niedziela, 1 września 2013

30 rozdział

Jak obiecałam, rozdział pojawił się w niedzielę. (Tak.. zabawa z pogrubieniem i kursywą nabiera tępa ;3)
Cóż kolejny planuję dodać w zakresie trzech dni, czyli mniej więcej do środy lub wcześniej.
Bardzo dziękuję za nową 'pomoc' ze strony komentarzy. :) Taki zwykły komentarz pomaga mi napisać rozdział, którym chcę zaskoczyć swoich czytelników, więc dziękuję! x
Chciałabym jeszcze poinformować, że blog idzie do przodu, już od kilku miesięcy zauważyłam znacznie większy wzrost wejść, a co się pod tym kryje; nowych czytelników. Miłą niespodzianką jest to, ze czytają to ludzie z np. Francji, Rosji, USA, UK, Serbii, Hiszpanii, Niemczech itp.
BARDZO DZIĘKUJĘ i zapraszam do czytania i komentowania! x










Obudziło mnie delikatne kołysanie i nieznaczne zimno na czole. Leniwie otworzyłem oczy, ale chwilę później szybko tego pożałowałem. Zamrugałem kilka razy przyzwyczajając się do ogarniającego mnie światła. Ale to nie było światło naturalne, słoneczne. To było światło jarzeniówek wbudowanych wokół wielkiego, łazienkowego lustra.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a moją uwagę przykuły zielone tęczówki wpatrujące się w moją twarz jak w najświętszy obrazek. 
-Witaj z powrotem, kochanie.
Młodszy chłopak zaśmiał się gładząc moją głowę. Jeszcze chwilę wpatrywałem się w jego starając sobie przypomnieć co się stało.
-Co się stało?-zapytałem starając się wstać tym samym podtrzymując się umywalki.
W mojej głowie panował istny harmider. Nic nie było na swoim miejscu, a ból jaki odczuwałem w miejscu prawej skroni dawał się we znaki. Delikatnie przetarłem ręką po czole natrafiając na szorstki materiał po prawej stronie czoła.
-Na prawdę nie pamiętasz?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
W odpowiedzi pokiwałem tylko niepewnie głową.
-Cóż, wczoraj podczas.. no wiesz, naszego, emm, prysznicu, zemdlałeś.
Moje oczy momentalnie się rozszerzyły.
-C-co?
-Dopiero teraz widzę jak na ciebie działam, kochanie-odparował i puścił mi oczko.
Prychnąłem pod nosem. Boże, jaki on był arogancji. Ale.. lubię w nim to.
Chwila.. prysznic. Kurwa. Pocałunki. Większa kurwa. Nagła ciemność po dojściu. Jasna Kurwa! Teraz rozumiem o co mu chodzi! On myśli, że doprowadził mnie do takiego stanu, że zemdlałem! Cóż, może i zaskoczę siebie i was, ale po części miał rację. Ale tu nie o to teraz chodziło. 
-Muszę cię rozczarować, kochanie, ale moje omdlenie, nie było twoją zasługą- powiedziałem dumny z siebie. Tak jest. niech się teraz, kurwa, pomęczy. Tak jak ja, kiedy stałem pod drzwiami łazienki błagając go o trochę uwagi.
-Doprawdy? Odniosłem inne wrażenie po tym jak jęczałeś: "O Boże!" lub "Tak, Harry, nie przestawaj!".
Znów uśmiechnął się arogancko gdy skończył naśladować mój głos.
Cholera. Znów przegrałem.
-Po pierwsze; ja nie mam takiego głosu, a po drugie; zemdlałem po było parno a ja bylem zmęczony. Zrozum, zbyt wiele emocji ciskających się do twoich komórek nerwowych. 
-Ahmm.
Zamruczał, jakby w ogóle nie wziął tego do siebie.
-Możesz się tłumaczyć jakkolwiek zechcesz, ale ja i tak zostanę na swoim-znów wydukał na co przewróciłem oczami i wyszedłem z łazienki chwiejnym krokiem. Wow, to wydaję się na prawdę ciężkie.
Tuż za mną słyszałem ciche kroki, a następnie dwie chłodne dłonie okalające moją.. okrytą klatkę piersiową?
-LouLou, nie złość się na mnie-wymruczał tuż za moim uchem chowając nos w moje w włosy.
Westchnąłem przeciągle nie mogąc się dłużej na niego złościć. Nie teraz, kiedy był taki kochany.
-Ubrałeś mnie?-zapytałem spoglądając na jego twarz, na której aktualnie gościł, szczery uśmiech przyozdobiony, tymi cholernie seksownymi dołeczkami.
-Tak, gdybyś był nadal nagi, rozpraszał byś mnie. A w tedy nie wiadomo do czego by doszło.
Zachichotał i uśmiechnął się szeroko, na co nie mogłem mu nie zawtórować.
On był tak uroczy gdy był tak niewinny, ale zarazem tak bardzo pociągający.
-Zboczeniec, ale teraz proszę, chodźmy spać. Jestem na prawdę zmęczony.
Powiedziałem ziewając i przeciągając się. Kątem oka zauważyłem jak oczy chłopaka zatrzymały się na moich rozchylonych ustach.
-Podziwiasz widoki kochanie?
Nie mogłem opanować uśmiechu, który nieproszenie wkradł się na moje usta.
Policzki Harry'ego zaróżowiły się, a on sam spuścił głowę mamrocząc coś pod nosem.
-Słucham? Co mówiłeś?-droczyłem się z nim nie mogąc się oprzeć, narastającej pokusie, która ogarniała moje ciało.
-Masz rację, dzisiejszy dzień był bardzo pracowity więc zasłużyliśmy na chwilę odpoczynku, co ty na to?
Ponownie zachichotałem.
-Ależ oczywiście.
Odparowałem po czym ściągnąłem koszulkę, ale zostając w bokserkach.
-Ślinisz się, kotku.
Chłopak momentalnie podniósł głowę, a na jego twarzy malował się łobuzerski uśmieszek.
Dobra... to było co najmniej dziwne, ale ja nie oceniam. 
Podszedłem do łóżka i ułożyłem się wygodnie na materacu. Chwilę później, silne ramiona owinęły się wokół mojego torsu przyciągając do swojego rozgrzanego ciała.
-Kocham cię, Louis. Śpij dobrze-wyszeptał po czym podarował mi słodki pocałunek.
-Ja też cię kocham, Harry. Śnij o mnie.
-Tylko o tobie, Lou.

4 komentarze:

  1. Śliczne.
    Nadal żyję! Chociaż prawie umarłam przez ten rozdział, miłego roku szkolnego! Błahahahaha! +.+
    LARRRRRRRRRY!!!!
    Sory, jestem nakręcona

    OdpowiedzUsuń
  2. aHVJHVHjvHJVhj, za dużo słodkości *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwww... oni są tacy słodcy! Harry ubrał Lou bo by go rozpraszał, nie wiem czemu ale chciało mi się wtedy śmiać. Może dlatego że Louis zaraz potem znowu się rozebrał? Co dalej? Świetny rozdział czekam na następny! :D
    Powodzenia w szkole!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak wspaniałe komentarze :) Nie spodziewałam się, AŻ tak szybkiego reagowania! Dziękuję za powodzenia, czy tylko ja się tak denerwuję? :)
      "za dużo słodkości" jest tylko i wyłącznie w waszych komentarzach! x

      Usuń