Heh, tak się jakoś dziwnie złożyło, że napisałam dzisiaj ten
rozdział.. Zważywszy na to, że jutro mam zdać z historii, a w ogóle się nie
uczyłam xD Peszek się mówi, ale za to są też i dobre wieści :D
Strona 'Beka...' odpuściła sb mnie ;pp Cieszę się, a najlepsze
jest to, że zrobiłam się "sławna" <33
Wchodzę do środka, a tam nie kto inny tylko Rose denerwująca
sekretarkę.
-Dzień dobry.- powiedziałem obojętnie udając, że nikogo nie
zauważyłem. Złapałem klucze i udałem się na piętro. Szybko otworzyłem drzwi, a
kiedy już chciałem je zamknąć ktoś mnie zatrzymał.
-Co robisz?- zapytałem już szalenie zdenerwowany zachowaniem
klientki. Nie wiem co ona sobie myślała. Że będąc moją podopieczną, będzie
miała zgodę na wszystko. To już wymykało się spod kontroli. Kto wie, jakie inne
głupstwo jest wstanie zrobić.
-Co ja robię? Co ty robisz? Nie odbierasz ode mnie telefonów! Co
się z tobą dzieję?!- powoli zaczęła podnosić głos. Tak dziewczyna za dużo sobie
pozwala. Wyolbrzymiała niektóre rzeczy.
-Ze mną jest wszystko w porządku. To ty przesadzasz. Takie coś
nazywa się prześladowanie. Nie życzę sobie, abyś dzwoniła do mnie kiedy ci się
żywnie podoba. O mało co nie zrujnowałaś mi mojego związku, więc proszę o
odrobinę opanowanie.- źrenice dziewczyny momentalnie się powiększyły. Patrzyła
na mnie spod byka. Zmarszczyła lekko czoło i podeszła bliżej.
-Rose, cofnij się.- wydusiłem, ale dziewczyna zignorowała mój
rozkaz.
-Rose, powiedziałem coś...- nie zdążyłem dokończyć bo Rose
zatopiła się w moich ustach. Byłem z lekka oszołomiony. Szybko starałem się
odsunąć, ale ona mnie przytrzymała.
Na szczęście udało mi się wyrwać z jej uścisku.
-Panno Rose, co to miało znaczyć?!- zacząłem coraz bardziej
podnosić głos, ponieważ dziewczyna posunęła się za daleko. To był już szczyt
wszystkiego. Jak ona śmiała posunąć się w tą stronę.
Rose spuściła głowę, ale po chwili energetycznie złapała oba moje
nadgarstki.
-Proszę mnie puścić, bo zmienię pani psychologa.
Dziewczyna patrzała na mnie spod byka. W oczach było widać taką wrogość. Taki żar. Taką nienawiść. Wiedziałem, że pragnie zemsty za to, że nie odwzajemniłem jej pocałunku.
Nagle energicznie mnie odepchnęła. Spojrzałem na nią i przyznaję, że byłem pod wrażeniem. To niewiarygodne! Każda osoba w moim towarzystwie potrafiła zachować zdrowy rozsądek, ale ona? Ona chyba już dawno go straciła.
-Jak możesz być taki szorstki? Jak możesz być taki zimny?- pytała wymachując rękami w przeróżne strony.
Uspokoiłem ją łapiąc za nadgarstki i kazałem popatrzeć głęboko w oczy.
-Nie kocham cię.- wyszeptałem i jeszcze raz spojrzałem w jej piwne, przekrwione oczy.
-Kłamiesz..- wysyczała oschle.
-Nie kłamie. Mam już kogoś.- powiedziałem w końcu. Byłem zadowolony, że wyznałem to dziewczynie.
Nagle zaczęła się wyrywać i rzucać w każdą stronę.
-Uspokój się!- krzyknąłem, a ona zadała mi ostateczny cios, którego się nie spodziewałem. Uderzyła mnie w podbrzusze wywołując u mnie skurcze żołądka. Skuliłem się przy ścianie ciężko oddychając.
Miałem zamglone oczy. Nic prawie nie widziałem. Jedyne co zdążyłem zauważyć, to chłopaka z burzą loków i dziewczynę, która się z nim awanturowała. Do moich uszu dobiegały krzyki, aż zaczęła się jakaś szarpanina.
W ostatniej chwili zdążyłem się opamiętać i odzyskać siły. Momentalnie wstałem i zadzwoniłem po ochronę.
Do gabinetu weszli dwaj ochroniarz i odciągnęli wściekłą dziewczynę. Złapałem Harrego i mocno go przytuliłem.