Przykro mi to stwierdzić, ale uważam, że muszę zakończyć to opowiadanie ;// Oczywiście to nie jest ostatni rozdział!! :D
Dziękuję za te piękne komentarze <33 Jestem Ci bardzo wdzięczna bo wiem, że warto pisać!. Może i dla jednej osoby, ale wiem, że warto ♥
Zapraszam do czytania = komentowania ;**
Siedziałem jeszcze chwilę przy Harrym, wpatrując się w jego zaszklone źrenice. Miał podpuchnięte oczy i siną skórę. Twarz nie wyrażała żadnej emocji oprócz jednej.. strachu.
Cały czas trzymałem jego pobladłe już dłonie i ściskałem je do swojego serca.
-Będzie mi tego tak brakować.- wyjęknął.
-Czego? O czym ty mówisz, Haz?- zapytałem przerażony słowami chłopaka. Najwidoczniej ta wiadomość nadal do mnie nie dochodziła. Nie przyjmowałem do świadomości tego, że osoba ważna dla mnie jak nikt inny, ma nagle odejść.
-Twojego dotyku, Lou. Tego ciepła, którym tak czysto emitujesz. Po prostu ciebie.- odparł nadal patrząc w moje oczy. Poczułem jak zaciskam ucisk wokół dłoni chłopaka. Jeszcze bardziej przycisnąłem je do klatki piersiowej i spuściłem głowę. Zacząłem się kołysać i cicho szlochać.
Ten moment przerwał hałas otwierających się drzwi. Zerknąłem w stronę postaci stojącej w futrynie drzwi i spostrzegłem doktora, który zajmował się Harrym.
-Mogę pana prosić?- zapytał niski mężczyzna, wpatrując się w moją osobę.
Ucałowałem palce Harry'ego i wyszedłem z sali.
Stanęliśmy koło drzwi, pogrążeni w niezręcznej ciszy.
-Nie będę kłamał, bo nie ma to sensu. Zapewne wie pan już, że chłopak ma białaczkę?
-Tak, niestety tak.- wyszeptałem, bijąc się ze swoimi myślami i pragnieniem nagłego wybuchu płaczu.
-Tak wiec, istnieje szansa na wyeliminowanie patologicznej populacji komórek z organizmu.- i właśnie zamarłem. Tak jakby nagle cała nadzieja, powróciła, a świat znów nabrał koloru. Czy to możliwe, że istnieje szansa, na szczęście moje i Harry'ego?
Z wierzchu byłem opanowany, choć moje oczy zdradzały uczucia kryte we mnie. Byłem tak podekscytowany.
-Czy to znaczy, że Harry przeżyje?- zapytałem z wielką nadzieją.
-Tak, choć nie mogę tego obiecać.- odparł.
Podbiegłem do niego i mocno uścisnąłem.
-Dziękuję panu. Na prawdę dziękuję.- powiedziałem do jego ucha.
Po chwili uścisku oderwałem się, a mężczyzna się uśmiechnął.
-Zrobię co tylko w mojej mocy, a na razie, proszę mieć nadzieję.
-Jeszcze raz dziękuję. A.. czy mogę iść jeszcze do Harry'ego?- zapytałem nieco podniecony wiadomościami z ostatniej chwili.
Lekarz pokiwał głową i wprowadził mnie do sali. Ponownie usiadłem na szpitalnym łóżku obok pół przytomnego przyjaciela.
-Jak się czujesz?- zapytałem.
-Słabo..- odpowiedział chrypliwym głosem. Widziałem, że nie ma już na nic siły.
Widząc ten przerażający widok, znów naszła mnie ochota wybuchu płaczu.
Jak on umrze, to możesz być pewna, że będziesz miała moje życie na sumieniu *u* Kocham to <3
OdpowiedzUsuń