Hi, everybody! [Szpan angielskim zawsze spoko! x]
Może czytaliście lub nie.. ,choć zgaduję, że większość nie czyta tego co tu piszę, to niedługo (może dziś) pojawi się link do mojego nowego opowiadania o JB ! x
Przewiduję, że kolejny rozdział pojawi się do poniedziałku.
Mam sprawdzian z niemieckiego, a nie macie pojęcia jak ja nienawidzę tego języka -.- Mam również nadzieję, że są tu jakieś fanki FF o JB więc to mi ułatwi pisanie xoxo
Zapraszam do czytania i komentowania.
PS: Pewnie zauważyliście częste zmienianie się tła. Cóż, muszę trochę pokombinować bo jestem w tym nieogarnięta! x
Minęły trzy dni. Trzy dni od tego, jak zaproponowałem Harry'emu wyjazd do Paryża. Nie staraliśmy się jakoś specjalnie poruszać tego tematu, bo wydawał się on nam obu niezręczny. Zupełnie nie wiem dlaczego. Może to przez te wszystkie wydarzenie, które zaszły pomiędzy nami. Choć nie rozumiem o co mogło chodzić. Przecież nie robiliśmy tego pierwszy raz. W zasadzie w naszym przypadku, to było dość częste.
Zaczynałem się martwić czy nasze relacje, przez tą małą przygodę nie uległy zmianie, i to niekoniecznie dobrej. A może tu chodzi o Rose? Już tak dawno jej nie widziałem...
Za dwa dni do pracy więc nasza rozłąka dobiegnie końca, a ona nadal będzie korzystała z moich usług psychiatrycznych.
Dobrze wiem, że Harry nie podoba się pomysł aby ona była nadal moją pacjentkom, ale cóż mogę zrobić. To tylko i wyłącznie dlatego, ze pan Ferguson sobie tak życzy.
Czasami zastanawiam się co by było, gdyby Niall nie namówił Harry'ego na terapię. Nie poznalibyśmy się. Może to jakieś zrządzenie losu? Lub przypadek.. Harry jest moim szczęściem, a mówi się, że głupi ma zawsze szczęście więc ja muszę być największym idiotą jakiego widział świat.
Dzisiejszy wieczór był raczej spokojny Siedzieliśmy na kanapie w salonie przed telewizorem, wtuleni w siebie, a w naszych dłoniach gościły pełne kubki gorącej herbaty. Ciecz parowała a dym unoszący się z nad tafli miodowej wody rozpływał się w powietrzu. Był koniec wakacji, więc za trzy tygodnie mam urlop. Właśnie w tedy planowałem zabrać Harry'ego do Paryża. Jesienna pora i kolory rozprzestrzeniające się po parkach dawały wygląd jak z filmu. Wszystko wyglądało tak magicznie.
Tak, byłem kiedyś w Paryżu. Gdy byłem mały. Jeździłem tam do dziadków. Może to brzmi jakbym był rozpuszczonym dzieckiem, ale było całkowicie inaczej. W tamtych czasach nie należeliśmy do najbogatszych osób, a podróż była sfinansowana przez dziadków.
Wpatrywałem się w ruchomy ekran, całkowicie zapominając o tym gdzie się znajdowałem. Miałem ochotę zniknąć. I to nie dlatego, ze czułem się samotnie lub skonsternowany. Nie, zupełnie nie. Jak już mówiłem nie czułem nic, do czasu, aż dwie ręce delikatnie gładziły moje ramiona.
To było jak wyrwanie z transu. Spojrzałem w miejsce skąd pochodzi przyjemny dotyk. Nie zdałem sobie sprawy z tego, że zielone tęczówki, należące do pewnego chłopaka o bujnych brunatnych włosach, których pukle spływały na czoło, wpatrywał się we mnie.
- Coś się stało? - wyszeptał na co się tylko uśmiechnąłem. Wszystko było w porządku gdy tylko on był obok mnie. Wtulony ciasno w moje ramię.
- Tak, wszystko jest okay. - odpowiedziałem monotonnie na co otrzymałem karcące spojrzenie, pod którym kuliłem się w pobłażliwości.
- Louis, przecież widzę, że coś jest nie tak. Jeżeli chodzi o ten wyjazd..
- Nie, nie przejmuj się, jeżeli nie chcesz to cie ni..
- Nie mów tak i mi nie przerywaj. To nie tak, że nie chcę. Ale nie powiem, że mnie to nie zaskoczyło.
- Nie rozumiem.
Zapewne teraz ja wyglądałem na niemało skonsternowanego.
- Nigdy wcześniej nie byłem za granicą. -wyszeptał a na jego twarzy pojawił się drobny rumieniec. Nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu widząc jak słodko wyglądał gdy się wstydził.
- Haz, mogę cię o coś zapytać?
Podniósł wolno głowę i spojrzał się na mnie swoimi zniewalającymi oczami.
- Oczywiście, pytaj. - uśmiechnął się przelotnie i czekał na moje słowa. W pewnym sensie nie wiedziałem o co się zapytać, ale zaraz pewna myśl napłynęła mi do głowy.
- Czy ty w ogóle chcesz ze mną jechać? - oczy chłopaka na moment się zamknęły, a mnie pozostawiły w niepewności. Czekałem wytrwale ciągle wpatrując się w jeden punkt, aż kątem oka zauważyłem jak Harry ledwo zauważalnie kiwa głową.
- To oznacza 'tak'?
- Och, tak Lou. Pojadę z tobą do Paryża. - odparł zapewne już nieco poirytowany zadawaniem przeze mnie ciągłych pytań.
Nie czekając na nic więcej. Przyłożyłem swoje usta do ust chłopaka i rozpocząłem coś niemalże idealnego. Coś co sprawiało, że moje powieki stawały się ciężkie i opadały razem z rzęsami na moje policzki.
Genialne, tyle uczuć i... uczuć!
OdpowiedzUsuńPozdro zza grobu ;)
+.+ Gratuluję rozdziału i fajnego zielonego motywu, czy jak to się tam nazywa :P
Hahaha! Dziewczyno rozwaliłaś mnie z tym kolorkiem, ale dziękuję! x
UsuńJa czytam zawsze co piszesz przed rozdziałem. Cudowny rozdział. Harry przeżyje swój pierwszy raz za granicą z Lou. I do tego wybierają się do Francji.. <3 Świetna ta zieleń! Bardzo fajnie wygląda! ;D
OdpowiedzUsuń