wtorek, 4 lutego 2014

35 rozdział

Wielki powrót !
Zgaduję, że już myśleliście, iż zapomniałam, by dodać rozdział ?
Ale nie! xd Nie poddaję się tak łatwo :)x



No i już, za niecały tydzień, wyjeżdżam z Harrym do Paryża. A najgorsze jest to, że w głowie cały czas widnieje mi wyraz twarzy Rose. Jej łzy i to jak bardzo bolał ją fakt, że jest wykorzystywana.
Ale dlaczego nic z tym nie zrobiła? Chociaż, łatwo można się domyśleć. 
Jest nieobliczalna. Jej rany na nadgarstkach. A co najgorsze. Uczęszcza na spotkania z prywatnym psychologiem. 
Jak ja to powiem Harry'emu? Albo gorzej: Jak mu tego nie powiem?
Jako psycholog nie mogę zdradzać takich informacji. Kto jak kto, ale on powinien to zrozumieć. W końcu tak zaczęła się nasza znajomość.
Nie potrafię kłamać, a wszyscy moi najbliżsi przyjaciele (w tym Harry), z pewnością to zauważyli. 
Jednak pragnę, by pomiędzy mną, a moją miłością (również mówię o Harrym) panował ład i szczęście. 
Przecież to istny paradoks. Moje życie jest jak paradoks. 
Dlaczego tak ciężkie jest robienie dobra. Chcę jej pomóc, ale tą pomocą rujnuje sobie związek. Zauważyłem, że nasze relacje się pogorszyły. Dlatego też planuję wyjazd do Paryża. Spędzę z nim te trzy dni, tylko we dwoje.
Moje marzenia, czasem przysłaniają życie realne. Oczami wyobraźni widzę siebie i Harry'ego na szczycie wierzy Eiffla lub spacerujących ramię w ramię po korytarzach pełnych dzieł sztuki w Luwrze. Widzielibyśmy obfitą Sekwanę, która przebiega tuż obok nas. 

Przetarłem oczy rozglądając się dokoła. Gdzie ja jestem?, pomyślałem. 
Leżałem w dużym pokoju na ogromnym łóżku sypialnianym. Przez szpary w roletach jasne światło księżyca wpływało do środka oświetlając ścianę i kawałek łóżka. 
Teraz poczułem ciepły oddech odbijający się od mojej szyi. Harry. Uśmiech sam wpełzł na moje usta. Dłonią delikatnie pogłaskałem go po policzku, byleby go nie obudzić. 
Widać, ze sen miał niespokojny. Grymas na jego twarzy sam o tym świadczył. Nie zwracałem już uwagi na  spocone dłonie, którymi mocno przygniatał mój tors, ale na zmarszczki tworzące się na jego czole. 
Zupełnie jakby się martwił, jakby się czegoś bał. Ale czego? Czego chłopak w jego wieku może się bać? No przecież nie wampirów i wilkołaków, prawda?
Ostrożnie rozplątałem nasze ciała i wstałem z łóżka, by udać się na dół do kuchni. 
Muszę się napić, zbyt dużo myślę. Potrzebuję czegoś co mnie orzeźwi. 
Czując spływającą kroplę w dół mojej szyi, przypomniał mi się nasz wczorajszy wieczór, a może nawet i noc. Gdy język Harry'ego przebiegał od ścieżynki przez brzuch, klatkę piersiową i szyję, aż do ust. Dosłownie, moja twarz z chwili na chwilę pąsowiała coraz to bardziej. Skóra była coraz to gorętsza a serce biło z niewyobrażalną szybkością.
- Zostaw go! - usłyszałem krzyk, z góry. 
O cholera, co jest?!
Zostawiłem wszystko na miejscu i pobiegłem do sypialni. Mój chłopak miotał się cały spocony, rzucając się na wszystkie strony, jakby z kimś walczył.
Wskoczyłem na łóżko i zacząłem potrząsać jego ramionami.
- Harry - brak reakcji - Harry, spójrz na mnie.
Jego oczy gwałtownie się otworzyły. Były rozbiegane i prawie czarne. Z początku mnie nie zauważył, ale w chwili gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały przyciągnął mnie do mocnego uścisku.
- To był tylko zły sen, kochanie - szeptałem mu do ucha kołysząc nami, byle tylko unormować jego przyśpieszony oddech.
- Jesteś tu - mamrotał.
Delikatnie odsunąłem go od siebie i złapałem jego twarz w dłonie.
- A gdzie miałbym być? 
- Z nią. U boku Rose.
Moje serce złamało się, pod wpływem jego słów. To tak cholernie boli. Ta świadomość, że nie możesz zapewnić mu całkowitej radości i bezpieczeństwa.
- Harry, spójrz na mnie - przeniósł swoje tęczówki - które na szczęście, zaczęły wracać do pierwotnej postaci, i czekał. - Obiecuję ci, że nigdy cie nie zostawię. Kocham cie, Harry.
Czułem jak jego ciało się rozluźnia, a po chwili rzucił się na mnie obdarowując moje usta jednym z najsłodszych pocałunków.
- Pokaż mi - wydyszał pomiędzy gorączkowymi pocałunkami.
- Co mam ci pokazać, kochanie?
Uśmiechnął się tajemniczo i oparł nasze czoła.
- Pokaż mi, że mnie kochasz. Dotknij mnie Lou. 

3 komentarze:

  1. JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ?! ASDFGHJKL, JA UMRĘ DO KOLEJNEGO! JEST TAKI IDEALNY! JAK DLA MNIE MÓGŁBY BYĆ CIUT DŁUŻSZY, ALE I TAK JEST CHOLERNIE PERFEKCYJNY! ASDFGHHJKL, ŻYCZĘ DUŻO, DUŻO WENY, MUCH LOVE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. MOGŁABYŚ NAPISAĆ JAKIEGOŚ SŁODKIEGO I CHOLERNIE SEKSOWNEGO SHOTA NA WALENTYNKI Z LARRYM? JEŚLI MASZ CZAS, TO Z GÓRY DZIĘKUJĘ! ILY

      Usuń
  2. ouuu, mega rozdział, nigdy mi się nie czytało jakiegokolwiek bloga tak miło jak Twojego *.* podziwiam Cię że umiesz tak dobrze pisać, jeśli teraz odeszli jacyś czytelnicy to pisz chociaż dla tych wiernych czytelniczek ;>

    OdpowiedzUsuń