poniedziałek, 8 lipca 2013

23 rozdział

Na prawdę was przeeeeeeeeeeeeepraaaaaaaaaaaaaaszaaaaaaaaaaaaaaaaam!!!! U nas była taka burza, że prądu wieczorem nie było!! ;O A ja dziś od rana nie w domu ;xx Dopiero teraz mogłam dodać :( Przepraszam ;//









Nie miałem na nic siły. Jedyne co mnie ocaliło to Niall. Dowiedział się, co się stało Harry'emu i postanowił mnie wesprzeć. Moim zdaniem to było całkowicie bezcelowe. Pomoc i wsparcie należy się całkowicie Harry'emu. To on teraz cierpi. To on może już nie otworzyć oczu. To on potrzebuje jak najwięcej ciepła. 
Niektórzy mogą uważać, że jestem idiotą, lub że jestem psychicznie chory- jak na psycholog to trochę dziwne- ale teraz to mnie nie interesuję. Założę się, że każdy na moim miejscu by się tak zachowywał. Czy to moja wina, że jestem tak bardzo zakochany?
Pewnie to głupie pytanie, ale właśnie taka, a nie inna, jest prawda. 
Nigdy wcześniej się tak nie czułem.
Zrobię wszystko, naprawdę wszystko co w mojej mocy by tylko mój ukochany przeżył.

-Niall?- krzyknąłem półprzytomny ze swojego pokoju. Siedziałem opatulony kołdrą na swoim łóżku. Z tego co zauważyłem z lustra naprzeciwko miałem podpuchnięte, czerwone oczy i sine usta.
Moje włosy były ułożone w nieładzie. 
W rękach trzymałem zdjęcie moje i Harry'ego. I kłamać nie będę, modliłem się. Modliłem się by wszystko się udało. By wszystko znów było takie jak kiedyś.
Nie musiałem długo czekać. Usłyszałem nadchodzące kroki chłopaka. Po chwili drzwi od mojej sypialni otworzyły się na rozcież, a w ich progu stanął średniego wzrostu blondyn.
-Co się stało?!- zapytał. W jego oczach dostrzegłem przejęcie. Martwił się o mnie. To miłe, ale w prawdę mówiąc nie dziwię mu się. Kto by się nie martwił o kogoś kto wygląda tak 'pięknie' jak ja?
-Dzwoniłeś do szpitala?- zapytałem ciągnąc nosem.
-Dzwoniłem półtorej godziny temu, Louis. Nie można być tak nachalnym.- odpowiedział już opanowanym tonem.
-Ale ty nic nie rozumiesz!- krzyknąłem.- Ty nie rozumiesz, że on jest dla mnie ważny! Jak go nie będzie, to mnie też!
Słowa wypływały same ze mnie. Nie potrafiłem się opanować. To było pełne goryczy. Może tego chciałem. Sam już nie wiem. Ale w każdym razie to było szczere. 
Jeżeli Harry by odszedł, to ja razem z nim. Nie potrafiłbym  już żyć, z tą okropną świadomością, że mogłem działać, i być z nim w ciężkich chwilach.
-W takim razie wstawaj, Louis.- powiedział, a ja wybałuszyłem na niego oczy.- Jedziemy do szpitala złożyć komuś wizytę.- uśmiechnął się do mnie obojętnie i wyszedł z pokoju.
Wyskoczyłem z łóżka na równe nogi i zacząłem się szykować. 
Założyłem czerwone rurki i błękitny t-shirt. Włosy postawiłem na żel i ułożyłem w artystycznym nieładzie.
Łapiąc za torbę wybiegłem z sypialni u pędem ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych. 
Tam czekał już na mnie Horan w swoim czarnym BMW. 
Czasem mnie zastanawiało jak to możliwe, że ten niebieskooki blondyn miał tak drogie rzeczy. No, ale tak.. rodzice.
Chociaż teraz to już nie ważne. Wsiadłem i udaliśmy się do szpitala.

4 komentarze:

  1. Boski! *-* Jak zwykle pierwsza! c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha! Pierwsza, bo niektórym się komentować nie chce ;// Ale dziękuję ;*

      Usuń
  2. oby hazz wyzdrowial, wciąga mnie to coraz bardziej *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko wiesz, nie uzależnij się ;** Ale bardzo mi miło, dziękuję .. ♥

      Usuń