czwartek, 18 lipca 2013

24 rozdział

Hah, taka niespodzianka ;D Aktualnie mam remont, dlatego teraz nie mam czasu zbytnio pisać ;// Ale jednak postaram się zawsze znaleźć czas ;**
Przepraszam was, że tak rzadko dodaje posty.. ale wiecie jak to jest. Znalazłam chwilę więc napisałam coś 'takiego'. Mam nadzieję, że nie czujecie do mnie winy. Postara się jeszcze dziś dodać kolejny rozdział.
Może niektórzy z was to zauważyli, ale postanowiłam pisać dłuższe rozdziały :)









Szybko dojechaliśmy do szpitala. Nie zwlekając dłużej i nie czekając na Niall'a ruszyłem do dużego, białego szklanego budynku. Otworzyłem drzwi z impetem i wkroczyłem do środka. 
Podszedłem do recepcjonistki ciężko dysząc. Kobieta na mój widok się zlękła.
Na moje szczęście to nie była ta sama, niemiła i niezbyt empatyczna kobieta.
-Przepraszam bardzo, czy orientuje się pani, czy mógłbym odwiedzić Harry'ego Styles'a?- zapytałem. Starałem się brzmieć naturalnie choć z moją obecną postawą było to formalnie niemożliwe. 
-Oczywiście, że tak proszę za mną.- odparła i ruszyła wgłąb korytarza.
Zatrzymała się przed znajomą mi już salą.
-Tylko proszę się zachowywać spokojnie. Pacjent potrzebuje teraz dużo odpoczynku.- uśmiechnęła się ostatni raz i otwarła drzwi.
Moim oczom ukazał się śpiący Harry. Ten sam co zawsze. Te same urocze dołeczki. Te same długie rzęsy. Te same brunatne loki i te same wiśniowe usta, które tak bardzo kochałem.
Kobieta wyszła z sali zamykając drzwi. Podszedłem po cichu do jego łóżka i starałem się zachowywać jak najciszej.
-Jeżeli myślisz, że obcasy tej baby mnie nie obudziły to się mylisz.- usłyszałem nagle. Mimowolnie zaśmiałem się, wiedząc o tym, że mimo tego, że Haz jest w bardzo złym stanie nadam ma poczucie humoru.
-Jak się czujesz?- zapytałem.
No cóż, wiem, że to pytanie było zbędne, ale co miałem zrobić? Powiedzieć: Hej kochanie, widzę, że umierasz i przyszedłem spędzić z tobą trochę czasu?
No nie róbmy ze mnie większego kretyna. Już wystarczająco dużo razy się zbłaźniłem. 
-Wiesz, że lepiej, ale na razie utrzymuję się na chemio terapii- wymamrotał. Złapałem jogo dłoń i pocierałem palce, sprawiając uczucie bezpieczeństwa.
-Tęskniłem za tobą- wyszeptał ledwo słyszalnie.
Nachyliłem się nad jego twarzą i złapałem jego policzek pomiędzy kciuk a palec wskazujący.
-Kocham cię- znów wyszeptał doprowadzając mnie tym do płaczu.
Niekontrolowana łza spłynęła po moim zaróżowionym policzku.
W jednym momencie przywołałem do siebie wszystkie najlepsze wspomnienia z Harrym. Tak bardzo bym chciał by mój kochany znów zaczął normalne życie. By znów był ze mną, w domu, przy mnie.. 
Mimo wszystko nadal miałem nadzieję, że wyjdzie z tego cało. Przecież to nie mogło się tak skończyć.
Znalazłem miłość i nie mam zamiaru wypuszczać jej bez walki. Będę chronił to co kocham i nikt ani nic mi tego nie odbierze.
-Też cię kocham, Harry- odparłem i przycisnąłem swoje usta do jego sinych warg.
Oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc. Moja twarz nadal była pochylona nad zielonymi tęczówkami schowanymi pod gęstą ilością czarnych rzęs.
-Nie chcę umierać, nie teraz..- wyszeptał do mojego ucha.
Objąłem jego szyję dłoń tuląc się do jego ciała. Chłopak powtórzył moją czynność i też objął moje ciało.
Jego tors podnosił się i opadał nieregularnie tworząc dziwną aurę wokół nas. 
-Nie umrzesz. Nie dopuszczę to tego..
-Obiecujesz?
-Obiecuję- wyszeptałem i ponownie wpiłem się w jego usta, lecz już nie z taką zachłannością. 
Harry oddał mój pocałunek jednak nie tak intensywnie jak zawsze. 
Oparłem swoje czoło na jego torsie, wdychając jego zapach i korzystając z bliskości, której mi tak bardzo brakowało.
Zawsze w takich chwilach Harry pocieszał mnie, ale teraz role się odwróciły. Stanąłem na wysokości zadania i podjąłem się decyzji zupełnie oddać się Harry'emu.
Wyprostowałem się, nadal siedząc i trzymając przyjaciela za dłoń.
-Harry?
-Tak Lou?- zapytał podnosząc głowę tym samym odsłaniając malinkę, którą zrobiłem mu w dniu jego przyjazdu do szpitala.
Uśmiechnąłem się i sięgnąłem wolną dłonią do zaczerwionego miejsca pod jego uchem.
Harry cicho zamruczał na skutek mojego dotyku. Przejechałem delikatnie palcami po znaku na jego skórze.
-Przynajmniej jakaś część ciebie jest ze mną, gdy sam leżę w tej sali- mruknął.
Zaśmiałem się i chwyciłem jego dłoń naprowadzając ją na swoje serce.
-Jedna część mnie zawsze jest z tobą, Harry. Moje serce w pełni należy do ciebie. 
Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech informując mnie tym samym o poprawieniu się jego stanu zdrowia.

2 komentarze:

  1. Weź, bo umrę tutaj z braku jakiegokolwiek pomysłu co mogłoby dziać się dalej c: ily :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah ;D Przed chwilą wróciłam z wakacji i od razu zerknęłam czy jest twój komentarz xd No domyśl się :D Przecież Louis raczej w ciąże nie zajdzie x.x

      Usuń