- zapytałem.
-Słabo..- odpowiedział chrypliwym głosem. Widziałem, że nie ma już na nic siły. 
Widząc ten przerażający widok, znów naszła mnie ochota wybuchu płaczu. 

1 komentarz:

  1. Jak on umrze, to możesz być pewna, że będziesz miała moje życie na sumieniu *u* Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń